Obserwuj nas

Jagiellonia Białystok

Minimalistyczna Jagiellonia i bezzębna Legia

Na początku warto zaznaczyć, że niedzielne spotkanie było z tych beznadziejnie nudnych. Intensywnością przypominało chyba tylko inaugurację na stadionie w Niecieczy. To strasznie psuło oglądanie meczu Jagiellonii z Legią. Meczu, na który czeka się zawsze z wypiekami na twarzy. Nie mam ochoty komentować sytuacji z kibicami gości. Sympatycy dwóch stron napinką podkreślili podobieństwa animozji piłkarskich do politycznych i dodatkowy głos nie ma większego sensu.

fot. Maciej Rogowski

Niedzielny wieczór udowodnił to, na co można było bez większego problemu zwrócić uwagę od samego początku sezonu. Jeden i drugi zespół nie ma ani klasowego, ani solidnego napastnika. Legia w podobnym stanie kadrowym wygrała w poprzednim sezonie mistrzostwo, lecz miała wtedy jeszcze Vadisa. Jagiellonia męczy się na przemian z Sheridanem i Sekulskim. Pierwszy nie może trafić do siatki, a drugiemu nadal odrobinkę brakuje do brania na siebie odpowiedzialności i przesądzania o wynikach w meczu takim jak niedzielny. Ireneusz Mamrot na konferencji prasowej powiedział, że był to najlepszy taktycznie mecz Jagiellonii w tym sezonie. I to kolejna przesłanka by utwierdzić się w przekonaniu, że ten mecz był zwyczajnie nudny, porównywalny do partii szachów. Poza kilkoma zrywami ofensywnymi na boisku tak jak i na trybunach nie działo się praktycznie nic. Mijały kolejne minuty, a ja tak jak czekałem na to spotkanie od początku sezonu, to zastanawiałem się kiedy zacznie się dziać coś co zapadnie w mojej pamięci na dłużej niż dwa dni. Z biegiem minut okazało się, że taktyczna maestria trenera Mamrota (jeśli nie blefował i rzeczywiście założył taki scenariusz) przyniosła oczekiwane skutki.

[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=9thzVfT0j6A” align=”center”]

Legia traciła piłki po każdym ataku pozycyjnym, ale Jagiellonia nie potrafiła tego wykorzystać. Zespoły przecinały się nawzajem tak do 87. minuty. Wtedy piłkę na skrzydle przejął Fedor Cernych. Te porównania będą hiperbolą, ale to wyglądało tak naturalnie jak kolejne zejście do środka Arjena Robbena czy Cristiano Ronaldo. Z inną obroną Litwin by pewnie sobie nie poradził, bo Legioniści nie wiedzieli co się dzieje i pozostawali bierni na ruchy Cernycha. Zawodnik Jagi zrobił dokładnie to na co miał ochotę. Szkoda, że takiego finiszu nie zaliczył w maju. To byłby gol na miarę mistrzostwa Polski. Gol-pomnik przypominany latami. Byłby, ale stał się po prostu wyjątkowym trafieniem i pewnego rodzaju ulgą. Jagiellonia nie potrafiła pokonać Legii od 8 lat, kiedy warszawską obroną zabawiał się jeszcze Kamil Grosicki. Kibice, szczególnie ci młodzi zapatrzeni w drużynę z najnowszej historii, dostali to na co mieli ochotę. Mogą czuć dumę i chwilową wyższość nad Legią do marcowego rewanżu przy Łazienkowskiej. Sam zespół dostał punkty, które pozwoliły utrzymać się w ligowej czołówce.

[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=NgocCqhgAmg” align=”center”]

Boję się strasznie, że to zwycięstwo może bezsensownie rozbudzić apetyty sympatyków Żółto-Czerwonych. Jagiellonia ma pomysł na grę, zdobywa bramki i punkty, a pozycja w tabeli zespołu z Białegostoku jest bardzo zadowalająca. Wciąż brakuje jakości na pozycji numer 9 i nadal nie wiemy jak ostatecznie wpłyną na Jagę wczesne występy w europejskich pucharach bez przerwy na odpoczynek. Pamiętamy doskonale jak wyglądał początek sezonu 2015/16. Zespół Probierza regularnie punktował, zanotował remis z Legią i wygraną z Lechem, a później – mówiąc potocznie – spuchł i o utrzymanie bił się do końca rundy dogrywkowej. Super byłoby widzieć zespół grający efektownie i efektywnie i łamiący stereotyp „pocałunku śmierci” na przestrzeni całego sezonu. Utrzymując rozsądną politykę transferową Jagiellonia ma szanse walczyć do końca o najwyższe cele. Ciekawe tylko na ile to możliwe.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Jagiellonia Białystok