
Kojarzeni głównie z piłką ręczną, choć kopać też potrafią. W Ekstraklasie nieobecni od lat dziewięciu, choć rok przed spadkiem podnosili Puchar Polski i kopali się po czole z Ukraińcami w Pucharze UEFA. Po spadku dwukrotnie lądowali jeszcze niżej, gdzie stawić czoła musieli takim potęgom jak Sokół Sokółka czy Pelikan Łowicz (z całym szacunkiem, ale Pelikan Łowicz to przy Santanie Wielki Klincz moja ulubiona nazwa klubu piłkarskiego w Polsce). Powrócić do elity mogli już rok temu, lecz wielkie plany pokrzyżowała im rewelacja z Niecieczy. Uwaga! Przed Państwem drugi z beniaminków: Wisła Płock!
Nafciarze wydają się być drużyną co najmniej solidną. Zestawienie personalne nie odbiega raczej od schematycznego beniaminka. Tak zwana mieszanka młodości z doświadczeniem. Mamy przecież kilku jeszcze młodych i „perspektywicznych” (jakże nadużywane w polskiej piłce słowo) grajków jak Jakub Bąk czy Przemysław Szymiński. Mamy starych wyjadaczy, którzy rozegrali w Ekstraklasie ponad pięćdziesiąt spotkań (Rogalski, Łuczak), a także ludzi, którzy w Ekstraklasie odbili się jak od ściany – przykład Dominika Kuna albo Damiana Piotrowskiego – a na zapleczu radzących sobie przyzwoicie.
Gwiazdy?
Zdecydowanie na tle kolegów wyróżnia się Arkadiusz Reca. Zdobywca dwunastu trafień w obecnym sezonie. Wciąż młody (rocznik ’95), wciąż perspektywiczny(!), a na dodatek skuteczny pod bramką rywali pomocnik. O zawodnikach tego typu mówi się: szybki, dynamiczny i z dobrze ułożoną lewą nogą. Problem w tym, że młody skrzydłowy Wisły jest w notesie połowy skautów Ekstraklasy i przyszły sezon niekoniecznie rozpocznie w biało-niebieskiej koszulce.
Na uwagę zasługuje również Dimitar Iliev. Bułgar, który półtora roku temu po transferze z Lokomotivu Sofia z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem ekipy z Płocka. Pomimo przeciętnych – jak na pomocnika – statystyk (trzy gole, cztery asysty), wnosi do drużyny całkiem sporo. Dziś na dodatek uspokoił płocczan przedłużając wygasający w czerwcu kontrakt do 2017 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok.
Pozostaje jeszcze Mikołaj Lebedyński, który – podobnie jak Reca – ukłuł w tym sezonie już dwunastokrotnie. Urodzony w Szczecinie napastnik może pochwalić się również ponad trzydziestoma występami w holenderskiej Rodzie Kerkrade, do której trafił z Pogoni. Subiektywnie rzecz biorąc – jeden z lepszych napastników na poziomie 1. Ligi. Czy pociągnie ten wózek szczebel wyżej? Ciężko powiedzieć, bo w Podbeskidziu szybko z niego zrezygnowano. Mimo wszystko, to on i dwaj wyżej wymienieni zawodnicy mogą być w przyszłym sezonie postaciami kluczowymi. Kluczowymi do utrzymania, bo biorąc pod uwagę system rozgrywek, prawdopodobnie o to będzie drużyna z Mazowsza walczyła do końca.
***
Drużynie nie brakuje prawie niczego, by zagościć w elicie na dłużej. Siłą Wisły może być drużyna, bo klub z Płocka prowadzony jest z głową. Bez większych przemeblowań, bez spektakularnych transferów. Z trenerem, który ma tę wygodę pracować w Wiśle już czwarty rok. Wspominam o tym z tego względu, że sami wiemy jak chętnie prezesi klubów żonglują podwładnymi. To gwarantuje pewną stabilizację, która może okazać się siłą nowego beniaminka.
Jest drużyna, jest trener – Marcin Kaczmarek, bo nie zdążyłem jeszcze przywołać tego nazwiska. Nie, nie ten piłkarz. Tak, ten Kaczmarek. Syn Bobo Kaczmarka – są i fanatyczni kibice, którzy na ostatnim meczu z Zawiszą potrafili pojawić się na stadionie w sile siedmiu i pół tysiąca. Jedynie do czego można się przyczepić to stadion. W dzisiejszych czasach, gdy nowoczesne obiekty piłkarskie rosną jak grzyby po deszczu, trzeba wymagać od klubu ekstraklasowego przyzwoitego zaplecza. Podobno jakieś przebąkiwania w Urzędzie Miasta odnośnie nowego obiektu są, lecz od planów do realizacji daleka droga.
Sercem za Arką. Rozumem za Arsenalem. Albo odwrotnie. Sam nie wiem.
