Praca w ciągu tygodnia, a w weekend próba nadrobienia obowiązków domowych, zaniedbanych w tygodniu sprawiają, że praktycznie zniknąłem z Twittera. Nie wiem co się dzieje, nie śledzę informacji klubowych, nie wiem nic o kontuzjach, nie wiem kto z kim i gdzie i dlaczego tak drogo… Z pomocą przyszedł huragan Ophelia, który paraliżuje dzisiaj całą zieloną wyspę i skłonił mnie do pozostania w domu. Dzięki temu mam okazję zmarnować trochę waszego czasu nakłaniając was do czytania.
No, nareszcie!
Kiedy kibic Wisły po tych kilku miesiącach bezładnej papki pomieszanej z rzeźnią, wymarynowanej w nudzie i doprawionej brakiem skuteczności, dostaje nagle taki dobry mecz i to jeszcze przeciwko bardzo dobrze dysponowanej drużynie Śląska, zaczyna klaskać i płakać ze szczęścia jak dziecko, które po miesiącu jedzenia kanapki z cukrem na śniadanie, nagle dostaje bułkę z serem i pomidorem. Byłem w szoku, powiem więcej, nadal jestem w szoku. Chłopaki chodzili, jakby od wyniku zależało ich życie. Buchalik zagrał bardzo pewnie. Gość, co do którego zawsze miałem największe obawy, w niedzielę wyglądał jakby był etatowym bramkarzem reprezentacji. Brawo! Obrona? Rewelacja! Głowa z Ivanem, jeśli są w dobrej dyspozycji, to stanowią mur nie do przejścia, Sadlok trzyma poziom, a Arsenić bardzo szybko ich goni i najprawdopodobniej zaraz przegoni. Śmiem twierdzić, że w przyszłym sezonie to może być lider naszej gry obronnej. Póki Głowacki gra, to Cywka raczej będzie grzał ławę, inaczej nie spodziewam się, żeby Zoran oddał mu miejsce w składzie na prawej obronie.
Środek pomocy? No, bez zarzutu. Llonch z Bashą zagrali tak pewnie, że aż mi głupio, bo nie mam się do czego dojebać. Znowu dobrze działa system: jeden duży do jebnięcia ze łba (Velez, Basha) i Llonch, który orbituje wokół niego i gryzie po kostkach. Najlepszy, jak zwykle ostatnimi czasy, Carlitos. Mamy lidera drużyny, który wciąga nosem całą ligę. Widzę oczyma wyobraźni, jak w dniu meczowym Carlitos wstaje rano… robi to, co Hiszpanie jedzą na śniadanie (czyli pewnie obiad :D), popija tym, co Hiszpanie piją do śniadania (pewnie wino, no bo co innego :D) i rozkminia, jak jeszcze daleko może przesuwać linię ośmieszania przeciwnika, zanim ktoś mu nie da w mordę. „Hmm… Na derbach minąłem pięciu… Przeszło! Potem tańczyłem z dwoma obrońcami, przeszło… Bramkarzowi w krótki róg… No wpadło! A chuj tam, na meczu ze Śląskiem spróbuję zagrać krzyżaczkiem i zaliczyć asystę zewniakiem… Jak to się uda to w meczu z Legią próbuję strzału z przewrotki, albo stanę na bramce!” Jak to się skończyło? Wiemy wszyscy. Piękna asysta do Imaza. Imaza, po którym strasznie jechałem ostatnimi czasy, ale teraz muszę uczciwie przyznać, że wyglądał dużo lepiej. Miałem wrażenie, jakby podczas przerwy na reprezentację wziął się za siebie solidnie, bo jakiś taki szczuplejszy i bardziej ruchliwy i podania jakby dokładniejsze. Tak w ogóle to ja bym go chciał zobaczyć jak on gra na pozycji nr 9, bo w niedzielnym meczu widać było, że potrafi się znaleźć w polu karnym i dobrze szuka wolnych przestrzeni. A gdyby dołożył do tego skuteczność, która może przyjść wraz ze skokiem pewności siebie, po strzelonej bramce, to Carlitos mógłby mieć kilka asyst więcej.
Ciągle w dołku
Bardzo boli mnie forma Boguskiego i Brożka. Ja wiem, oni wiedzą, wszyscy wiedzą, że potrafią, tylko coś nie może zaskoczyć. Czy to już ta słynna w całym piłkarskim świecie równia pochyła, która przychodzi w pewnym wieku i nie da się już nic zrobić? Żal było patrzeć na Bogusia, który swojej optymalnej formie zaliczyłby dwie asysty, a w niedzielę oba kluczowe podania zagrał za plecy kolegi i nic z tego nie wyszło. Paweł się starał, szarpał, ale jak nie ma pewności to i efektów nie ma. Mocno trzymam za nich kciuki, żeby nie kończyli swoich bogatych, jak na polskie warunki, karier, rozmieniając się na drobne.
Wojna!
A już w następną niedzielę kolejny mecz z cyklu „must win”. Spotkanie przy Reymonta z Legią, która wygrała swoje ostatnie spotkanie, ale nie przekonuje i ewidentnie nie wygramoliła się jeszcze z dołka, w którym siedzi. Pytanie jak zagramy? Najprawdopodobniej trener nie zrobi zmian i postawi na doświadczonego Bogusia, chociaż osobiście wrzuciłbym odrobinę szaleństwa i energii pod postacią Wojtkowskiego albo Bartosza (albo obu), którzy mogliby się ścigać z Hlouskiem. Jak będzie? Zobaczymy w niedzielę wieczorem.
PS Bardzo proszę moich twitterowych znajomych o pogratulowanie trenerowi zwycięstwa nad Śląskiem. Nie mogę tego zrobić sam, gdyż z niewiadomych mi przyczyn zostałem przez niego zablokowany! 😀