Zdaję sobie sprawę z tego, że łatwo zapeszyć czy rzucić słowa na wiatr. Wiem też, że ciężko pisać analizę dyspozycji zespołu po 9 kolejkach Ekstraklasy. Nie wiemy też czy każdy z zawodników w piątkowy gorący wieczór nie miał dnia konia. Z ręką na sercu mogę jednak powiedzieć, że nie widziałem w życiu ekstraklasowej Jagiellonii na tak wysokim poziomie i opartej na tak kompleksowej i przemyślanej koncepcji.
[vc_single_image image=”13614″ img_size=”blog-medium” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Najwięksi jagiellońscy optymiści i wrocławscy pesymiści nie widzieli w głowie piątkowego rezultatu przed spotkaniem. Jagiellonia miała z założenia stoczyć wyrównany bój, a większość obserwatorów kłaniała się ku remisowi, ewentualnie minimalnemu zwycięstwu drużyny z Białegostoku. Od pierwszego gwizdka oglądaliśmy dominację drużyny w białych koszulkach. Dwie bramki w kilkanaście minut i kilka niewykorzystanych sytuacji ustawiło mecz już w pierwszej połowie. W drugiej Jagiellonia na spokojnie ustawiła się na skraju połów, murując i podwajając każdy fragment boiska, nie pozwoliła Śląskowi na oddanie nie tylko celnego, ale też niecelnego(!) strzału. Trzy uderzenia wrocławian były zablokowane. To ukazuje Jagiellonię jako zespół zorganizowany perfekcyjnie. Co najmniej połowa rozgrywanych przez Śląsk sytuacji zatrzymywała się już na drugiej linii. Pozwoliło to włączać się w kontry stoperom, którzy nie odczuli trudów spotkania w takim stopniu jak działo się to za sezonu 15/16, gdzie większość ekstraklasowych ekip wjeżdżała w „Pszczoły” jak w masło i ładowała pakiet za pakietem. Defensywa z Białegostoku grała wczoraj przeciwko nie byle komu. Ciężko nazwać leszczami zawodników takich jak Morioka, Mervo czy wprowadzony po przerwie doświadczony Hiszpan – Riera.
[vc_single_image image=”13615″ img_size=”blog-medium” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Na szczególne wyróżnienie zasługuje, jak zwykle z resztą, Konstantin Vassiljev. W tym momencie zgodnym głosem tytułowany najlepszym zawodnikiem sezonu. 12 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zdobyte w 9 kolejkach nie pozostawia złudzeń. Estończyk to mózg i kręgosłup Jagiellonii 16/17. Do optymalnej dyspozycji dochodzi Chomczenowski, na którego na samym początku leciały niezliczone pomyje. Frankowski wyrasta na jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników Ekstraklasy, a Świderski sprawi Probierzowi niezwykły ból głowy przed ustaleniem składu na mecz w Kielcach. Wydaje się być o wiele kompletniejszym zawodnikiem niż Cernych. We piątkowym spotkaniu świetnie operował obydwiema nogami i jako jedyny w drużynie obdarzony jest niestandardowym dryblingiem. Rafał Grzyb natomiast przeżywa drugą młodość na pozycji, która była dla niego epizodyczna. Problemem Łukasza Burligi będzie to, że kapitan Jagiellonii o wiele lepiej operuje piłką, a wiek nie sprawił, że stracił dużo na szybkości.
[vc_single_image image=”13625″ img_size=”blog-medium” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
O grze Śląska ciężko napisać coś sensownego. Piątkową ofensywę wrocławian definiują liczby nadmienione w pierwszym akapicie, a defensywę liczba bramek z tyłu. Co słusznie stwierdził na swoją obronę trener Rumak, Śląsk wciąż mimo wszystko jest w przebudowie. Ciągle dołączani nowi zawodnicy nie ułatwiają szkoleniowcowi implementowania w bieżącą koncepcję czegokolwiek skutecznego, a zawodnicy nadal nie wyglądają na zgranych. W perspektywie Śląska i całej ligi smutno wygląda dyspozycja Bence Mervo. Węgier zapowiadał się jak ktoś ponad ekstraklasowy kaliber, a coraz bardziej przekonuje widzów dlaczego nie łapał się do kadry FC Sion.
Głosem podsumowania z cyklu science fiction. Czego potrzeba Jagiellonii do zdobycia mistrzostwa?
- Braku zimowej wyprzedaży.
- Zdrowia Kostii.
- Ciekawych transferów w styczniu.
- Braku bomb transferowych w Legii w styczniu też.
fot. Maciej Rogowski/watch-ekstraklasa.com