Obserwuj nas

Wisła Kraków

Obawa i wiara

„Pogoń nam wtłukła, będąc na ostatnim miejscu w tabeli, Górnik zrobił dokładnie to samo. Wiecie, do czego zmierzam? Skoro wiecie, to i tak już nie ma sensu tego pisać…”

Tak zakończyłem ostatni pomeczowy tekst. Pomimo faktu, że spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec oglądało się z przyjemnością, niestety wynik okazał się dokładnie taki, jaki przewidywałem. Przegrana, która mocno komplikowała (i nadal to robi) nam zakończenie rundy zasadniczej w grupie mistrzowskiej. Ostatnim akordem trzyrundowej walki na przestrzeni tygodnia było spotkanie z drugą – zaraz po Lechii – rewelacją tego sezonu. Wiara i obawa dominowały naprzemiennie w moich przedmeczowych odczuciach…

Obawa o dobrą formę Piasta?

Jak najbardziej zasadna. Trener Fornalik stworzył w tym sezonie swoją autorską Gliwicką glebogryzarkę. Nie odpuszczają, grają swoje, walczą do końca i co najważniejsze — punktują. Tabela nie kłamie. Trzecie miejsce i wcale nie taka duża strata do Legii, spowodowała, że jestem względnie zadowolony z wywalczonego remisu. Piszę – wywalczonego – bo moim zdaniem nie przyszedł on wcale łatwo i ten wyszarpany punkt trzeba bardzo mocno szanować.

Obawa o postawę zmienników w obronie

Jak się okazuje, bezpodstawna. Klemenz raczej nie jest wirtuozem na swojej pozycji. Nie ma również dokładnego przerzutu na kilkadziesiąt metrów. Jednak podobał mi się jego wczorajszy występ. Dlaczego? Bo nie chciał wszystkim widzom udowadniać, że jest kimś innym, niż de facto jest. Kiedy była potrzeba, nie kalkulował, tylko wybijał na bezpieczną odległość lub w aut. Moim skromnym zdaniem zaliczył dobry występ i sprawia, że ze względnym spokojem patrzę na końcowe mecze sezonu.

*

Również Palcić sprawił, że po raz kolejny wyszedłem na durnia lub w najlepszym razie na niewiernego Tomasza. Obstawiałem, że po prawej stronie drużyna piasta wybuduje sobie trzypasmową autostradę, po której będzie nas niemiłosiernie wozić. Co prawda wydawało mi się, że Gliwiczanie groźniej atakują tamtą stroną boiska, ale gole nie padły, więc nie mam się do czego przyczepić.

Nie wiem dlaczego, ale zawsze wydawało mi się, że Palcić jest niewysokim graczem. Zbudowałem wczoraj na tym przypuszczeniu ciekawą teorię, że Trener Fornalik zalecił, by nie kryć go przy stałych fragmentach gry, dlatego miał tyle miejsca i strzelił dwa gole. Sprawdziłem dzisiaj – Matej ma 181 cm wzrostu, więc moja teoria posypała się jak kadra w przerwie zimowej. Wychodzi więc na to, że Piast się nie przygotował i nie ma wytłumaczenia na dwa stracone gole w bardzo podobny sposób. Co do Mateja mam jednak większe obawy, jeśli chodzi o grę w obronie. Chyba byłbym spokojniejszy, widząc go w drugiej linii. Zdaję sobie sprawę, że strona jest zamknięta przez Kubę, ale gdyby tak przesunąć naszą legendę bliżej centralnej części boiska, mogłoby być ciekawie…

Wiara, że Boguś  po kontuzji godnie zastąpi Błaszczykowskiego?

Pogrzebana wraz z pierwszymi minutami meczu. Rafał był kompletnie niewidoczny, z małymi wyjątkami, jakby poza grą. Wiem, że po kontuzji ciężko się wraca, ale cały ten sezon jest w wykonaniu Bogusia mocno przeciętny i chyba on sam marzy o tym, żeby się zakończył. Rafał swoje wybiegał, ale… to nie jest lekka atletyka, żeby wystarczyło biegać.

