Ktoś zapyta – jak Lechia gra? A ja powiem: średnio na jeża. Ktoś dopyta, a ile Lechia zdobyła punktów? 13 na 18 możliwych, w tym grając 4 spotkania na wyjeździe. Czy to możliwe? Ano możliwe.
Zjadasz zęby, denerwujesz się kolejną straconą piłką, a tu nagle piłkę holuje Aleksandar Kovacevic i w stylu Roberto Carlosa wali bombę z 25. metra. Piłka mocna, odchodząca, przy słupku. Kelemen nie ma szans.
Piłkarze Lechii obejrzeli 24 żółte kartki w 6 spotkaniach. Co to wszystko mówi o Lechii? Ślizga się? Być może. Ma szczęście? Być może. Ja napiszę, że ostatnio jest zabójczo skuteczna. I choć tracą te bramki i choć siwe włosy rosną, ku naszemu szczęściu zwykle gdańszczanie schodzą w roli zwycięzców.
Dla rywali Lechii taki bilans jest moim zdaniem katastroficzny. Lechia bez wysokiej formy jest po prostu liderem Ekstraklasy, a ona do tej formy w czasie sezonu dojdzie. Mogę o tym zapewnić. Jeśli więc teraz odskoczy, to uważam, że powtórki sprzed roku, kiedy to Piast roztrwonił przewagę nad Legią, nie będzie. No chyba, że po dzieleniu punktów? No cóż. Lechia dwa razy była beneficjentem tej reformy. Kiedyś trzeba będzie zapłacić za to inną cenę.
Lechia ma szeroką kadrę. Ma dość dobrych zawodników w uśpieniu, co mecz któryś pokazuje moc. Raz to Krasic, raz bracia Paixao, raz Kuświk, a wczoraj akurat Kovacevic. Ten lider smakuje tym bardziej tak przyjemnie i trochę niespodziewanie. My nie gramy efektownie jak wiosną, ale – oprócz Płocka – nie tracimy w głupi sposób punktów.
Można też odnieść wrażenie, że Lechia nauczyła się grać z presją. Trener Nowak tonuje nastroje. Nawet Rafał Janicki po meczu gorące głowy chłodził. Trzeba otwarcie przyznać, że sporo mamy jeszcze do poprawy, zwłaszcza w wyprowadzaniu akcji. W Białymstoku nasi zawodnicy po prostu wybronili tego lidera. O ile Jagiellonia w pierwszej połowie miała sporo dobrych okazji, a po przerwie miała dwie 200-procentowe sytuacje – jedną po rozpoczęciu II połowy, a drugą po zdobyciu bramki przez Lechię, to pod koniec białostoczanie wiele piłek wybijali na oślep. Świetnie z takimi piłkami radzili sobie dobrze ustawieni obrońcy Lechii. Nawet Vassiljev nie pomóg, choć ma za sobą fantastyczny okres. Dziś na posterunku był Damian Podleśny, który chyba jest największym wygranym tego spotkania.
Żeby zostać mistrzem takie spotkania jak dzisiejsze po prostu trzeba wygrywać i Lechia po prostu je wygrywa. Może to ta zmiana bardziej defensywnego ustawienia na wyjazdach? Taki wyszarpany lider smakuje jak dobre piwo z beczki, bo jest jednocześnie nagrodą za trud i dobrym zwiastunem na dalszą część sezonu, kiedy zawodnicy powinni złapać świeżość.
Ciekawe co Lechia pokaże w meczu z Termalicą. Trzeba zauważyć, że będzie to ich trzeci mecz w ciągu ostatnich 7 dni. Dziś pora się cieszyć.
Zapraszamy do obejrzenia naszej galerii zdjęć z tego meczu na fanpage Watch Ekstraklasa!
fot. Maciej Rogowski/Watch Ekstraklasa