Jagiellonia Białystok
Upadek białostockiego domku z kart czy dziura w jednej ze ścian?
-
Autor
Maciej Rogowski

Jagiellonia po pełnym negatywnych emocji spotkaniu przegrała u siebie z Sandecją 1:3. Była to pierwsza ligowa porażka na własnym stadionie od grudniowego meczu z Wisłą Płock. Z jednej strony sporo kontrowersji wywołało VAR-owe sprawdzenie pierwszej bramki dla Sandecji, a z drugiej żółto-czerwonym po raz pierwszy w tym sezonie zabrakło szczęścia, które mieli w pierwszych 3 kolejkach.
Spotkanie przebiegiem przypominało mecz u siebie z… Gabalą. Jagiellonia przez większość meczu rozgrywała piłkę, próbowała swoich sił z przodu, ale brakowało jej skuteczności i spokoju w defensywnie, szczególnie przy kontratakach. O VAR-ze jeszcze wspomnę, ale prawda jest taka, że gdyby lepsza organizacja w obronie to do sytuacji bramkowych, a w konsekwencji goli dla Sandecji by nie doszło. Pomyłki w ustawieniu z meczu z Górnikiem dokładnie przeanalizowali eksperci w studiu Canal Plus, a zespół nie wyciągnął z nich chyba żadnego wniosku.
Defensywa trenera Mamrota mimo tych samych składników, co ta trenera Probierza, nie jest niestety żelazna i to wydaje się być największym problemem obecnej Jagiellonii. Nie graliśmy w tym sezonie z żadną z ekip, która w ofensywie próbuje przejąć inicjatywę i nie chowa się za podwójną gardą tak jak robił to Górnik czy Sandecja. Obrona robiąca proste błędy nie poradzi sobie z Wisłą, Lechem czy Lechią. Nie wspominam tu o Legii, bo na ten moment nie wiadomo, co są w stanie sobą zaprezentować.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=SZw6hbLNg7Y” align=”center”]
***
Ogólnie jestem przeciwnikiem napinania się na sędziów. To ludzie wykonujący swoją pracę i tak jak każdy mogą popełniać błędy. Nie jest oczywiście uczciwe, gdy błąd bezpośrednio zaważy na wyniku. Tutaj było kilka innych czynników. Zastanawia mnie jednak fakt po co wprowadzać nową technologię do Ekstraklasy skoro ludzie ją obsługujący nie potrafią iść wedle wcześniej ustalonych zasad. Sędzia Gil siedząc w busie miał do wglądu kilkanaście kamer z całego stadionu i zamiast przeanalizować akcję krok po kroku, sprawdził ją tylko pod względem spalonego, nie patrząc na ewidentną rękę Brzyskiego. Człowiek bierze za wykonywaną pracę pieniądze, wcześniej sporo ekspertów zwracało mu uwagę na popełniane błędy, a teraz siedząc w wyciszonym busie, bez presji trybun, olewa znaczący czynnik, który powinien wpłynąć na przerwanie akcji. Dla mnie to totalna abstrakcja.
***
Jak już analizujemy przebieg meczu, to warto pochylić się też nad ofensywą Jagiellonii. Nikt nie zaprzeczy, że obecna ekipa ma potencjał ofensywny. Sporo na boisku graczy kreatywnych, przeciwieństw fizycznych Mongołów, którzy z piłką mogą zrobić naprawdę sporo. Novikovas biegał za trzech i kreatywnością przewyższał na boisku wszystkich. Pospisil nadal nie wykorzystuje swojego potencjału, mimo że technikę użytkową ma nawet wyższą od Litwina. Dodatkowo mamy na boisku niezawodnego Cernycha i pudłującego Sheridana. Ta czwórka w optymalnej dyspozycji i przy odpowiednio wybranej taktyce powinna windować Jagiellonię do końca obecnego sezonu na ekstraklasowe wyżyny. Transfery powinny jedynie wzmocnić rywalizację na kluczowych pozycjach i poszerzyć kadrę.
Co jest nie tak w obecnej ofensywie skoro momentami wygląda na niezorganizowaną, a jak już dochodzi do sytuacji to większość strzałów mija bramkę? Tylko kolejne mecze dadzą rozwiązanie, a nikt nie wie, czy zatrybi pomysł trenera Mamrota, czy konieczna będzie zmiana szkoleniowca. Jeżeli spotkania dalej będą układały się w ten sposób jak niedzielny, to wygrać z Jagiellonią będzie mógł niestety każdy.
