Obserwuj nas

Ekstraklasa

Szwedzi dali zwycięstwo. Lech Poznań lepszy od Cracovii w meczu przyjaźni

W sobotni wieczór oczy całej piłkarskiej Polski zwrócone były na niegdysiejszą stolicę – Kraków. Przy ulicy Kałuży odbyło się bowiem spotkanie trzeciej drużyny Ekstraklasy, Cracovii, z liderem – poznańskim Lechem. Trybuny wypełniły się do ostatniego miejsca, a po końcowym gwizdku zdecydowanie więcej powodów do radości mieli kibice z Wielkopolski. „Kolejorz” zwyciężył 2:0 po bramkach Ishaka i Walemarka, dzięki czemu umocnił swoją pozycję na fotelu lidera tabeli.

Powrót generała

Kwestią, która najbardziej martwiła kibiców Lecha przed starciem z rozpędzoną Cracovią, była absencja kluczowego piłkarza w układance Nielsa Frederiksena – Alexa Douglasa. 23-letni stoper nabawił się urazu pachwiny w meczu reprezentacji Szwecji. Jak poinformował jednak za pośrednictwem portalu X (dawniej Twitter) Kolejorz, Szwed ma wrócić do treningów na początku przyszłego tygodnia. Do Krakowa nie pojechali również wracający do pełni sprawności Andersson oraz Hakans, a także Loncar i Szymczak. Bośniak doznał drobnej kontuzji na ostatnim treningu przed wyjazdem, natomiast młodzieżowca dopadła choroba.

Alexa Douglasa zastąpił Bartosz Salamon, dla którego był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie od… 147 dni, a konkretnie od spotkania 34. kolejki minionego sezonu Ekstraklasy z Koroną Kielce. W bieżącej kampanii ligowej 33-latek pojawił się na boisku tylko raz, dostając od trenera Nielsa Frederiksena skromne 3 minuty w przegranym starciu z Widzewem Łódź.

A jak zagrał? Bardzo przyzwoicie. W ogóle nie dał po sobie poznać, że od dłuższego czasu nie występował regularnie. Jego głównym zadaniem było powstrzymanie znanego z ogromnej siły fizycznej Kallmana, co wychodziło mu naprawdę dobrze. Był dobrze przygotowany pod względem motorycznym i dobrze radził sobie w pojedynkach powietrznych. Jednym zdaniem – był to mecz, w którym pokazał, że może się jeszcze bardzo przydać drużynie.

Piłkarskie szachy do przerwy

Pomimo kapitalnej otoczki, pierwsza część spotkania miała niewiele wspólnego z piłkarskim hitem. Zaczęło się obiecująco – już po kilkudziesięciu sekundach gry groźny strzał oddał Bośniak, Dino Hotić. Z jego uderzeniem poradził sobie jednak golkiper Cracovii. Kilka minut później rodak Hoticia, Ajdin Hasić zdecydował się na uderzenie z rzutu wolnego, czego kompletnie nie spodziewał się Bartosz Mrozek. Zaskoczonego bramkarza gości uratowało jednak spojenie słupka z poprzeczką, na którym zatrzymała się piłka.

Kolejne minuty nie przyniosły jednak wielu emocji. Podopieczni Dawida Kroczka narzucili Lechowi swoje warunki gry, atakując „Kolejorza” wysokim pressingiem zakładanym przez sporą liczbę zawodników. Poznaniacy często musieli uciekać się do dalekich wybić w kierunku Ishaka, co nie przynosiło większych korzyści. Jeśli Lechowi udawało się już wyjść spod pressingu gospodarzy, ci ustawiali się bardzo nisko w obronie, co nie pomagało lechitom w kreowaniu sytuacji. Rozwinąć skrzydeł nie mogli Afonso Sousa czy Dino Hotić, którzy do przerwy wyglądali bardzo słabo.

