Obserwuj nas

Ekstraklasa

Zwycięskie pożegnanie Legii z Łazienkowską w rundzie jesiennej [KOMENTARZ ZE STADIONU]

Wróciła piłka klubowa – to, co kibic lubi najbardziej. Legia Warszawa po przerwie podejmowała na własnym stadionie Cracovię, która w tym sezonie zachwyca. Pod wodzą trenera Dawida Kroczka osiąga, jak na swój potencjał kadrowy, bardzo dobre wyniki. Na Łazienkowskiej spodziewałem się otwartego spotkania i się nie zawiodłem. Oba zespoły nie chowały się za podwójną gardą, nie bały się zaryzykować w odpowiednim momencie meczu. Jednak zwycięsko z tego starcia wyszła Legia Warszawa, która pokonała gości z Krakowa 3:2. W końcówce jednak zrobiło się gorąco, za sprawą kontrowersji w polu karym gospodarzy. Czy Cracovia zagrała jak drużyna „z czołówki”? Czy zespół sędziowski ma coś za uszami po sobotnim spotkaniu? Jak Legia zaprezentowała się na tle rywala walczącego o europejskie puchary? Zapraszam na tradycyjny cykl „Komentarz ze stadionu”.

 

Wykorzystanie niefrasobliwości przeciwnika

Cracovia przyzwyczaiła nas, że jej atutem jest gra bocznymi sektorami, szybkie kontrataki oraz skuteczny do bólu napastnik. Dodatkowo wszelkie braki indywidualnych umiejętności nadrabiała kolektywem. Trener Dawid Kroczek zbudował zespół, który potrafił się zjednoczyć w nawet beznadziejnych sytuacjach. W Warszawie jednak nie było tej samej drużyny, którą mogliśmy ujrzeć we wcześniejszych spotkaniach PKO Ekstraklasy. Od początku oba zespoły postanowiły nie zmieniać swojej taktyki – grały wysokim pressingiem w pierwszej połowie. Chciały odzyskać piłkę jak najbliżej bramki rywala. Dużo lepiej prezentowała się w tym elemencie Legia Warszawa, która doskonale wychodziła spod pressingu gości. Natomiast ogromnym mankamentem Legii była dokładność oraz skupienie w okolicach pola karnego Ravasa.

– To był ciężki mecz. Mieliśmy go pod kontrolą przez pierwszą godzinę, a potem zaczęliśmy lekko tracić głowy. Rywal dobrze się starał. Skończyliśmy wynikiem 3:2, a mogło być 3:3. Jednak najważniejsze dla nas są trzy punkty. Myślę, że forma w drugiej połowie to kwestia rytmu gry. Nie wiedzieliśmy dokładnie, jak będzie zachowywać się Cracovia. Zwolniliśmy i pozwoliliśmy się zaskoczyć. Ostatnie minuty meczu były szalone, ale według mnie, jako drużyna musimy jeszcze dojrzeć, aby zachowywać kontrolę nawet w takich sytuacjach. Mieliśmy okazje na gole w tych ostatnich minutach – gole, które musimy strzelać. Mogliśmy skończyć ten mecz z wynikiem 4:2, albo nawet i więcej. Ostatecznie ten wynik jest satysfakcjonujący. – mówił po meczu w mixzone piłkarz Legii Warszawa Steve Kapuadi.

Dyspozycja formacji obronnej Cracovii wołała o pomstę do nieba. Fatalnie zaprezentowała się trójka środkowych obrońców, która miała problemy głównie z kryciem we własnym polu karnym. O ile pomocnicy gości funkcjonowali całkiem nieźle., dobrze przesuwali, starali się zamykać korytarze w bocznych sektorach, aby Wszołek Vinagre nie mieli możliwości otrzymania prostopadłych piłek. O tyle Jugas, Hoskonnen i Skovgaard zagrali okropne zawody. Zwłaszcza przy drugiej bramce, gdzie Marc Gual z łatwością pokonał bramkarza gości. Nie jest on wysokim graczem, a z łatwością wygrał walkę o pozycję i wpakował piłkę do siatki. Podobnie było też przy trzecim strzelonym golu dla Legii. Wojciech Urbański zupełnie bez krycia swobodnie wbiegł w pole karne Cracovii. Nie przystoi to zespołowi, który wydaje mi się, że ma zamiar powalczyć o miejsce premiowane grą w eliminacjach do europejskich pucharów.

 

Szambo na własne życzenie

Cracovia dobrze weszła w spotkanie w Warszawie. Najaktywniejszymi zawodnikami byli Kallman oraz Hasić. Obaj starali się pojedynczymi zrywami pokonać bramkę Legii strzeżoną przez Kobylaka. Było widać, że wysoko ustawiony Vinagre powodował, że goście skupiali się na grze ofensywnej stroną Portugalczyka. Im dalej jednak w las, tym Legia czuła się coraz lepiej z piłką przy nodze. Tylko i wyłącznie niedokładność w okolicach pola karnego powodowała, że drużyna gospodarzy nie zdobyła czwartej bramki w tym spotkaniu. O ile pomoc gości pracuje całkiem nieźle, jeśli chodzi o przesuwanie, zamykanie stref do podań, to obrona wyglądała fatalnie pod względem krycia. W końcówce doskonałą sytuację na podwyższenie wyniku mieli Alfarela oraz Luquinhas. O ile Brazylijczyk swoją akcję zakończył strzałem, to… chyba szkoda pisać, co na boisku wyprawiał Francuz sprowadzony za milion (!) euro w letnim okienku transferowym. Wydaje mi się, że to nie jest piłkarz jakościowy dla Legii Warszawa.

