Kończy się rok, a zaczyna się przerwa dla wszystkich zespołów Ekstraklasy. Ostatnie spotkanie w tym roku kalendarzowym nie było dla trenera Mamrota, ani wymierne, ani godne zapamiętania. Jagiellonia prowadzona przez Pana Ireneusza Mamrota przegrała na wyjeździe ze Śląskiem 1:0 i okres przerwy przezimuje na czwartym miejscu tabeli rodzimej ligi. Jak można podsumować pierwsze półrocze trenera Mamrota?
Liga Europy – wtopa
Zarząd klubu z Białegostoku nie może być zadowolony z występu w pucharach. Zarówno w tych europejskich jak i krajowych. W pierwszych po wyrównanym dwumeczu Qabala wybiła nam trzecią rundę z głowy nie dając możliwości zagrania z Panathinaikosem. Zespół z Aten byłby poza zasięgiem, ale uczciwie Jagiellonia zasłużyła na przywilej zaprezentowania się na tle silniejszego rywala.
Pucha Polski – wtopa
Jeszcze szybciej skończyła się przygoda Żółto-Czerwonych z Pucharem Polski. Zagłębie okazało się lepsze tylko na papierze. Ciężko stwierdzić, czego ostatecznie zabrało Jagiellonii do chociażby wyrównania stanu gry. Jednym z czynników na bank było szczęście. Kolejne pucharowe rundy byłyby dla Żółto-Czerwonych wydarzeniami prestiżowymi i opłacalnymi z perspektywy finansowej. Kadra zespołu z Białegostoku odczuła jednak trudy kilkunastodniowej przerwy między sezonami przy niewielu dodatkowych spotkaniach, co wydawało się jedyną przyczyną wpadek, które przydarzyły się na przestrzeni jesiennych miesięcy. Wypruty kondycyjnie zespół stopniowo słabł i nie wytrzymywał trudów 90-minutowych spotkań. Z tego punktu widzenia kolejne pucharowe spotkania byłyby jeszcze bardziej niekorzystnie, a ekipie z Podlasia ciężko byłoby utrzymywać ligowe tempo na poziomie czołówki.
Do utrzymywania tempa pomocna jest szeroka kadra, a uzupełnić miały ją letnie transfery. Po zlikwidowaniu zespołu rezerw z Jagiellonii odeszło i zostało wypożyczonych kilkunastu piłkarzy (przede wszystkim młodych wychowanków. To osłabiło pole manewru dla Mamrota, więc w przypadku potencjalnie słabych występów graczy pierwszej kadry (takie się przydarzyły) nie było możliwości wycofania kogokolwiek do zespołu rezerw. Dwóch szczególnie „wyróżnionych”, czyli Gordon i Chomczenowski większość rundy praktycznie nie grali okupując trybuny.
Letnie nabytki Jagiellonii
Sprawdźmy jednak jak spisały się letnie nabytki i czy poradziły sobie z zastąpieniem ubytków. Następcą Góralskiego miał być Piotr Wlazło (ew. Bartosz Kwiecień). Zawodnik ten nie potrafił jednak wywalczyć wyjściowego miejsca w składzie i zmuszał Ireneusza Mamrota do kolejnych rotacji. Zdecydowanie różni się też charakterystyką od popularnego „Pitbulla”. W płockiej Wiśle notował całkiem przyzwoite liczby. Nie potrafił tego powtórzyć w Białymstoku i jego gra pozbawiona była defensywnych atutów, które posiadał Jacek. Wielu kibiców rozpływało się nad grą Kwietnia w meczu z Koroną Kielce. To był jednak dopiero pierwszy mecz po kilku jego występach, które należało ocenić jako przeciętne.
Martin Pospisil niewypał
Kolejny dość strategiczny wydawało się nabytek, następca Konstantina Vassiljeva, czyli Martin Pospisil okazał się wielkim niewypałem. Jagiellonia bardzo rzadko nabywała zawodników za gotówkę. Czech na boisku pojawiał się przez 978 minut. Zaliczył jednego gola i jedną asystę, a niezadowolony trener Mamrot musiał rotować wstawiając na tą pozycję Świderskiego, czy Novikovasa. Transfery na plus to z całą pewnością Guilherme i Mitrović. Obydwaj wzmocnili jednak dobrze obsadzone pozycje (Tomasik, Guti). Nie mieli ogromnego udziału w ofensywie, ale pracowali na dobro obrony, która mimo wszystko była czwartą formacją tego półrocza (ex equo z Zagłębiem Lubin).
Co nas czeka?
Zastanawia mocno jakie będzie zimowe okienko transferowe. Pojawiają się pogłoski o poszukiwaniach nowego klubu dla Cilliana Sheridana, który drugie półrocze 2017 raczej przespał strzelając tylko 3 gole, z czego 2 na przełomie lipca i sierpnia i jeden w niedawnym spotkaniu z Pogonią Szczecin. W przypadku odejścia Irlandczyka ciężko będzie jednak znaleźć drugiego tak mądrze grającego napastnika za stosunkowo niewielkie pieniądze. Klub prowadzony przez Ireneusza Mamrota zostanie wtedy na placu gry z dwoma nominalnymi napastnikami. Chimerycznie grającym Sekulskim i Świderskim. Twitter huczy również o chętnym na zakup Piotra Tomasika Lechu Poznań. Guilherme w tym momencie wystarczająco zastępuje świetnie grającego w poprzednim sezonie Polaka, a na plac gry wrócił Marek Wasiluk, który przez 8 miesięcy wracał do świata żywych po kontuzji.
Zima to ogromne wyzwanie najpierw przed Cezarym Kuleszą, a później Ireneuszem Mamrotem i jego drużyną. Czołowa czwórka ma 4 punkty przewagi nad kolejną ekipą i tylko 6 nad dolną połówką. W ostatnich 9 kolejkach fazy zasadniczej walka będzie zacięta i nie będzie można odpuścić sobie ani jednego spotkania.