Wyobraźcie sobie, że istnieje Równoległy Świat. W tamtym wymiarze @bydlaq182 wstaje rano i zabiera się do napisania tekstu na watch-esa. Portalu, na którym kibice danej drużyny z Ekstraklasy mogą opisać swoimi słowami mecz ich ulubionej drużyny. Portalu, który jest tłumaczony na 12 języków i ma miliard odsłon miesięcznie. Nie dziwi to nikogo, wszak Ekstraklasa to najbogatsza liga świata.
Maciek jest szczęśliwym kibicem sukcesu, innych Wisła nie ma. Niedawno po raz 4. z rzędu wygrała Ligę Mistrzów i obroniła mistrzostwo w 12. kolejnym sezonie. Zdobytych pucharów Polski nikt nawet nie liczy, bo po co? Dzisiaj Maciek będzie opisywał kolejną masakrę nad Lechią Gdańsk. Wisła znowu zwalcowała przeciwnika, nie dopuszczając przeciwników do oddania choćby niecelnego strzału. Maciek stara się jak może, żeby kogokolwiek zachęcić do przeczytania, ale pisząc w kółko to samo trudno o zaskoczenie czytelnika. Już nawet @NoPawel się wkurzał, że musi się spiąć, chociaż dobrze wiedział, ze sam nic lepszego by nie wyrzeźbił. Bo jak opisywać ten sam mecz na różne sposoby? Ile razy tak się da? Na Twitterze cisza, nie ma kogo skrytykować, nie ma podstarzałych napastników i pomocników marnujących sytuacje. Nie ma niezbyt wysokiego krewkiego grajka, który nikomu nie podaje, a pretensje ma do całego świata. „Kurwa, szkoda, że nie padł remis po nudnym meczu. Ale bym miał pole do popisu” – pomyślał tamten Maciek.
„Kurwa, szkoda, że Wisła nie rozwalcowała Lechii z 7-0 po błyskotliwej grze, nie dając im podejść pod bramkę, ale bym miał pole do popisu…” – pomyślałem ja, po sobotnim meczu. Witajcie w naszym wymiarze (:D). Wiem, że wstęp trochę przydługawy, ale musiałem (nazwisko zobowiązuje :D). Chciałem zobrazować jak ciężko jest mi ostatnio opisywać mecze Wisły, które chociaż grane są z różnymi drużynami i mają odmienne końcowe wyniki, to wszystkie wyglądają bardzo podobnie. Czuję się trochę, jak grajek disco polo. Odkryłem to przypadkiem jadąc w pracy z kumplem, który katował mnie tą muzyką. Te wszystkie piosenki od ponad 20 lat mają ten sam rytm, te same bębny, tylko słowa się zmieniają. Dokładnie to samo robię ja, starając się opisać kolejny taki sam nijaki mecz w inny sposób.
Czy podobał mi się mecz z Lechią? I tak i nie. W dawnych czasach klepali do obrzygu w środku pola bez żadnej intensywności. W początkowych meczach pod wodzą Kiko – laga pod pole karne, a jeśli nie wyszło to… LAGA jeszcze raz! Podoba mi się to, że chłopaki przynajmniej próbowali wymieniać między sobą podania i jakoś urozmaicać tę grę. Raz przerzut na skrzydło, raz próba krótkiego rozegrania, jakiś drybling. Może efektów jeszcze nie ma za wiele, ale jest pomysł i wydaje mi się, że po przerwie na kadrę będzie wyglądać to dużo lepiej. Najzwyczajniej w świecie zawodnicy pograją ze sobą i zaczną się rozumieć. Napiszę coś mało popularnego, ale wydaje mi się, że naszym liderem w ostatnich meczach nie jest Carlitos, a Maciek Sadlok. Maciek robi nam grę i z tyłu i z przodu. Wystarczyło, że Małecki zaczął mu podawać (albo znikać na prawej stronie) i nagle wszystkie rajdy Maćka mają sens, pojawiają się asysty i gole napastnika.
A teraz jedziemy równo z trawą…
Celowo piszę napastnika, bo Brożek wygląda jak milioner, który w akcji #12Bohater wpłacił gruby hajs i przez to ma zagwarantowane minuty na boisku w trakcie ligi. Chłop nie gra nic, zabiera miejsce w składzie i w moim przekonaniu, jeśli nie mamy napastnika na zmianę, to lepiej wystawić kogoś, kto przynajmniej będzie biegał i pomagał drużynie. To samo z Boguskim. Kiedy parę miesięcy temu pisałem tekst o szanowaniu legend klubu, liczyłem po cichu, że legendy klubu owszem dostaną kontrakty, ale będą w grupie bardziej po to, żeby pomóc wdrożyć się młodszym/nowym graczom, pokazać im jak wygląda liga, ale bardziej na treningu i z sektora rodzinnego, a nie w meczowej 18!
