We wtorek poznamy najbliższą przyszłość Ruchu Chorzów, który albo dostanie licencję na grę w 1. lidze, albo podzieli los swojego łódzkiego przyjaciela – Widzewa i zacznie wszystko od początku w IV lidze. Komisja Licencyjna na posiedzeniu w ostatni poniedziałek postanowiła o osiem dni odroczyć sprawę „Niebieskich”, którzy do dzisiaj muszą m.in. uregulować zaległości wobec piłkarzy czekających na należne im premie. Obecna sytuacja finansowa klubu jest w opłakanym stanie. W następnym sezonie – bez pieniędzy z praw telewizyjnych za grę w Ekstraklasie – będzie jeszcze gorzej. Czy opłaca się ciągnąć ten wózek dalej?
Ruch zostaje w 1. lidze, ale co potem?
Prezes i działacze Ruchu powinni zadać sobie bardzo ważnie pytanie: Czy w obecnej sytuacji dla ich klubu najlepszym rozwiązaniem jest granie na zapleczu Ekstraklasy i jednoczesne wieczne zapełnienie dziur budżetowych, robienie w konia Komisję Licencyjną, a także grzęźnięcie w bagnie po uszy przez następne lata? Jeśli Ruch otrzyma licencje na grę w Nice 1. lidze, to jego podstawowym celem pewnie będzie awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Tylko czy z taką drużyną w ogóle da się go wywalczyć? Niestabilna sytuacja finansowa nie zachęca piłkarzy do zasilenia chorzowskiego zespołu, nie mówiąc już o późniejszym pozostaniu w nim w razie kolejnych problemów. Jak mawiał klasyk: „Nie ma sianka, nie ma granka”. Przykłady Lipskiego i wcześniej Ćwielonga dobitnie pokazują, że na samej miłości czy nawet przywiązaniu do barw nie da się zbudować silnej drużyny.
Budujemy, budujemy nowy klub
Rozpoczęcie budowy „nowego” Ruchu od IV ligi jest przede wszystkim uwolnieniem się od długów. Najprawdopodobniej powstanie wtedy nowa spółka, która zacznie stawiać chorzowskiego kolosa na nogi. Najbardziej optymistyczna, ale jednak bardzo realna wersja zakładałaby wywalczanie awansu co roku i po czerech latach powrót oczyszczonej drużyny do elity. W takich sytuacjach wiele zależy od kibiców, o których Ruch nie musi się martwić. Jeśli mecze „Niebieskich” będą cieszyły się zainteresowaniem, to wesprą ich kolejni nowi sponsorzy, z którymi napłyną fundusze ułatwiające wspinanie się po ligowych szczeblach.
„Rozpocząć z czystą kartą” – mówi się łatwo. Jednak nie każdy jest Pogonią Szczecin i potrafi po paru latach znowu grać w lidze, z której został zdegradowany. Wiele klubów, które miały zacząć od nowa i szybko powrócić na dawne miejsce w hierarchii, do dziś tuła się po niecieszących się zbytnim zainteresowaniem annałach polskiego futbolu. Polonia Warszawa najpierw dwa razy awansowa rok po roku, a następnie w pierwszej próbie odbiła się od II ligi, przez co musi wrócić szczebel niżej. Do tego nie jest pewna kolejnego awansu, bo w następnym sezonie będzie musiała zmierzyć się z dwiema łódzkimi drużynami: Widzewem i ŁKS-em, które nie zamierzają zmarnować kolejnych dwunastu miesięcy na granie w mało znaczących rozgrywkach. ŁKS już czwarty rok będzie walczył w 3. lidze, Widzew drugi.
Czas na nowe rozdanie
Nie da się jednoznacznie określić co dla Ruchu jest w tym momencie lepszym rozwiązaniem. Z jednej strony można grać w przyzwoitej lidze i posiadać olbrzymie długi. Z drugiej: spróbować od nowa i równocześnie podjąć ryzyko podzielenia losu innych drużyn, które napotykały problemy w powrocie do Ekstraklasy. Mimo wszystko skłaniam się jednak do drugiej opcji. Ruch jest za dużym klubem zarówno historycznie jak i kibicowsko, żeby tak po prostu mógł zniknąć z futbolowej mapy Polski. Poza tym „Niebieskich” stać na szybki powrót do elity i walkę w Ekstraklasie o coś więcej niż tylko o utrzymanie.
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.