Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Gol w Gdyni zapewnił awans do Grupy A Koronie Kielce. Wyrównujące trafienie Jose Kante z rzutu karnego dla Wisły Płock w meczu z Arką sprawiło, że do Grupy B spadło Zagłębie Lubin, w Kielcach natomiast wybuchła euforia!
W ostatniej i decydującej kolejce Lotto Ekstraklasy Korona Kielce podejmowała Bruk Bet Termalicę. Wiele osób twierdziło, że to prawdziwy hit z kilku powodów. Po pierwsze oba zespoły miały jeszcze szansę zagrać w grupie mistrzowskiej i zwycięstwo którejś z tych drużyn zapewniłoby definitywnie ten sukces. Po drugie na Kolporter Arenę pierwszy raz od roku wrócił zorganizowany doping, dzięki porozumieniu nowego prezesa Korony – Krzysztofa Zająca z fanatykami złocisto-krwistych. Pewny był również rekord frekwencji kibiców Korony w tym sezonie. Na stadionie zasiadł niemalże komplet publiczności, co w Kielcach zdarza się bardzo rzadko. Korona od czasu wprowadzenia reformy ESA37, ani razu nie zdołała się załapać do górnej części tabeli. Kielczanie stanęli więc przed historyczną szansą.
*
Zaskoczeniem w tym meczu była nieobecność Ilijana Micanskiego w kadrze meczowej. Bułgar prawdopodobnie przez kontuzję musiał odpuścić tak ważny mecz. Na przedmeczowej konferencji trener Bartoszek mówił, że sporo zawodników Korony było mocno pobijanych po ciężkim spotkaniu wyjazdowym z Legią. Pierwsza jedenastka wyglądała jednak przyzwoicie. Dokładnie tak samo, jak w ostatnim meczu.
Kielecki młyn był maksymalnie zapełniony i jeszcze przed rozpoczęciem meczu fanatycy dali próbkę swoich możliwości przypominając starą, dobrą atmosferę na Kolporter Arenie. Teraz dopiero widać było jak bardzo brakowało tego dwunastego zawodnika.
Pierwsze minuty były ostrożne ze strony obu zespołów. Żadna nie chciała się szybko otworzyć i spokojnie starała się uporządkować grę. Oprócz dobrego strzału Jacka Kiełba z dystansu nie wydarzyło się nic ciekawego w przeciągu pierwszych 30 minut. Mecz obfitował w sporo fauli i niedokładnych podań. Wyróżniającym się piłkarzem był Vlastimir Jovanović, który grał w Koronie przez kilka lat. Bośniak był bardzo aktywny i często próbował indywidualnych akcji. Linia obrońców Korony ustawiona była dość wysoko, dzięki czemu Termalika mogła wyprowadzać groźne akcje. Niepewny był kapitan Korony Radek Dejmek, który popełniał proste błędy.
Gospodarze grali jakby byli zestresowani stawką tego meczu. Zupełnie inaczej Korona grała swoje poprzednie mecze na własnym stadionie. Końcówka pierwszej połowy należała do Korony, lecz nie udało się strzelić upragnionego gola. Do przerwy wynik pozostał bezbramkowy.
Pierwsza część nie była porywająca, kibice na pewno liczyli na lepszy mecz.
***
Na drugą połowę oba zespoły wyszły bez zmian w składzie. Kielczanie drugą odsłonę meczu zaczęli dużo odważniej i to oni starali się prowadzić grę. Mimo tego w 56. minucie meczu Termalika objęła prowadzenie, po niepotrzebnym wyjściu z bramki Milana Borjana. Dawid Nowak dobił strzał po dośrodkowaniu z prawej strony. Korona rozpaczliwie próbowała doprowadzić do wyrównania ale brakowało jej zdecydowania w rozegraniu piłki. To był chyba najgorszy mecz w wykonaniu Korony na własnym stadionie w tym sezonie.
W końcówce Korona strzeliła gola, lecz sędzia go nie uznał z powodu spalonego. Mimo wszystko Korona pozostała w grupie mistrzowskiej. Kielczanie przegrali mecz z Termalicą, a jednak radość piłkarzy i kibiców była ogromna.
Po meczu powiedzieli:
Marcin Węglewski: Cieszymy się bardzo, bo wiedzieliśmy, że tylko zwycięstwo da nam ósemkę. Drużna pokazała, że stać ją na dobrą grę. Dziękuję piłkarzom za zaangażowanie, wolę walki i dobrą grę piłkarską. Nie stawiam nic na ostrzu noża i przede wszystkim spokój przed meczem był kluczem. Liga jest długa i są fazy, kiedy niektórzy nie są w stanie zagrać na odpowiednim poziomie pod względem fizycznym. Dlatego robiłem te zmiany, by dać impuls innym zawodnikom. Taka jest praca trenera, że jeżeli wyników nie ma, to nie znajdzie się zatrudnienia. To są słowa Oresta Lenczyka, którego uważam za autorytet.
*
Maciej Bartoszek: Popełniliśmy w meczu ogromny błąd, po którym straciliśmy bramkę. Do ostatniej minuty chcieliśmy wyrównać, by awansować do górnej ósemki. Później nastąpił zwrot akcji i ta praca, którą wykonaliśmy dała nam awans. Może nawet za bardzo chcieliśmy dzisiaj zagrać dobry mecz dla naszych kibiców i historycznego awansu? Zawodnicy się spięli i nie byliśmy zespołem, do którego przyzwyczailiśmy w Kielcach.
Kontrolowaliśmy ten mecz i wiedzieliśmy, że musieliśmy dążyć do tego, by zdobyć tego gola na remis. Przez chwilę znaleźliśmy się w piekle, ale wkrótce byliśmy w niebie. Błąd, który popełniliśmy nie powinien się zdarzyć, bo z tą piłką mogliśmy zrobić wszystko. Ogromna huśtawka nastroju po nieuznanym golu. Mieliśmy trochę tych sytuacji ale nic nie chciało wpaść.
My bardzo chcieliśmy awansować do ósemki nie tylko dlatego, żeby mieć spokój, ale dla siebie aby udowodnić, że na to zasługujemy i potrafimy grać w piłkę z najlepszymi.
Niedługo powinny być decyzje, którzy zawodnicy będą mieli pole do popisu. Chce, aby Korona grała dobrą piłkę i stawiamy sobie wysokie cele. Termalika zagrała dobry mecz. Agresywnie doskakiwali i byli dobrze zorganizowani. Za dużo miejsca zostawialiśmy w środku pola, a całą sytuację zawaliła stracona bramka. Termalice ciężko strzelić gola, bo dobrze bronili. Dzisiaj nie tylko Borjan zawinił przy stracie gola, ale zabrakło komunikacji. Milan niepotrzebnie wyszedł i mógł sparować piłkę w drugą stronę, ale przede wszystkim zabrakło komunikacji.