Cracovia przedostawała się pod bramkę „Kolejorza” za pomocą kontrataków. Sporo piłek prostopadłych za plecy obrońców otrzymywali silni Kallman i van Buren, a także bardzo dobrze wyglądający na tle Gurgula jego rówieśnik, Filip Rózga. Piłkarzom Pasów również brakowało konkretów w postaci groźnych uderzeń. Poza próbą Hasicia, jedynym wartym odnotowania strzałem było uderzenie zza pola karnego autorstwa Patryka Sokołowskiego, z którym poradził sobie jednak Bartosz Mrozek.

Mecz przyjaźni był obfity w dużą liczbę fauli. Do przerwy sędzia Jarosław Przybył pokazał aż 5 żółtych kartoników – 2 zawodnikom Cracovii oraz 3 piłkarzom Lecha.

Magiczny kwadrans

Nie wiadomo, co powiedział w szatni swoim piłkarzom Niels Frederiksen, ale trzeba przyznać, że zadziałało. Duńczyk dokonał w przerwie jednej zmiany – na drugą połowę nie wyszedł już Dino Hotić, a w jego miejsce na murawie pojawił się Bryan Fiabema, dzięki czemu na prawe skrzydło przesunięty został Patrik Walemark. Lech od razu ruszył do ataku, zagrażając bramce gospodarzy głównie za sprawą Mikaela Ishaka, którego piłka wręcz szukała w polu karnym. Zawodnicy „Kolejorza” mieli bardzo dużo miejsca na boisku, co skrzętnie wykorzystali w 53. minucie.

Akcję bramkową rozpoczął schemat znany już kibicom Lecha z poprzednich spotkań. Świetnym zagraniem w kierunku Afonso Sousy popisał się Michał Gurgul. Portugalczyk poradził sobie z Otarem Kakabadze i posłał precyzyjną centrę na pole karne. Tam w lukę pomiędzy Ghitą a Olafssonem wcisnął się Ishak, który strzałem głową pokonał bezradnego Ravasa. Poznaniacy udokumentowali zatem swą wyraźną przewagę golem, a to wcale nie był jeszcze koniec emocji.

4 minuty później piłkę na połowie Cracovii przechwycił Salamon. Futbolówka trafiła do Kozubala, który posłał podanie w kierunku Mikaela Ishaka. Kapitan Lecha kapitalnym zgraniem z pierwszej piłki wypatrzył Walemarka, a Szwed spokojnym strzałem po ziemi podwyższył prowadzenie przyjezdnych. Lech zaliczył magiczny kwadrans, podczas którego nieźle wyglądająca do przerwy Cracovia była dla niego jedynie tłem.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1847725193353187785

Pełna kontrola

Po drugim trafieniu emocje na boisku opadły. Lech spokojnie kontrolował wydarzenia boiskowe, co jest godne pochwały, gdyż ta sztuka nie udawała się piłkarzom Nielsa Frederiksena w ostatnich spotkaniach. Kapitalną pracę wykonywał Antoni Kozubal, który z każdym kolejnym meczem zdaje się wysyłać sygnały selekcjonerowi reprezentacji Polski, Michałowi Probierzowi, że jest już gotowy na powołanie do seniorskiej kadry.

Bezzębne były także dwie wieże w ataku Cracovii, a więc Kallman i van Buren. Michał Gurgul znacznie lepiej radził sobie z Filipem Rózgą. Dość powiedzieć, że Pasy po zmianie stron oddały jedynie dwa uderzenia, w dodatku niecelne.

Poznańska lokomotywa zdaje się wracać na właściwe tory po serii 4 gorszych spotkań. Po sobotnich meczach Lech wciąż zajmuje fotel lidera, z przewagą 3 punktów nad drugą Jagiellonią, a także 5 nad trzecim Rakowem, który w niedzielne popołudnie zmierzy się w Częstochowie z Pogonią. W przyszły weekend Kolejorz podejmnie przy Bułgarskiej zespół Radomiaka Radom znajdujący się jedną pozycję nad strefą spadkową.

Kibic poznańskich klubów, entuzjasta Ekstraklasy, początkujący dziennikarz.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa