Poniedziałek, godzina 18. Frekwencja jak na derby Trójmiasta mocno średnia. Nie ma kibiców gości. Nie ma kogo przekrzyczeć, kilka pozdrowień dla Dariusza Formelli, który się pouśmiechał, poklaskał. Ogólnie gdybym chciał coś pisać przed derbami zapewne skończyłbym pisanie na kilku zdaniach. Po porażkach w tak kompromitującym stylu Arka nie miała prawa zdobyć nawet punktu w Gdańsku.
Naczytałem się oczywiście informacji przedmeczowych, że trzeba nas „rozjebać”, że piłkarzom Lechii trzeba połamać nogi i jakoś przed derbami zeszło ze mnie większe ciśnienie. Zawsze jak widzę te kompleksy z Gdyni to pojawia mi się banan na twarzy.
Jednak nie tylko na forach Arki ludzie odlatywali. Na godzinę przed meczem okazało się, że Piotr Wiśniewski nie znalazł się w meczowej 18-stce. Nie odpowiadało mi to oczywiście, ale na forach Lechii zapanowała jakaś histeria. Zwolnić Nowaka! Co sobie ten Amerykaniec myśli!? W tak ważnym meczu kibice chcą ustalać skład, dobre żarty.
O dziwo ciśnienie na meczu było zdecydowanie niższe, niż podczas przygotowań. Nie tyczyła się tego oprawa, która była przygotowana fantastycznie. Sama atmosfera to było jednak święto tylko dla kibiców Lechii. Przynajmniej ja tak to odczułem. Święto, ale takie niepełne. Piłka nożna powinna być dla kibiców, ale jak zawsze rządzi odpowiedzialność zbiorowa. Nawet prowokacji na boisku było jakby mniej. Nikt sobie specjalnie do gardeł nie skakał.
Mecz kilkuetapowy
Arka zaczęła dosyć odważnie, czego dowodem była poprzeczka wcześniej już wspomnianego Formelli, ale po tej sytuacji jakby podrażniona Lechia zaczęła kontrolować spotkanie. Między 20. a 30. minutą stworzyła sobie cztery dogodne sytuacje, a Arka odpowiedziała tylko jedną, a dokładniej rykoszetem, który doszedł znów do Formelli. W 27. minucie to jednak Marco Paixao otworzył wynik spotkania i wtedy ciśnienie na trybunach spadło kompletnie. Przebiliśmy się przez mur i mamy ich! Lechia atakowała, a Arka klinczowała. Szczęśliwy gol? Bo co, Sobieraj źle pokrył? Błąd to błąd, a nie szczęśliwy gol. Trafił akurat kolanem, przecież nie zeszła mu piłka. To jest napastnik, lis pola karnego.
Pytanie czy piłkarzom nie odłączono prądu w drugiej połowie, bo zaczęło być naprawdę usypiająco, aż do głosu doszedł Marcjanik, który zrobił dwa błędy w jednej akcji, a chwilę potem po kolejnym błędzie Arki powinno być 3:0, ale Paixao niestety nie zauważył dobrze ustawionych kolegów. I wtedy nadchodzi gol dla Arki w 70. minucie. Moim zdaniem piłkarz Lechii chowa ręce i jest nabity z kilku metrów, a zostaje podyktowany rzut wolny. Na bramkę zamienia go bardzo ładnym strzałem Dominik Hofbauer. W Lidze+Extra o tej sytuacji nic, a przecież daje ona bramkę kontaktową w meczu derbowym. Jak zwykle Canal+ obiektywizm pełną gębą… Nie mogę pojąć takiego zachowania.
Za to z programu dowiedziałem się, że Lechia powinna kończyć w 9. Ach ta niedobra Lechia, znowu sędziowie ją ciągną za uszy! To kolejna linia obrony kibiców Arki. No przecież powinni kończyć w 9! Spokojnie, ja to przeżywałem na Lechu ostatnio. Też mi to gówno dało, pokrzyczeliśmy i się rozeszliśmy.
