To nie tak, że w Krakowie są pierwsi. Przed nimi w Kielcach powierzono drużynę Tomaszowi Wilmanowi, a i w Warszawie pracuje legionista z krwi i kości, Jacek Magiera. Zresztą w samej Wiśle jeszcze niedawno wiązano duże nadzieje z Kazimierzem Moskalem, ulubieńcem trybun. Na Reymonta nastała jednak Era Sobola – pisze w swoim tekście Stanisław Madej.
Sobol jak Zidane
Zinedine Zidane raptem po pół roku od objęcia sterów w Realu Madryt świętował zdobycie Ligi Mistrzów. W finale wygrał z Diego Simone, którego Atletico ledwie rok temu niespodziewanie wygrało mistrzostwo Hiszpanii. Tym samym przerwało na krótką chwilą panowanie Barcelony – klubu prowadzonego przez Pepa Guardiolę, a kilka sezonów później przez Luisa Enrique. W trzech najlepszych klubach świata stawia się na swoich. Idąc tym samym tokiem rozumowania i oczekując takich samych sukcesów, zarząd Wisły Kraków dał szansę Radosławowi Sobolewskiemu. I nie oszukujmy się, były pomocnik Białej Gwiazdy osiągnie dużo więcej niż wymienieni wyżej szkoleniowcy, jeśli tylko uda mu się wytrzymać dłużej niż rok na stanowisku trenera pierwszej drużyny.
Nie pierwsi nie ostatni…
To nie tak, że w Krakowie są pierwsi. Przed nimi w Kielcach powierzono drużynę Tomaszowi Wilmanowi, a i w Warszawie pracuje legionista z krwi i kości, czyli Jacek Magiera. Zresztą w samej Wiśle jeszcze niedawno wiązano duże nadzieje z Kazimierzem Moskalem, ulubieńcem trybun. Był też Tomasz Kulawik, który trenował rezerwy klubu, drużynę młodzieżową, a także seniorską. Żaden z ostatniej dwójki nie sprostał zadaniu, chociaż warunki pracy mieli dużo lepsze niż „Sobol”. Na papierze wcale nie wygląda to źle, bo krakowska ekipa do pierwszej ósemki traci zaledwie trzy punkty, ma ogromne szanse na awans do półfinału Pucharu Polski, a seria meczów bez porażki tylko udowodniła, że nawet bez rozgrywającego, bo z innym pomysłem na grę, piłkarze „Białej Gwiazdy” są w stanie rywalizować jak równy z równym z niemal każdą drużyną w Ekstraklasie. Niestety na tym pozytywy się kończą, bo wraz z odejściem Dariusza Wdowczyka powróciły czarne scenariusze i żadne klubowe oświadczenie nie zapewni już kibicom spokojnego snu.
Kapitan opuścił okręt
Po tygodniach samych pozytywnych przekazów dotyczących pozyskiwania kolejnych sponsorów, członków zarządu, sztabu szkoleniowego oraz rewelacyjnych wynikach i znacznej poprawy atmosfery wokół klubu, wydarzyło się coś, co wydarzyć się w normalnym klubie nie powinno. Statek opuścił kapitan. Dariusz Wdowczyk zrezygnował. Można zastanawiać się nad moralnością szkoleniowca, który kilkanaście dni wcześniej opowiadał, że wszystkie zaległości zostały spłacone.
„Piłka nożna to zawód jak każdy inny, nie ma w nim miejsca na sentymenty i w ostatecznym rozrachunku liczy się jedynie wysokość tygodniówki.”
Obłuda szkoleniowca
Można zastanawiać się nad obłudnym szkoleniowcem, który odszedł tłumacząc się sprawami finansowymi, mimo wcześniejszych deklaracji, że nie pracuje dla pieniędzy. Nawiasem mówiąc, piłka nożna to zawód jak każdy inny, nie ma w nim miejsca na sentymenty i w ostatecznym rozrachunku liczy się jedynie wysokość tygodniówki. Albo jej brak. Nie można jednak pominąć, że rzadko kiedy (jeśli w ogóle) z klubu na własne życzenie odchodzi trener mający passę 9 meczów bez porażki i naprawdę duże poparcie wśród kibiców. A przecież były menedżer m.in. Pogoni Szczecin czy Legii Warszawa, nie miał żadnego kredytu zaufania ze strony trybun i na dobrą opinię kibiców musiał zapracować jak nikt inny. Udało mu się. I jeśli komuś w takim momencie wciąż chce się odejść, to oznacza to, że jest naprawdę źle. Oczywiście, sprawa wciąż jest w toku, ale rozprawy sądowe Wisła zazwyczaj przegrywa.
