Rzut karny, wejście Górskiego w roli jokera i Kiks Hamrola. Korona wygrywa pierwszy raz od 31 marca na własnym stadionie. Kielczanie po niezbyt widowiskowej grze, ale zasłużenie pokonali Śląsk Wrocław 2:1.
Poniedziałkowy mecz zamykający 4 kolejkę Lotto Ekstraklasy odbywał się przy bardzo upalnej pogodzie. Kibice kieleckiej Korony już długo wyczekują wygranej na własnym stadionie. Ostatni raz ta sztuka udała się 31 marca, kiedy to Korona pokonała Lechię, a przecież Kolporter Arena zwykle była twierdzą i mocną stroną Korony.
***
Mecz dla Korony nie układał się zbyt dobrze na początku. Po fatalnym błędzie Matthiasa Hamrola, który za długo zwlekał z wybiciem piłki, w 10 minucie spotkania bramkę zdobył Marcin Robak. Nie może to jednak dziwić skoro w kadrze znajdują się tylko niedoświadczeni bramkarze jak: Hamrol, który ma na swoim koncie zaledwie 7 spotkań w Ekstraklasie, oraz juniorzy Paweł Sokół i Jakub Osobiński. Korona pilnie potrzebuje bramkarza, który da gwarancję spokoju i pewnego poziomu.
10 minut po bramce, ręką w polu karnym zagrał jeden z zawodników Śląska. Sędzia Krzysztof Jakubik skorzystał jeszcze z pomocy systemu VAR i podyktował rzut karny dla Korony. Do piłki podszedł Elia Soriano i mimo że Jakub Słowik dobrze wyczuł intencję napastnika Korony, nie zdołał obronić strzału tuż przy słupku. Dla Włocha jest to drugiej trafienie w tym sezonie i drugie z rzutu karnego. Pierwsze zaliczył w poprzedniej kolejce w Płocku.
***
Nie był to porywający mecz. Pojawiło się sporo niedokładności w poczynaniach obu zespołów. Kilka minut przed przerwą gospodarze obudzili wszystkich na stadionie zdobywając drugą bramkę, ale po konsultacji (VAR) sędzia ją anulował. Soriano znajdował się na pozycji spalonej. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Korona Kielce remisowała ze Śląskiem Wrocław, choć z lekkim wskazaniem można uznać, że to kielczanie byli drużyną lepszą.
Korona wciąż ma niekompletną kadrą. Kontrakt z kieleckim zespołem podpisał 24-letni Hiszpan Ivan Marquez grający na pozycji stopera. Sądząc po jego CV, można pokusić się o stwierdzenie, że będzie realnym wzmocnieniem składu Korony. Ma bowiem kilka występów w hiszpańskiej LaLiga. Kolejne wzmocnienie ma nastąpić w najbliższym czasie i będzie to zawodnik ofensywny. Szczegóły nie są jednak znane.
***
Na drugą połowę oba zespoły wyszły bez zmian w składzie i była jeszcze nudniejsza niż pierwsza. Pod bramkami działo się niewiele. Częściej przy piłce była Korona, ale ciągle czegoś jej brakowało, by objąć prowadzenie. Ewidentnie kielczanom brakuje jeszcze zgrania. Nowi piłkarze, którzy przyszli do Korony, będą potrzebowali czasu, aby się wkomponować do drużyny choć momentami gra Korony mogła się podobać. To gospodarze narzucali swój styl gry, ale brakowało zrozumienia pod bramką rywala.
W 81 minucie świetne dośrodkowanie z prawej strony Rymaniaka i dobry strzał świeżo wprowadzonego rezerwowego dał Koronie prowadzenie. To jest drugie podejście Macieja Górskiego do Korony – ostatnie pół roku spędził on w Chojniczance. Zanim odszedł był mocno krytykowany przez kieleckich kibiców za swoją nieskuteczność, ale ambicji i woli walki odmówić mu nigdy nie można było. Oby ta bramka pozytywnie na niego wpłynęła i „Góral” będzie strzelał więcej.
Długo Korona pracowała, aby w tym meczu prowadzić. W pełni jednak sobie na to zasłużyli, bo byli lepszym zespołem, po którym było widać więcej zaangażowania i chęci do zwycięstwa. Ostatecznie Korona dotrwała do końca meczu i wygrała po raz drugi w tym sezonie.
Podsumowanie
Mecz z gatunku tych do zapomnienia. Gra obu zespołów nie mogła się podobać kibicom, ale lepsze wrażenie sprawiała Korona, która momentami potrafiła popisać się ciekawą akcją. To kielczanie byli stroną dominująca, która od początku starała się narzucić swoje tempo gry. Wykazywali więcej zaangażowania i chęci niż goście. Najważniejsze są 3 punkty, które zasłużenie zostają w Kielcach. Gino Lettieri z pewnością jednak będzie miał sporo materiału do analizy, sporo jeszcze do poprawy, choć przebłyski takiej gry z jesieni ubiegłego sezonu się pojawiają i to na pewno napawa optymizmem.
Po meczu powiedzieli:
Tadeusz Pawłowski: Pierwszą połowę graliśmy tak jak Korona – walką, mało graliśmy w piłkę. W drugiej połowie wyglądało to lepiej, utrzymywaliśmy się przy piłce i stwarzaliśmy sytuację. Sporo osób nas chwali, ale z tego punktów nie ma. Mamy zespół jeszcze w budowie, mamy sporo młodych chłopców, ale myślę, że będzie niedługo to dobrze wyglądać.
Gino Lettieri: Na pewno ten mecz nie wyglądał tak, jak sobie wyobrażamy piłkę nożną. Najważniejsze jednak, że drużyna wierzyła do końca w zwycięstwo. Z jednej strony dobrze, że nie dopuściliśmy Śląska do sytuacji bramkowych, ale z drugiej my za mało daliśmy w ofensywie. Kluczowe było wejście Górskiego, dzięki któremu daliśmy sobie więcej możliwości w ofensywie. Ważne, że wygraliśmy, ale w następnych meczach chcemy grać więcej w piłkę.