– Zacznę od tego co najważniejsze i zarazem najtrudniejsze. Życie przyzwyczajało nas, mnie również, do tego, że Legia musi wygrać każdy mecz. Wygrana jest bardzo trudna, nawet dla takich zespołów jak Real, Manchester City, czy Arsenal. Bardzo bym nie chciał, aby obraz tego zwycięstwa został zmieniony przez końcówkę meczu, z której nie jestem zadowolony. Sami wpakowaliśmy się w kłopoty. Będąc w Legii – zwycięstwa to obowiązek w każdym meczu. Nikt nie patrzy na żadne okoliczności. Żyjemy tym klubem, herbem. Sam herb nie wygra jeszcze meczu. Sprawdźcie, ile drużyn w Europie, na świecie, wygrało siedem z ostatnich ośmiu meczów lub osiem z ostatnich dziesięciu. Legia Warszawa to zrobiła. – mówił po meczu trener Legii Warszawa Goncalo Feio.

***

No właśnie Cracovia z minuty na minutę słabła, a i tak zdołała zdobyć dwie bramki. Przy pierwszej – błąd popełnił młody Urbański, który zgubił krycie, a fiński napastnik znalazł się we właściwym miejscu. Wykorzystał niefrasobliwość Kobylaka przy wyjściach do górnych piłek i wpakował futbolówkę do bramki Legii Warszawa. Nie kupuję tłumaczenia trenera Goncalo Feio, który na pomeczowej konferencji twierdził, że Marc Gual był faulowany. Rozumiem, że trener zawsze stoi murem za swoimi zawodnikami. W tym jednak przypadku trzeba zobaczyć, że Hiszpan nie miał zupełnie wpływu na to, że Gabriel Kobylak zaliczył „pusty przelot” przy dośrodkowaniu gości.

– Największą kontrowersją tego meczu będzie ta ostatnia akcja. Bardzo szanuję pracę i trenera Cracovii. Teraz będzie głośno o tym. Ale nie było głośno o tym, co działo się w ostatnich tygodniach. […] Jeżeli wybloki nie są dozwolone, to zobaczcie, co stało się z Markiem Gualem przy pierwszym golu dla rywali. […] Ustawienie przy rzutach rożnych, pozwalała nam na dobre kontry. Już po pierwszym kornerze mieliśmy szansę na tego typu atak. Rozwijamy się, chcemy mieć różne rozwiązania. Musimy zdawać sobie sprawę, jaką przewagę ma Cracovia jeśli chodzi o fizyczność. Ustawienie przy rzutach rożnych była naszą taktyką. Straciliśmy co prawdę gola, ale on nie powinien być uznany ze względu na faul Guala. – mówił o pierwszej bramce dla Cracovii trener Legii Goncalo Feio.

Druga stracona bramka to wyraźny brak koncentracji i zlekceważenie przeciwnika w wykonaniu Marca Guala. Hiszpan pomimo zdobytej bramki, zawodził na boisku. Kilka razy popełniał bardzo proste błędy w wyprowadzeniu piłki w kontrataku. Gdyby nie zdobyty gol, napastnik Legii byłby jednym z najgorszych zawodników w drużynie gospodarzy. Dodatkowo „okradł” z asysty Rubena Vinagre, który doskonale wyłożył mu futbolówkę do pustej bramki. We własnym polu karnym zachował się jak junior. Właściwie nie mam pojęcia co Hiszpan miał w głowie, przy zagraniu prosto w Kallmana. Chciał założyć siatkę? Chciał podać przez nogi do Kapuadiego we własnym polu karnym? Bardzo nieodpowiedzialne zachowanie, które wykorzystała Cracovia za sprawą Maigaarda.

-Później weszliśmy w najgorszy moment meczu, z którego nie jestem zadowolony. Aby robić wielkie rzeczy, musi być spełnione wiele warunków. Dojrzałość i odpowiedzialność to jedne z nich. Stać nas na większą odpowiedzialność – przy wykorzystywaniu sytuacji bramkowych, w asekuracji ataku i kontrataku. Przy prowadzeniu 3:1 kontry rywala, na własnym stadionie, są niedopuszczalne. Nie powinniśmy czasem podejmować takiego ryzyka w kluczowych strefach. Powinniśmy kontynuować to, co robiliśmy w drugiej połowie. Brak tego spowodowało, że końcówka była nerwowa. Uważam jednak, że lepsza drużyna wygrała[…]. – mówił po meczu trener Legii Warszawa Goncalo Feio.