Oświadczenie Wdowca
Dariusz Wdowczyk w swoim oświadczeniu przyznał się, że nie był w stanie współpracować z zarządem. Oczywiście prawdy dowiemy się po latach, ale na tę chwilę wiadomo, że istnieją tylko dwie możliwości:
- Dariusz Wdowczyk nie chciał być w Wiśle bo… nie dostawał pensji, w styczniu miał mieć szansę na trenowanie klubu w stabilniejszej sytuacji, został pozbawiony sztabu szkoleniowego, nie mógł odpowiadać za transfery (nie dogadywał się z zarządem), uznał, że więcej w Krakowie nie osiągnie i lepiej odejść, będąc w chwale.
- Zarząd Wisły Kraków nie chciał Dariusza Wdowczyka, bo… pracownicy dostawali pieniądze, a dziwnym zrządzeniem losu DW ich nie dostawał, właściciele Wisły Kraków mogli mieć problem z akceptacją człowieka związanego z Legią Warszawa, zarząd Wisły chciał zwolnić trenera wcześniej, ale brakowało pieniędzy, uznali, że lepszym trenerem będzie… Radosław Sobolewski.
Era Sobola przy ławce
Ostatni argument w tezie opatrzonej numerem „2” jest nieco absurdalny, ale baczny obserwator meczów Wisły Kraków mógł zauważyć jak ostatnio przy linii bocznej „żył” Sobol. Jego ogromna charyzma usuwała (byłego już) szkoleniowca krakowskiego klubu w cień. Gdyby gestykulacja stanowiła jednak jakiś wyznacznik w tej pracy, to obecnym mistrzem Anglii nie byłoby Leichester City prowadzone przez flegmatycznego Claudio Ranieriego, a słynący ze swoich celebracji Paolo Di Canio byłby dzisiaj nominowany do Nagrody Trenera Roku.
Ułożyć starszyznę
Jaki więc warsztat trenerski posiada Radosław Sobolewski? Czy brak odpowiednich papierów i zerowe doświadczenie negatywnie wpłynie na wyniki jego obecnej drużyny? Debiutujący w sobotę trener będzie miał wsparcie w osobie legendy klubu – Kazimierza Kmiecika. Stawiam orzechy przeciwko dolarom, że Sobolewski będzie miał olbrzymi posłuch w szatni, jak żaden inny trener Wisły Kraków w ostatnich latach. Wystarczy wspomnieć, że jego kolegami z boiska są obecni liderzy Wisły – Arkadiusz Głowacki, Paweł Brożek, Patryk Małecki czy mający za sobą kapitalne zawody przeciwko Górnikowi Łęczna, Rafał Boguski. Część drużyny z pewnością nie będzie chciała zawieść kumpla. Warto także wspomnieć o doniesieniach – których niestety nie jestem w stanie zweryfikować – jakoby jednym z powodów rozstania Wdowczyka z Wisłą były napięte stosunki między nim a tzw. „starszyzną”. Jeśli w tych plotkach jest choćby ziarenko prawdy, to przypuszczam, że niektórzy staną nawet na głowie, byle tylko udowodnić, iż ostatnie wyniki są zasługą dobrych piłkarzy, a nie dobrego trenera.
Ludzie z charakterem…
Lapidarne oraz dyplomatyczne odpowiedzi zawodników w przedmeczowych i pomeczowych wywiadach to stały motyw każdego meczu Ekstraklasy. W naszym futbolu zdecydowanie brakuje ludzi z charakterem. Kogoś wyróżniającego się z tłumu. Liczę, że Radosław Sobolewski będzie właśnie kimś takim. Schematy trzeba łamać. Chociaż mediów unika on jak ognia, to swój zapał do piłki nożnej udowadnia tam, gdzie powinno się rozstrzygać wszystko — na boisku. „Sobol” przejął drużynę będącą w trudnych warunkach i zapewne nie chce by jego świetne występy sprzed kilku lat przykryły wpadki związane z brakiem warsztatu trenerskiego. Statusu legendy nie straci, ale w przypadku kiepskich wyników piłkarski świat szybko może się do niego zrazić i przyczepić mu łatkę trenera z większym nazwiskiem niż z posiadanymi umiejętnościami. A opinia środowiska niedługo będzie się dla niego liczyła. Chociaż z całego serca wspieram nowego szkoleniowca „Białej Gwiazdy”, to jednak zdaję sobie sprawę, że wytrzyma — przy dobrych wiatrach — pół roku. I to i tak byłby sukces.
Kadra w rozsypce?
W Wiśle — mimo wydawanych przez klubową stronę napawających optymizmem oświadczeń — wcale się nie przelewa. Kończą się kontrakty kluczowym zawodnikom (Richard Guzmić, Boban Jović, Mateusz Zachara, Alan Uryga, Rafał Boguski, wszyscy bramkarze). Ostatni (prawdopodobnie) sezon rozgrywa Arkadiusz Głowacki, podobnie jak Paweł Brożek, który też zastanawia się nad dalszą grą w piłkę. W plotkach, które zostały zdemontowane przez Wisłę, pojawiały się informacje o rzekomej chęci rozwiązania swoich kontraktów przy pomocy PZPN-u przez kilku piłkarzy Wisły, w tym min. Macieja Sadloka oraz Zdeneka Ondraska.
