
Jagiellonia w piątkowym meczu z Termaliką stworzyła jedno z najnudniejszych widowisk piłkarskich jakie widziałem w ostatnim dziesięcioleciu. O ile pierwsza połowa mogła przypominać jedną z wielu nieskutecznych w wykonaniu ekipy Ireneusza Mamrota, to druga była gwoździem do trumny piątkowego wieczoru. Czy tak będzie dalej i czy to spotkanie miało ogromne znaczenie dla zespołu z Białegostoku?

fot. Michał Janucik
Lubię patrzeć na mecze z należytym dystansem. Pisanie czegokolwiek na gorąco ma sens, gdy rzeczywiście wydarzy się coś wartego uwagi, coś przełomowego. Po piątkowym spotkaniu jedyną pozostałością za kilka tygodni będzie wynik. Punkt w obecnym sezonie ma dwukrotnie większe znaczenie niż w poprzednim. Straty do rywali nie będzie można już w tak łatwy sposób nadrobić, jak było to w poprzednich „Pucharach Maja”. Obiektywnie rzecz biorąc, perspektywa utraty punktów zależna jest od tego w co mierzy w tym sezonie Jagiellonia. Nieustannie od początku sezonu Żółto-Czerwoni trzymają się górnej połowy wyższej połówki. Jaga nie przegrała z nikim z czuba tabeli, co wspominałem ostatnio, a trener Mamrot nie narzeka na braki kadrowe czy konieczność łatania dziur w składzie. Wydaje się więc, że wszystko powinno trzymać się kupy, a zespół powinien mierzyć w czołową czwórkę…
***
Bardzo nerwowo do spotkania z Termaliką podszedł Cezary Kulesza. Nie wiadomo, czy miał słabszy dzień, czy rzeczywiście tak bardzo przejął się obserwatorem z Francji, który przyjechał na mecz z Niecieczą w celu oceny dyspozycji Przemka Frankowskiego. Prawoskrzydłowy zagrał w tym spotkaniu wyjątkowo chaotycznie i mało efektywnie, jak na swoje możliwości. Jeżeli prezes Jagiellonii tak mocno reaguje na stratę punktów z Termaliką, to może mieć to związek z pojedynczym interesem, dyspozycją dnia lub brakiem zadowolenia z szerszego obrazu jaki kreuje obecnie drużyna Ireneusza Mamrota. Patrząc na rynek transferowy statystyki pojedynczych zawodników Jagiellonii są bardzo przeciętne. Łakomym kąskiem mogłaby być cała drużyna. 3 gole i 4 asysty Fedora Cernycha w 16 kolejkach (najlepszy indywidualny wynik) w polskiej Ekstraklasie może nie zachęcić zagranicznych skautów.

fot. Michał Janucik
Do końca roku pozostaje pięć spotkań. Dwa bardzo trudne, bo do takich można zaliczyć wyjazdowe starcie z Górnikiem i mecz u siebie z Koroną, a także trzy mecze o przeciętnym stopniu trudności. Pogoń, Sandecja i Śląsk są obiektywnie w zasięgu Jagiellonii. Zespół prowadzony przez Mamrota potrzebuje moim zdaniem przerwy. Sytuację takich zawodników jak Gordon, Sheridan, czy Sekulski wyklaruje zimowy obóz w Turcji. Irlandczyk czy Szkot pobierają na Podlasiu niemałe wynagrodzenia i szczególnie ten pierwszy musi wnosić do zespołu przynajmniej połowę wartości dodanej jaką widzieliśmy wiosną.
