Po wpadce z Płocka nie ma już śladu. Możliwe, że forma nie jest jeszcze najwyższa. Lechia ma jednak coś, czego nie miała zwykle na początku sezonu – punktuje, a to już bardzo możliwe, że kwestia doświadczenia. Nadal nie można z dozą pewności określić jak Lechia pokazywać się będzie na wyjazdach. Z Łęczną moim zdaniem bardzo dobra pierwsza połowa, z Wisłą już bardzo dobre 70 minut z przestojem na początku drugiej połowy. Cieszy jednak jedno. Jeśli około 65. minuty Lechia potrafiła znów wrzucić trzeci bieg, to oznacza, że zespół przygotowany jest należycie, a z tego wynika, że mój artykuł o mistrzostwie nie jest pisany mocno na wyrost.
Widziałem też spotkania Śląska. Trzeba przyznać, że jest to zespół z wyższej półki niż Górnik Łęczna, zwłaszcza jeśli chodzi o rozwiązania taktyczne. W meczach z Lechem i Legią nie stracili żadnej bramki. Sukces powtórzyli w Szczecinie, gdzie wygrali 2:0 i obok Zagłębia są drużyną, która nadal po stronie strat ma zero. Być może Śląsk nie jest efektowny, być może nie ma takich tuz wśród napastników. Ma jednak jednego zawodnika, którego każdy z chęcią widziałby w swoim zespole Ekstraklasy. Chodzi mi oczywiście o Ryotę Moriokę. Szczelna obrona + Morioka dodają Śląskowi pewnego wyrachowania w grze. Japończyk wcale nie musi dużo i szybko biegać. Wyczuje moment, poda lub strzeli. Robi się nagle niebezpiecznie.
Czasami nadal podobny styl gry pokazuje Sebastian Mila. Lechii potrzebne będzie takie właśnie wyrachowanie, mozolne rozgrywanie akcji od tyłu, dużo ruchu bez piłki, a przede wszystkim brak dziur w środku pola. Przez długi okres Lechia tak właśnie grała z Wisłą, co jakiś czas zaskakując rywala, a to nagle dobrym dośrodkowaniem, a to niesygnalizowanym strzałem. To była długimi momentami dobrze poukładana Lechia z rundy wiosennej. Na to się przyjemnie patrzy, bo nieobliczalność zespołów jest wpisana w naszą Ekstraklasę. Dokładając jakości wśród zawodników, których zespół z Gdańska posiada, tak naprawdę trener drużyny przeciwnej nie wie czego miałby się konkretnie spodziewać. Być może dlatego wiele zespołów grających z Lechią ustawia się na szybki kontratak. Chcą walczyć z Lechią na dystans.
W trochę słabszej formie jest Vanja Milinkovic-Savic, aczkolwiek przy bramce z Wisłą nie miał praktycznie nic do powiedzenia, a raz bardzo dobrze skrócił kąt Pawłowi Brożkowi, który wychodził z nim oko w oko. Wszyscy czekają na hiszpański paszport dla Serba. Z tego względu, że w tym momencie bardzo potrzebny w środku pola Kovacevic, może wejść tylko za bardzo potrzebnego w rozegraniu akcji Krasicia. Całe szczęście klub pomyślał o tym za w czasu – za to należą się brawa Lechii. Ściągnęli Milena Gamakova, który póki co dzielnie zapełnia lukę Kovacevicia. Tylko raz bodaj dał się łatwo minąć piłkarzowi Wisły Kraków. Tak, to był bardzo pozytywny występ.
Przeczucie podpowiada żeby tym razem nie spodziewać się wielu bramek, a jeśli takowe padną to ze stałego fragmentu? Zarówno w Lechii, jak i w Śląsku nie ma poważniejszych urazów. W Gdańsku zawodnicy kluczowi na wiosnę, mam tutaj na myśli zwłaszcza Michała Maka, wracają do zdrowia i trenują już z zespołem. Innymi słowy zaczyna się urodzaj. Należy sobie przypomnieć, ile czerwonych kartek zobaczyli rywale po faulach na Maku, Haraslinie i Peszce w poprzedniej rundzie.
Na wszystkie niedomówienia oczywiście odpowie boisko w sobotę wieczorem.