Wiara, że Savicevic zbawi nasz środek pola?

Uzasadniona, ale połowicznie! Vukan potrafi, to pewne. Ma wizję, finezję, niekonwencjonalne podania, ale też — jak to się często zdarza w Ekstraklasie — ma defekt. Mianowicie kilka razy w meczu prokuruje kontrę przeciwnika poprzez swoje niechlujne zagrania albo – co gorsza – zagrywa wypieszczoną piłkę, ale bezpośrednio do przeciwnika. Łapaliśmy się za głowę, kiedy Patryk Plewka w kilku spotkaniach głupio tracił piłkę i prokurował groźne akcje przeciwników. Niestety Savicievic robi to samo, z tą różnicą, że ma, na razie, więcej szczęścia i żaden jego błąd nie zamienił się w gola.

Wiara, że Mateusz Lis wybroni Wiśle spotkanie?

Wyobraźcie sobie, że jesteście psem ze schroniska, do którego przyszli ludzie wybrać sobie pupila, pogłaskali, pozachwycali się „jaki on słodki, piękny, kochany” rozbudzając nadzieję… a na końcu wybrali nie was, a inne zwierzątko. Rozczarowanie, smutek, żal, rozgoryczenie, całkowita utrata wiary na lepsze jutro… I to wszystko dopadło mnie wczoraj, w momencie, gdy Mateusz puścił coś, czego puścić nie ma prawa!

Jestem zawiedziony. Mateusz ma refleks, warunki fizyczne, odpowiedni wiek, by się uczyć, poparcie trenera, a przy kontuzji Buchala, pewne miejsce w składzie, w najsłynniejszym Polskim klubie. Ma wszystko, czego mógłby chcieć młody, zdolny bramkarz, żeby mieć czystą głowę i się rozwijać. Natomiast ja odnoszę wrażenie, że on nie tyle, się nie rozwija, a wręcz się zwija! Bramki puszczane pod brzuchem, między nogami, wreszcie w środek bramki. To już kolejny rzut wolny, przy którym nie radzi sobie ze strzałem w środek. Mateusz wybronił nam derby przy Kałuży i… to by chyba było na tyle.

Wszyscy wiemy jak ważny jest dla drużyny spokój, który wnosi bramkarz i jak wielka panika jest w grze obronnej, gdy nie masz pewności, że gość w rękawicach ci pomoże. Bardzo trudno jest mi to wszystko pisać, bo ja naprawdę w niego wierzę. Tak, pomimo ogromnego rozczarowania, wciąż liczę, że Mateusz poukłada sobie wszystko w głowie sam, czy z pomocą specjalisty i zagra na miarę pokładanych w nim nadziei…

Zagłębie Lubin v Wisła Kraków – Obawa czy wiara?

Pół na pół. Boję się, że nie wygramy tego spotkania, jednocześnie wierząc, że uda się wczołgać do górnej ósemki dzięki partactwu innych drużyn. Na naszą korzyść przemawia kilka faktów. Po pierwsze Zagłębie już nic nie musi, bo grupę mistrzowską ma zapewnioną i może ten mecz potraktować jako wprowadzenie w rytm meczowy rezerwowych graczy. My mamy bardzo ofensywną drużynę, która od kilku spotkań ładuje gola za golem.

Z drugiej strony karabin trenera Stolarczyka może się zaciąć akurat w momencie, gdy trzeba będzie dokonać egzekucji. Gra pod presją wyniku to nie jest ulubiona forma spędzania czasu Wisły Kraków, a i ja wolę, kiedy być albo nie być nie zależy od wyboru koloru przewodu, który trzeba przeciąć. Niestety wychodzi na to, że w ostatnim meczu Biała Gwiazda musi wygrać, co sprawia, że na samą myśl o tym spotkaniu zaczynam się pocić w niekomfortowych miejscach, a ręce trzęsą się jak po kilkudniowej libacji…

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Wisła Kraków