Gdy w nie tak zimnych, jak na nasze realia warunkach, Jagiellonia żegnała się meczem z Koroną z rundą jesienną przy Słonecznej, mówiono głośno o tym, że zespół Mamrota złapał formę, którą kontynuować mógłby jeszcze przez wiele kolejek i aż szkoda, że runda się kończy. Dziś, niewiele ponad 2 miesiące po tamtych wydarzeniach, możemy spokojnie powiedzieć o dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym i fantastycznie spisujących się (póki co) nowych nabytkach. Na dzisiaj możemy powiedzieć o Jagiellonii jako o liderze Ekstraklasy!
Mroźny, ale gorący wieczór białostocki
Przy -12 stopniach Celsjusza ciężko jest myśleć, ciężko oddychać, a co dopiero kibicować. Na to ostatnie stać było w piątek niecałe 6 tysięcy widzów, ale co się dziwić – nie każdy ma zdrowie konia, szczególnie, że po doświadczeniach sprzed tygodnia można było spodziewać się meczu przesiedzianego na krzesełkach, gdy nawet fluk z nosa zamarza.
***
I tak właśnie wyglądał początek spotkania. Pierwszym, który przełamał nudną piątkową passę był Piotr Wlazło. Były gracz Wisły Płock nie upilnował Milosa Krasicia, przez co Serb mógł swobodnie wrzucić piłkę do Marco Paixao. Portugalczyk jest prawdziwym koszmarem białostoczan. To już 10. gol w meczach z Jagiellonią – gol przypadkowy, który tylko rozgniewał ekipę gospodarzy.
Ta od początku dominowała i nie zmieniła tego bramka gości. Kilka minut później, po kuriozalnej sytuacji w polu karnym Lechii, winy odkupił Piotr Wlazło. Widoczny na boisku i pomagający partnerom był Roman Bezjak, w środku pola kreatywnymi podaniami czarował Martin Pospisil. Nie zawiódł nawet kozioł ofiarny podlaskich kibiców Łukasz Burliga. Jaga strzelała bramkę za bramką niszcząc marzenia gdańszczan, a przede wszystkim trenera Adama Owena o przełomowym meczu w walce o górną ósemkę ligi.
***
I tak zamiast walki o czołową ósemkę, Lechia pokazała kompletny brak zgrania i przede wszystkim – kompromitujące błędy. Gra Gersona czy Filipa Mladenovicia zakrawała na kryminał. Były asystent trenera reprezentacji Walii nie dał Lechii tego, czego brakowało za Piotra Nowaka. I tak w aspekcie taktycznym, jak i… przygotowaniu fizycznym, Lechia dołuje. Nie pocieszają też zawirowania finansowe wokół klubu. A gdy do tego wszystkiego dodamy, że ekipa Owena ma tylko 5 punktów przewagi nad strefą spadkową, stwierdzimy pewnie – tu potrzebna jest interwencja chirurga, który znów poukłada rozsypane kosteczki gdańskiej obrony.
Jaga znów straszy
Przy trzech dotychczasowych sukcesach Jagi w lidze (odpowiednio – czwarte, trzecie i drugie miejsce) były dwie prawidłowości. Każde z czołowych miejsc było dziełem Michała Probierza, w konsekwencji każdego – następny sezon był zjazdem w dół. I prognozy przed pierwszym ekstraklasowym sezonem Ireneusza Mamrota były podobne. Dziś jednak, choć bliżej końca niż początku rundy zasadniczej, białostoczanie straszą mocarzy – Legię i Lecha, przysłaniając przy tym nieco Górnika, który na chwilę osłabł.
Po powrocie po zimowej przerwie spośród zespołów z czołowej czwórki nie zawiodły tylko Jaga i Legia. Jeśli dziś Legia pokona przy Kałuży Cracovię, we wtorek czeka nas starcie wagi ciężkiej. My zapraszamy Was na zapowiedzi tego meczu – tak z Białegostoku, jak i z Warszawy. Tak oryginalnie jak dziś w Niecieczy nie będzie, ale emocje mimo wszystko – gwarantowane!
Watch Ekstraklasa korzysta z ciasteczek. Bardzo je lubimy ale także chcemy świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.No tak!