Przypadki Sadloka
Obrońca był blisko transferu do Legii rok temu, wtedy nie udało mu się rozwiązać umowy z Wisłą i do transferu ostatecznie nie doszło. Na dzisiaj żadnego tematu odejścia nie ma, a reprezentant Polski został wczoraj po raz drugi ojcem i stanowczo zaprzeczył medialnym doniesieniom. Kibicom Wisły radzę jednak nie chwalić dnia przed zachodem słońca, bo póki ich klub jest na fali, a okno transferowe zamknięte, mało kto odważy się odejść.
Redukcja kosztów…
Jeśli już chodzi o transfery, klubowa polityka redukcji kosztów znajdzie swoje odzwierciedlenie w zimowym i letnim okienku transferowym, a fani krakowskiej ekipy o głośnych transferach raczej mogą zapomnieć. Duże nadzieje wiąże się z Manuelem Junco, który od kilku tygodni odpowiada za transfery. W wywiadach podkreślał, że Wisła skupi się w szczególności na polskim rynku, stawiając na ilość zamiast na jakość. Nie ukrywam, takie słowa to miód na moje uszy. Na chwilę obecną Wisła potrzebuje nowego środkowego obrońcy, rozgrywającego oraz prawego skrzydłowego. Jeśli w Krakowie pożegnają się z bramkarzami, to trzeba będzie też poszukać nowego golkipera. Oczywiście, do lutego sporo może się jeszcze wydarzyć.
Ból głowy Sobolewskiego przed Pogonią
Na pewno sprawami transferów nie zaprząta sobie teraz głowy Radosław Sobolewski, który koncentruje się na starciu z Pogonią. Na brak kłopotów z nim związanych z pewnością nie narzeka. W sobotnim meczu nie będzie mógł skorzystać z usług pauzujących: Patryka Małeckiego oraz Bobana Jovica. Bocznego obrońcę powinien zastąpić starający się przebić do pierwszego składu Jakub Bartosz. Nieobecność lidera i najlepszego strzelca Wisły będzie rzucać się w oczy, bo w ostatnich spotkaniach ciężar gry spoczywał właśnie na barkach lewego skrzydłowego.
Cywka z szansą na grę
Swoją szansę gry prawdopodobnie dostanie Tomasz Cywka. Sytuacja nie wygląda lepiej na samym przodzie formacji, bo do kontuzjowanego Zdenka Odndraska dołączył Paweł Brożek. O sile ataku stanowić będzie więc Mateusz Zachara i być może Krzysztof Drzazga, który bramek strzelanych w sparingach i w rezerwach nie może przełożyć na ligę. Kto wie, może swoją premierową bramkę zdobędzie w Szczecinie.
Absencje w Wiśle
Problemem długoterminowym jest absencja Rafała Pietrzaka, który do gry gotowy będzie za kilka tygodni. Na jaką formację zdecyduje się Radosław Sobolewski? Czy porzuci system 4-4-2? Śmiem wątpić — żaden inny wariant nie maskuje tak dobrze braku kreatora w środku pola. Prawie dwa tygodnie nowy szkoleniowiec mógł poświęcić na treningi z zawodnikami, którzy nie pojechali na zgrupowania. Nie sądzę jednak by w Myślenicach pracowano nad nowymi wariantami. Zwłaszcza, że mówimy o drużynie, która ostatnio jest przecież niepokonana. Ewentualne zwycięstwo Wiślaków da pierwszą ósemkę. Ósemkę, w której w tym sezonie znaleźli się tylko raz — po zwycięstwie z Pogonią w pierwszej ligowej kolejce.
Starcie byłych kapitanów Wisły
Odejście Dariusza Wdowczyka zaburzyło harmonię zespołu, ale tych którzy z obawą wyczekują starcia Wisły z Pogonią, postaram się uspokoić. Zawsze koniec to początek czegoś nowego. Będziemy świadkami starcia dwóch byłych kapitanów Wisły. „Nie rusz Kazika, bo zginiesz” – śpiewali wiślacy kibice o swoim ulubieńcu. Dziś Moskala już w Krakowie nie ma. Gdy przed trzema latami do grodu Kraka przyjechał Górnik Zabrze z Radosławem Sobolewskim, były lider Białej Gwiazdy został pożegnany przez trybuny hasłem: „Sobol, nie zapomnij”. Debiutów się nie zapomina. Wielkich trenerów także.
Stanisław Madej (@StanMad7)
Ekstraklasowy entuzjasta. Od zawsze z Wisłą Kraków. Nudny jak poniedziałkowy mecz w Eurosporcie. Mało trafne komentarze i wytarte frazesy. Całodobowo dostępny na twitterze.