Na twitterze była fajna ankieta „kto cię najbardziej zawiódł z obecnej kadry Wisły: Brożek, Boguś, Mały czy ktoś inny”. Zaznaczyłem Brożka i w tym samym momencie zrozumiałem, że popełniłem błąd. Powinienem zaznaczyć Małeckiego. Bo, o ile po tamtej dwójeczce nie spodziewałem się niczego dobrego w tym sezonie, tak Małecki zawodzi mnie strasznie. Nie podaje, nie ciągnie gry, podejmuje złe wybory, a na końcu macha rąsiami i pokazuje światu, jaki on niezadowolony z tego, że jest zmieniany. I jeszcze to otwarte krytykowanie trenera o dobór taktyki na mecz… Komuś się tutaj ewidentnie w głowach popierdoliło, a mając doświadczenia z przeszłości, możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, którym zawodnikom coś nie pasuje. Nie posądzam Patryka o umiejętność czytania ze zrozumieniem zdań wielokrotnie złożonych, dlatego mój przekaz jest taki: Zapierdalaj, podawaj lepiej ustawionym kolegom z drużyny, zaakceptuj to, że nie zawsze będziesz najważniejszy na boisku, a jeśli nie podoba ci się taktyka to zrób sobie kurs UEFA PRO, zostań trenerem Wisły i ustaw drużynę po swojemu.
Sędziowski Erasmus
Każda nacja, jeśli chodzi o granie w piłkę, ma jakieś wrodzone wady. Każdy rejon świata piłkarskiego ma coś, co wkurwia i nie ma jak tego wyplenić. U Nas się chleje, na Wyspach zdradza żony, w Niemczech są Niemcami i to wystarcza w zupełności, a na południu Europy się sędziuje. Małecki będzie uczył trenera taktyki na mecz, a hiszpański zaciąg, kurwa, będzie doszkalał sędziów. Carlitos wziął się za doszkalanie arbitrów z zakresu upominania zawodników kartkami, a Llonch będzie dorabiał na drugim etacie wyłapując spalone. Efekt jest taki, że Lopez za machanie łapą w górze zarobił żółtą kartkę, a Pol z łapą w górze sprezentował gola dla Lechii. Głowa powinien im te łapy drzwiami poprzetrącać, żeby się nauczyli raz na zawsze.
Ekspertom z NC+ do głowy tłuc, że chcieć, to niestety nie zawsze móc…
Patrzę w sobotę na ten mecz, nuda, myślę :” O, Panie, będzie rzeźbione, bo tu nie ma co opisywać”. I nagle Pan Kazek Węgrzyn upatrzył sobie Veleza, który w moim przekonaniu z meczu na mecz wygląda coraz pewniej, super czyści środek pola w powietrzu i na ziemi (od tego jest defensywny pomocnik, nie od rozgrywania!), i zaczyna mądrości z podręcznika dla akwizytorów: – Noo, ja nie wiem czy to dobry zawodnik na Wisłę. Wisła powinna Polaków ściągać i Polakami grać, bo jest tych Polaków tyle.
– Kurwa, Kazka porwało Ufo, wyczyścili mu pamięć i On myśli, że jest rok 1998, Wisła ma złotą kartę Visa, a Polska Kałużnymi, Sobolewskimi i Siadaczkami stoi – pomyślałem. Uznałem, że zasugeruję panu Twarowskiemu, żeby ściągnął Pana Kazka na ziemię, bo odleciał jak Felix Baumgartner balonem. Na piłkarza takiego jak Velez – tyle, że z naszym paszportem – to nawet ich ukochanej Legijki nie stać, a co dopiero biednej Wisły. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Pan Andrzej wyjebał granat spod klawiatury, że „byłbym ostrożny z tym pouczaniem, bo Velez to przeciętny piłkarz”. No, ale to może ja jestem idiotą, który gada od rzeczy w tej zabawie? Poszukam Polskiego Veleza. Wrzuciłem ogłoszenie na TT, bo tam są mądrzejsi ode mnie. „Szukam Polskiego zawodnika 24-27 lat, grającego jako DMF, skutecznego w odbiorze jak i w walce w powietrzu, nie mającego problemu z podaniem do kolegi, najlepiej za darmo. A jak nie to za piłkę, pompkę i paczkę gum orbit, bo tak przyszedł Velez”. Efekt jest taki, ze nawet nasz twitterowy @Bogo136 rozłożył ręce z bezradności, bo nie ma takiego polskiego piłkarza, który dawałby tyle drużynie, jednocześnie byłby w zasięgu finansowym obecnej Wisły. No, ale to oni zapewne mają rację, bo są ekspertami za gruby majonez, a ja tylko się wygłupiam na tym portalu dla kibiców..