Zespół Lechii zaczął niedzielne spotkanie w nieco odmienionym składzie. Zmiana wynikała z faktu, że w czwartek ma do rozegrania mecz rewanżowy 2. rundy eliminacji Ligi Europy. Nie dziwi więc fakt, że Lechiści grając z kontry na swoim stadionie zanotowali zaledwie remis z krakowską Wisłą.
Pierwsza połowa pod dyktando Wisły Kraków
W pierwszej części spotkania konkretniejsza, mająca więcej jakości i sytuacji była Biała Gwiazda. Po obserwacji meczu mogę stwierdzić, że to goście bardziej chcieli objąć prowadzenie. Zespół biało- zielonych grał tak jak w poprzednim sezonie – wyczekiwał rywala. Uśpiony starał się wykorzystać odpowiedni moment, kiedy mógł zaatakować. W związku z tym stwarzał zagrożenie w grze z kontry.
Najaktywniejszym graczem zespołu z Gdańska był Sławek Peszko. Próbował, szarpał, chciał zostawić po sobie dobre wrażenie i to było widać. Przeprowadził kilka ciekawie zapowiadających się akcji. Poza Sławkiem piłkarze Lechii coraz częściej wykorzystywali swojego drugiego skrzydłowego – Egygiego Maulana Vikri.
Apatia w szeregach Lechii
W pierwszych minutach meczu zespół Piotra Stokowca był ewidentnie wolniejszy, jeżeli chodzi o doskok i odbiór piłki na połowie rywala. Wisła spokojnie bez stresu rozgrywała akcję od tyłu. Moim zdaniem zespół Lechii grał zbyt apatycznie, dzięki czemu pozwalał gościom rozgrywać na swojej połowie.
Pod koniec pierwszej części meczu trzech zawodników gospodarzy wyszło wysoko do pressingu, zmuszając do błędu obrońców gości. Dzięki czemu kolejną groźną sytuację na gola mógł zamienić Peszko, lecz wywalczył tylko rzut rożny. Niestety przez większość czasu drużyna Lechii była stłamszona przez Wisłę. Trzeba też zauważyć, że gdy tylko ekipa z Gdańska miała możliwość, to odgryzała się gościom wyprowadzając bardzo groźne akcje. Wiślacy umiejętnie zepchnęli do defensywy drużynę gospodarzy.
W 2019 roku na PGE Arenie odbył się pierwszy taki mecz, w którym po pierwszej połowie nie padły gole. Zdecydowana przewaga gości w posiadaniu piłki 55 % – 45 % . Oba zespoły mogły zaskoczyć strzałami bramkarzy, ale piłki po uderzeniach Macieja Gajosa i Kamila Wojtkowskiego obiły poprzeczkę. Były to dwie bardzo dobre próby.
Druga część bez gwiazdora
Na drugą połowę nie wyszedł już Egy Maulana Vikri, bo nabawił się kontuzji. W jego miejsce pojawił się Jarosław Kubicki. Moim zdaniem gra Lechistów po przerwie nie uległa zmianie. Znowu Wisła utrzymywała się przy piłce. Z kolei gospodarze większą wagę przykładali do wychodzenia do pressingu, zmuszania przeciwników do błędu. Trzeba zauważyć, że chcieli odebrać futbolówkę już na połowie rywali. Trzy razy tak grając przejęli piłkę blisko bramki i stworzyli sobie sytuacje do zdobycia gola.
Na początku drugiej połowy w postawie Lechii widać było w niektórych sytuacjach chęć do gry kombinacyjnej. Piszę to dlatego, bo zauważyłem jak spokojnie wymienili 2-3 podania w środku pola wyprowadzając na wolną pozycję Peszkę. Zdołał on jeszcze dośrodkować, lecz obrona gości gładko sobie z tym poradziła.
Dobra zmiana w grze Lechii
W pierwszej odsłonie Wiślacy spokojnie tworzyli akcje od tyłu, bez stresu, że za chwilę stracą piłkę. Brakowało agresji, determinacji. W drugiej części gospodarze zaczęli zdecydowanie agresywniej wychodzić do rywala, był doskok, a także nie pozwalali rozgrywać akcji od tyłu. Widząc, że Lechia wyszła wyżej, Buchalik był po prostu zmuszony grać długim podaniem. Gdyby nie rewelacyjna dyspozycja bloku defensywnego to Wisła straciłaby bramkę.
Więcej walorów czysto piłkarskich było po stronie Białej Gwiazdy i to bez dwóch zdań. Gdy na boisku pojawili się: Flavio i Lukas Haraslin zawodnicy trenera Stokowca tworzyli coraz to groźniejsze sytuacje. Drużyna Macieja Stolarczyka była stroną przeważającą w tym meczu. Widać u tych chłopaków, że próbują grać piłką i szukają swoich okazji. Zespół gospodarzy notował bezmyślne straty, dzięki czemu zapoczątkował bardzo groźne sytuacje na zdobycie bramki dla gości.
Na składną akcję zakończoną strzałem trzeba było czekać aż do 83 minuty. Wtedy uderzeniem z dystansu popisał się Gajos. Mocny strzał nie zaskoczył Buchalika. Bramkarz wybił piłkę na rzut rożny. Wisła grała futbol przyjemniejszy dla oka, momentami porywający. Z kolei Gdańszczanie zdecydowanie bardziej skupili się na grze defensywnej, co spowodowało, że to Wiślacy mieli problemy ze zdobyciem bramki. Haraslin pokazał jak ważną jest postacią w drużynie. Dał swojej ekipie impuls, że nie wszystko jest stracone. Wypracował kilka naprawdę groźnych sytuacji. Na skrzydle robił różnicę.
Uzasadniona rotacja w składzie
Zespół Lechii Gdańsk w dwóch pierwszych meczach sezonu nie potrafił strzelić bramki. Kończył spotkania bezbramkowymi remisami. To dopiero początek ligi, a trzeba jeszcze dodać, że drużyna gospodarzy grała w zmienionym składzie w porównaniu do pierwszej kolejki. Najważniejsi gracze odpoczywali i trener postawił na tych, co dostawali mniej szans. Zagrali trochę słabiej, ale mieli swoje sytuacje.