Korona Kielce pokonała Wisłę Płock po niezbyt widowiskowym meczu. Kielczanie dopisują sobie kolejne 3 punkty i pną się w górę tabeli. Strzelcami bramek byli Mateusz Możdżeń oraz Ivan Jukić, który okazał się jokerem w talii Gino Lettieriego.
Sytuacja kadrowa Korony znacznie się polepszyła. Do zdrowia wróciło kilku kluczowych zawodników i Gino Lettieri wreszcie nie miał problemu ze skompletowaniem meczowej „osiemnastki”. Bartosz Rymaniak zdołał się wykurować i znalazł się w pierwszym składzie na to spotkanie.
W przerwie na reprezentację Korona nie odpoczywała. Trener Gino Lettieri przeprowadzał intensywne treningi. Zaplanowany sparing z Cracovią nie doszedł do skutku, gdyż „Pasy” zdecydowały odwołać to spotkanie ze względu na złą sytuację kadrową.
***
Na samym początku meczu Maciej Gostomski popisał się fantastyczną interwencją na linii bramkowej i potwierdził, że jest w świetnej dyspozycji. Korona źle weszła w ten mecz. Zawodnicy popełniali proste błędy, dzięki którym Wisła przeprowadzała groźne ataki. Maciej Gostomski musiał być bardzo czujny. Niejednokrotnie ratował swoich kolegów przed stratą gola.
Mocną stroną Wisły Płock są stałe fragmenty gry w wykonaniu Dominika Furmana. Kilka razy jego centry sprawiały sporo kłopotów kieleckim obrońcom. Korona była zespołem słabszym, ale pierwsza trafiła do siatki. Sędzia Kwiatkowski nie uznał jednak trafienia Elii Soriano. Technologia VAR pokazała, że Włoch był na pozycji spalonej. Był to jeden ze słabszych meczów Korony na Kolporter Arenie w tym sezonie. Korona okazała się być konkretniejsza. Dobry strzał z rzutu wolnego oddał Mateusz Możdżeń i fatalnie zachował się Seweryn Kiełpin, który próbował łapać piłkę. Tą „interwencją” zaszkodził tylko swojej drużynie i Korona objęła prowadzenie.
W przerwie to kielczanie mogli być dumni, aczkolwiek powinni mieć świadomość, że nie grali dobrego spotkania. Wisła Płock mogła żałować niewykorzystanych sytuacji, których miała całkiem sporo, ale na Macieja Gostomskiego nie było mocnych. Kto wie, może słaba dyspozycja była spowodowana przerwą na reprezentacje i brakiem rytmu meczowego.
Kibice, którzy przyszli na ten mecz w chłodny wieczór, mogli mieć nadzieję na zupełnie inny obraz gry w drugiej części meczu. Korona nieraz grała dwie bardzo różne połowy, dzięki solidnej mobilizacji w szatni oraz korektach w ustawieniu, które przeprowadzał Gino Lettieri.
Pierwsze minuty zapowiadały, że tak właśnie będzie. Na drugą połowę Korona wyszła znacznie pewniejsza siebie. Wisła natomiast bardzo zmobilizowana, gdyż uparcie dążyła do wyrównania. Goście mieli mnóstwo dośrodkowań z obu stron, ale wszystkie niedokładne. Nie zmienia to faktu, że z dużą łatwością radzili sobie na skrzydłach.
Na boisku pojawił się Radek Dejmek, kapitan Korony wrócił do gry po kilku miesiącach przerwy spowodowanej poważną kontuzją kolana. Koronie brakowało zrozumienia w podbramkowych sytuacjach. Czasem wystarczyło jedno dokładne podanie i gospodarze mogliby znaleźć się w doskonałej sytuacji na podwyższenie wyniku. Zwłaszcza, że Wisła bardzo się otworzyła, zostawiając sporo miejsca. Udało się to chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Świeżo wprowadzony Ivan Jukić wykończył dośrodkowanie z narożnika Jacka Kiełba. Co za wejście smoka młodzieżowego reprezentanta Bośni i Hercegowiny! Trzeba przyznać, że z meczu na mecz ten zawodnik robi duże postępy. Korona ma z niego dużą pociechę i jest wielce prawdopodobne, że w przyszłości odejdzie za dużą sumę pieniędzy. To jest kolejny przykład charakteru zespołu Korony. Ten mecz od początku nie układał się dla nich pomyślnie, a jednak przetrwali intensywne ataki płocczan i wykorzystali swoje sytuacje. Właśnie w takich meczach poznaje się dobry zespół.
Korona po raz kolejny udowadnia, że warto przychodzić na stadion, by ich oglądać. Nawet jeśli mecz nie jest porywający, oni gwarantują walkę i zaangażowanie w każdym sektorze boiska.
Korona kontrolowała przebieg spotkania w ostatnich minutach i spokojnie dotrwała do końca meczu, który ostatecznie wygrywa. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i Wisła Płock ma czego żałować. Na pochwały zasługuje też Maciej Gostomski, który dzisiaj znów był bohaterem wielokrotnie ratując drużynę przed stratą gola. Wisła Płock, odkąd wróciła do Ekstraklasy, notuje same porażki z kielecką drużyną. Ewidentnie nie leży im ten przeciwnik, ale warte uwagi jest to, że w Kielcach prawie wszystkim gra się ciężko. Kolporter Arena powoli znów się odradza i śmiało można powiedzieć, że twierdza Kielce wróciła.
Po meczu powiedzieli:
Jerzy Brzęczek: Dzisiaj przekonaliśmy się jak piłka jest brutalna. Zagraliśmy najlepsze spotkanie w rundzie jesiennej. Powinniśmy pierwsi wyjść na prowadzenie. Nie wykorzystaliśmy sytuacji i wracamy do Płocka bez punktów. Jestem dumny z gry swojego zespołu, ale nie mieliśmy dziś szczęścia. Gratuluję drużynie Korony zwycięstwa.
Gino Lettieri: Brakowało nam wielu piłkarzy, bo byli chorzy i sądzimy, że w pierwszych minutach mieliśmy dużo szczęścia. Dzisiaj zagrali piłkarze, których nie powinno być na boisku. Diaw wczoraj nie trenował z nami, a Rymaniak miał gorączkę. Dlatego przez pierwsze 30 minut nas nie było na boisku. Zmieniliśmy ustawienie, aby utrzymać się dłużej przy piłce i to się udało. W poprzednich meczach powinniśmy wygrać, a to się nie udawało i teraz się zwróciło. Chcemy pogratulować drużynie za postawę i walkę. Taka jest piłka nożna, że przeciwnik prowadzi grę, a na koniec my wygrywamy.