Niesamowicie dziwny był tydzień oczekiwania na ostateczne rozstrzygnięcie w Ekstraklasie sezonu 2017/18. Każdy jest mniej więcej świadom tego jak rozkładają się szanse na zdobycie przez Jagiellonię i Legię tytułu mistrzowskiego, ale wśród kibiców jednej i drugiej drużyny bardzo dużo skrajności i niepokoju. Jagiellonia zaserwowała piłkę zespołowi z Warszawy i to on musi teraz wykonać swój krok, aby sięgnąć po tytuł. Co Legia zrobi z futbolówką i jak na tę akcję odpowie ekipa prowadzona przez trenera Mamrota?
Warto na samym początku skupić się na faktach. Jagiellonia o 18:00 zacznie zmagania z Wisłą Płock. Obydwie ekipy są niesamowicie zmotywowane i nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu. Wypełniony po brzegi (poza nieszczęsnymi buforami) stadion i dwie praktycznie najsilniejsze jedenastki ekip z Białegostoku i Płocka. Jagiellonia zostanie już przynajmniej wicemistrzem, a Wiślacy muszą wygrać, aby być pewnymi startu w europejskich pucharach.
Płocczanie dostali w tym sezonie tylko dwa razy coś w rodzaju łomotu. Przegrali na wyjeździe z Lechią 3:0 i Górnikiem Zabrze 4:0. Mecz z Lechią wydawał się być wypadkiem przy pracy, a z Górnikiem przy Roosevelta w rundzie jesiennej oklep dostawał praktycznie każdy. Nie ma więc praktycznie możliwości, aby to spotkanie Jagiellonia wygrała łatwo. Atutem ekipy z Białegostoku nie było też ostatnio własne boisko. Najbardziej aktualna, dość ekwilibrystyczna wygrana, przydarzyła się tu Jagiellonii w ostatnich minutach meczu z Arką 18 marca.
Liczby nie lubią więc zbytnio Żółto-Czerwonych przed tym starciem. Dla przeciwwagi dużym atutem ekipy Mamrota jest jej zestawienie personalne. Przeciwko Wiśle, trener Jagiellonii wystawi ekipę mega pewną siebie i złożoną z zawodników dużo grających w tym sezonie (średnia 27,9 występów w 2017/18). Pomimo kilku chimerycznych jednostek takich jak Novikovas, Frankowski czy Sheridan ich umiejętności piłkarskie mogą łatwo przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Żółto-Czerwonych, a zestawienie z filarami takimi jak Romanczuk, Mitrović czy Runje daje kibicom mieszankę wybuchową. Absencja kartkowa Bezjaka daje o wiele większą szansę na dłuższą zmianę Karolowi Świderskiemu, którego piętka już dwa razy ratowała wynik Jagiellonii w historii jego występów (gol na 3:2 Romanczuka dający utrzymanie w 2015/16 i gol Novikovasa na 2:2 dający wicemistrzostwo rok temu). Kibice w Białymstoku mają więc sporo podstaw do dobrego samopoczucia przed niedzielnym starciem.
***
Oczy miłośników polskiej piłki muszą jednak być zwrócone na Poznań. Tam odbędzie się najdziwniejsze starcie Lecha z Legią w ostatnim dziesięcioleciu. Kolejorz będąc właściwie na wakacjach i mając za sobą kolejny świetny sezon (najmniej porażek w stawce i 3. raz z rzędu najlepsza defensywa ligi), kolejny raz został na swoje nieszczęście królem remisów. Przez dwanaście jednopunktowych rezultatów i niedawną porażkę z Jagiellonią, zespół z Poznania zaprzepaścił szanse na mistrzostwo i ugrzązł na trzecim miejscu w tabeli, kończąc sezon po raz drugi z rzędu niżej niż ekipa z Białegostoku.
Co można uznać za atut Lecha w ostatnim spotkaniu Ekstraklasy przy Bułgarskiej w sezonie 2017/18? Jak to zwykle bywa przy pojedynkach z Legią, całkiem niezła frekwencja (otwarty trzeci poziom „Kotła”), dość kontrowersyjna motywacja kibiców na treningach Kolejorza w formie wulgarnych transparentów i co najciekawsze – brak presji. Wyluzowany Lech mający w drużynie grających ciekawą piłkę ofensywnych zawodników może dużo namieszać przeciw spiętej Legii, która końcówkę sezonu opiera na szarpnięciach zdolnego Szymańskiego i wykończeniu Niezgody (jego występ nadal pod znakiem zapytania), heroizmie Pazdana i kolejnym świetnym sezonie Malarza. Egzaminu po raz kolejny nie zdaje zagraniczny zaciąg, bo będąc na maksa szczerym Legia po raz kolejny powinna polską Ekstraklasę zjeść sięgając po tytuł kilka kolejek przed końcem. Potencjał finansowy pozwala Wojskowym na bycie polskim Bayernem, Celtikiem czy innym Ludogorcem. Pieniądze wydawane przez Dariusza Mioduskiego po raz kolejny jednak nie przynoszą oczekiwanego, spokojnego wyniku.
***
Do najważniejszych rozstrzygnięć sezonu, który przeżywaliśmy przez ostatnie 10 miesięcy zostało kilka chwil. Stawka jest wysoka, mistrz będzie tylko jeden. W obrębie obserwacji dwa wypełnione stadiony – w Białymstoku i Poznaniu. 4 drużyny w najciekawszych starciach „Pucharu Maja”. Niech wygra lepszy!