Po bramce na 2:1 oba zespoły postanowiły dograć mecz. Lechia wychodzi jeszcze z dwoma atakami. Dwa razy akcje inicjuje Wolski. Raz podając długim przerzutem do Haraslina, który chwilę potem wywalczył rzut rożny, a raz w indywidualnej szarży. Arka wali natomiast długimi piłkami z własnej połowy w stylu „a nóż coś się uda”. Efekt tragiczny. Ostatnie 20-25 minut tego meczu bym chętnie wymazał, bo działo się zupełne NIC. Typowe derby i typowa kopanina w środku boiska.
Po meczu
Trener Nowak po meczu trafnie to ocenił – nie graliśmy źle poza końcówką spotkania. Osobiście może dodałbym jeszcze pierwsze 10 minut, kiedy Arka nas lekko zaskoczyła, ale różnice w sile rażenia było widać przez 2/3 spotkania.
Nie widział ich natomiast Antoni Łukasiewicz po spotkaniu. Uwaga! Lekcja poglądowa jak piłkarze Arki dodają sobie zasług. Najpierw Łukasiewicz stwierdza, że grali z drużyną, która walczy o mistrzostwo. Potem, że byli równorzędni, dodając do tego, że nie na co dzień Lechia wybija na oślep piłki z własnej połowy. Moje pytanie jednak brzmi, czy Arka po bramce na 2:1 stworzyła sobie jakąkolwiek sytuację do zdobycia wyrównującej bramki? Odpowiedź brzmi nie. A przecież miała ogrom wybijanych piłek, które mogła o wiele lepiej spożytkować. Niestety, nie potrafiła. Dlaczego nie potrafiła? Bo była słabszym zespołem.
Zresztą Arka w całym meczu przegrała praktycznie każdą statystykę i to nie jednym celnym strzałem, nie jednym procentem skuteczności podań, ani nie jednym procentem posiadania piłki. Arka miała trzy dogodne sytuacje, Lechia siedem. W drugiej połowie w dogodnych sytuacjach było 2-1, również dla Lechii. Nie wiem gdzie tam była równorzędność. Potem się dziwić, że w Gdańsku się śmieją z takich wypowiedzi.
Prawdą jest jednak to, że Lechia nie powinna zagrać ostatnich 20-25 minut w taki sposób. To była chęć dojechania z wynikiem do końca, a to nie zawsze kończy się dobrze. Przebił się tu minimalizm. Arka zupełnie jednak tego nie wykorzystała i w pełni zasłużenie poniosła porażkę. Ani nie fartownie, ani nie pechowo. Po prostu zasłużenie.
Nie wierzycie? Proszę bardzo oficjalne statystyki:
Posiadanie piłki: 65%-35% na korzyść Lechii
Strzały: 15-8 na korzyść Lechii
Strzały celne: 6-3 na korzyść Lechii
Rożne: 6-5 na korzyść Lechii
A jeszcze można dodać do tego bodaj 55% celnych podań Arki. No ludzie, gdzie tu był mecz na równorzędnym poziomie?
Do panów Arkowców takie małe sprostowanie: gigantyczna różnica finansowa jest między Realem a Osasuną, nie w polskiej Ekstraklasie. W tym średniej klasy meczu, a w końcówce spotkania nawet marnym widowisku byliście po prostu słabsi i trzeba to przyjąć na klatę. „Byliśmy drużyną słabszą, stworzyliśmy sobie dwa razy mniej sytuacji, przegraliśmy zasłużenie.” Proste zdanie złożone. Nie rozumiem, dlaczego wielu z was nie potrafi tego przyznać.
Macie jednak podstawy do optymizmu, ponieważ przerwaliście serię tragicznych spotkań, ale nadal w całym meczu stworzyliście sobie tylko jedną sytuację z gry po rykoszecie, a dwie sytuacje po stałych fragmentach. Poważny zespół nie liczy tylko na stały fragment. Oferuje coś więcej. Jeśli chcecie się utrzymać w Ekstraklasie – czego wam życzę, bo derby Trójmiasta sobie cenię bardzo mocno – to musicie nauczyć się grać piłką, a nie tylko liczyć na odbitą piłkę, albo tłok w polu karnym. To właśnie decyduje o tym, że Lechia biję się nadal o mistrzostwo Polski, a Arka będzie bić się o utrzymanie.