***

Obie zdobyte bramki pokazują, że niektórzy zawodnicy Legii Warszawa nie mają odpowiedniej mentalności, odpowiednich umiejętności, aby reprezentować warszawski klub. Cracovia nie stworzyła sobie w drugiej połowie klarownej okazji, a i tak była bardzo blisko remisu. Tym razem upiekło się gospodarzom, lecz w innych spotkaniach, z lepiej dysponowanym przeciwnikiem, taka sytuacja skończyłaby się tragicznie. Marc Gual? Mocno rozkojarzony podczas całego spotkania. Gabriel Kobylak? Zdecydowanie brakuje mu pewności siebie w bramce. Zwłaszcza przy wyjściach do górnych piłek. Alfarela – za milion euro? Powinien skończyć sytuację „sam na sam” w PKO Ekstraklasie z zamkniętymi oczami. Te kilka detali powoduje, że Cracovia pomimo słabej dyspozycji cały czas „była” w tym spotkaniu. Ma nad czym popracować Goncalo Feio na następnych treningach.

Kolejka bez kontrowersji to kolejka stracona

Kolejka bez kontrowersji to kolejka stracona. Tak w skrócie można podsumować to, co dzieje się ostatnio z formą polskich sędziów. Nie ma serii PKO Ekstraklasy, gdzie nie rozmawiałoby się o choć jednej pomyłce sędziowskiej. Okej, można się pomylić, gdy nie ma się do dyspozycji kamer telewizyjnych i dwóch sędziów w wozie VAR. Jednak w innym przypadku? Jest to po prostu skandal. Taki sam jak w Białymstoku w meczu z Rakowem, czy w meczu Jagielloni z Legią.

Legia swoją grą w końcówce spotkania prosiła się o kłopoty. Zamiast zamknąć mecz za sprawą sytuacji Alfareli, Luquinhasa, czy chociażby wcześniejszej Guala, to pozwoliła, żeby było bardzo gorąco w jej polu karnym. Jak już wszyscy wiemy – Gabriel Kobylak nie jest bramkarzem, który potrafi dobrze ocenić tor lotu piłki przy jakichkolwiek dośrodkowaniach rywali z bocznych sektorów. Cracovia to wykorzystała i futbolówka na początku odbiła się od zawodnika gości, a później spadła na rękę Pawła Wszołka, który nie upilnował skaczącego do główki rywala. Skoro „ręka”, to powinien być rzut karny, prawda? No nie do końca…

 

***

Sam na początku z wysokości trybun dokładnie nie widziałem całej sytuacji. Dałem się nabrać na publikowane w mediach społecznościowych przepisy wygenerowane przez chat GPT. Tymczasem według obowiązujących przepisów Cracovia powinna mimo wszystko otrzymać rzut karny. Sam trener Dawid Kroczek na konferencji pomeczowej wspominał, że sędzia główny Piotr Lasyk po meczu powiedział mu, że była ręka w polu karnym Legii Warszawa. Czemu więc nie gwizdnął karnego? Czemu wóz VAR nie zainterweniował w tej sytuacji, skoro według przepisów Wszołek nierozmyślnie dotknął piłkę we własnej „szesnastce”? Być może nie wiemy, i sam jestem niedoedukowany w rozumieniu przepisów gry związanych z zagraniami ręką w polu karnym. Skoro powstaje taka kontrowersja, to może należałoby wyjść do kibiców za pośrednictwem mediów i wyjaśnić całą interpretację?

Podobna sytuacja miała miejsce podczas meczu Legii Warszawa z Lechem Poznań rok temu. Wówczas piłka bezpośrednio trafiła w rękę Rafała Murawskiego, a sędzia główny i wóz VAR milczeli. Były międzynarodowy sędzia Rafał Rostkowski stwierdził, że wtedy należał się rzut karny dla Legii. Patrząc analogicznie – również Cracovia powinna otrzymać szansę na wyrównanie w Warszawie.

Uważam, że to, co się dzieje z sędziami w ostatnim czasie, to jeden wielki skandal. Nie po to wprowadzaliśmy system VAR, aby miał on utrudniać życie arbitrom. Jeśli nie potrafisz z niego korzystać, to idź na szkolenie. Przepisy się zmieniają, futbol wciąż idzie do przodu. Zróbmy kolejny krok, nie bójmy się zmian. Zmian przede wszystkim na lepsze. Niech sędziowie w końcu zaczną tłumaczyć się z podejmowanych przez nich decyzji. Są wywiady pomeczowe z zawodnikami, które niewiele wprowadzają. Może trzeba do grona uczestników tego przedsięwzięcia dołączyć również sędziów? Jest Canal+, jest TVP i trzeba wykorzystać zasięg tych mediów.

Niech sędziowie będą rozliczani ze swoich czynów. Popełniasz błąd w meczu? Schodzisz do niższej ligi, a ktoś „z dołu” dostaje szansę „wyżej”. Tutaj nie chodzi już stricte o sytuację Cracovii. Tutaj chodzi o kibica, który nie musi znać wszystkich przepisów na pamięć. Płaci grube pieniądze za oglądanie ligi, chodzi na mecze, a otrzymuje produkt niekompletny. To zdecydowanie nie powinno tak wyglądać…

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa