Obserwuj nas

Jagiellonia Białystok

Ekstraklasa, bloody hell!

Ciężko było można sobie wyobrazić bardziej emocjonujący finisz LOTTO Ekstraklasy niż to, z czym mieliśmy do czynienia w 37. kolejce. Lech Poznań podzielił się punktami z Jagiellonią Białystok (2:0) 2:2, a Legia Warszawa bezbramkowo zremisowała z Lechią Gdańsk (0:0) 0:0. Mistrzostwo celebruje stolica, a największym przegranym pozostaje bierny zespół z Gdańska. Lech Poznań kończy sezon na 3. miejscu i zapewnia sobie grę na arenie europejskiej.

Gra o pełną stawkę

Lechici mieli jedno zadanie. Być albo nie być, zagrać o pełną stawkę. Dodatkowo musieli oczekiwać na wieści z Warszawy i liczyć na pomocną dłoń Lechii Gdańsk. Swój plan piłkarze Nenada Bjelicy w pierwszej połowie wykonali perfekcyjnie.  Szybkie akcje skrzydłami nie raz powodowały zamieszanie w szeregach defensywnych gości. Pierwszy raz ukąsił Radosław Majewski, który w 11. Minucie otrzymał podanie od Macieja Makuszewskiego. Nadzieje na cud były coraz większe. Gospodarze po utracie bramki byli oszołomieni przebiegiem zdarzeń. Jednak to nie było ostatnie słowo gości w pierwszej połowie. Lech Poznań szedł po swoje i w 39. minucie po absolutnie fantastycznym podaniu Darko Jevticia bramkę zdobył Łukasz Trałka.

Gorące głowy

W Warszawie wynik nie ulegał zmianie, a przebieg pierwszej połowy można było określić atmosferą rodem z polskiej plaży. Każdy rozstawił swój parawan i był zadowolony z miejsca, jakie zdobył. Podobnie miała się postawa lechitów w drugiej połowie. Poznańscy zawodnicy rozpoczęli pilnowanie zdobyczy z pierwszych trzech kwadransów, natomiast zawodnikom Probierza czas upływał nieubłaganie. Z minuty na minutę łapali wiatr w żagle. Sygnał do ataku wysłał w 77. minucie Góralski, który po podaniu Novikovasa zdobył trafienie kontaktowe. Ciekawie zrobiło się dopiero dziesięć minut później, kiedy to asystujący zamienił się rolami i tym razem wyrównał stan spotkania po asyście Świderskiego. Dodatkowym smaczkiem było doliczenie aż dziesięciu minut przed arbitra głównego.

Ekstraklasa, bloody hell!

Mecz w stolicy dobiegł końca. Cała Warszawa trzymała kciuki za Lecha, aby nie dał sobie strzelić gola. Końcowy gwizdek i oczekiwanie na fetę. Błagalnym wzrokiem spoglądali również piłkarze Lechii Gdańsk, dla których wynik panujący w Białymstoku był całkowitą porażką. Czwarte miejsce bez europejskich rozgrywek. Emocji nie brakowało. W 88. minucie nerwy puściły Darko Jevticiowi, który pozazdrościł Sławomirowi Peszce i obejrzał czerwoną kartkę. Ręce składające się w modlitewnym geście i błagalne myśli. Od Gdańska do Poznania, z Poznania do Białegostoku z powrotem do Warszawy. Nic więcej się nie wydarzyło. Mistrzem Polski LOTTO Ekstraklasy 2017/2018 została Legia Warszawa.

Czyn haniebny

Na szczególnie negatywną ocenę w spotkaniu zasługuje Marcin Robak. Król strzelców przemijającego sezonu pokazał całkowity brak klasy oraz szacunku do własnego szkoleniowca. Schodząc z boiska i ustępując placu gry Nickiemu Bille Nielsenowi, nie tylko zignorował osobę Nenada Bjelicy, ale w sposób całkowicie urągający klasie postanowił odpyskować szkoleniowcowi w geście niezadowolenia z podjętej decyzji. No cóż, Marcinie Robaku, prawdopodobnie w Poznaniu nie będziesz już mile widziany. Warto przypomnieć, że napastnik w pierwszej połowie zmarnował świetną okazję na zdobycie gola, ale przestrzelił obok bramki.

Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Jagiellonia Białystok