To było jak pierwszy wyjazd na zagraniczne wakacje. Raków Częstochowa nie wiedział co go czeka, ale wiedział, że jest do tej przygody dobrze przygotowany. Nie popełnił żadnego faux pas, nie było wstydu. Pozostał niedosyt, bo było blisko, aby te krótkie wakacje stały się pięknymi, długimi wczasami.
O jedno piętro za wysoko
Są takie aspekty piłki nożnej, które można przykryć dobrą taktyką, organizacją gry, szeroko rozumianą zespołowością. Jednak w pewnym momencie dochodzi się do ściany. Tą ścianą dla Rakowa okazał się zespół Gent. Wynik osiągnięty w pierwszym spotkaniu mógł nieco zakrzywiać rzeczywistość. Ta była taka, że to już w Bielsku-Białej Belgowie mogli zwyciężyć i z wielkim spokojem myśleć o rewanżu. Spokój zachowali tak czy inaczej, a mecz w Gandawie potwierdził słuszność ich zachowania. Raków poza kilkoma zrywami nie był w stanie zagrozić rywalom, a korzystny wynik był utrzymywany jedynie z powodu wielkiej formy Vladana Kovacevica. To pokazało jak daleka droga dzieli polską piłkę klubową, od średniego europejskiego poziomu. Rubin Kazań mający problemy z organizacją gry i przygotowaniem fizycznym, przy całym szacunku, był rywalem z niższej półki niż Belgowie. Mimo to stanowił dla Rakowa, jak się później okazało, poprzeczkę wywindowaną na granicy obecnych możliwości klubu z Częstochowy.
Nowy rozdział = nowy plan 5-letni
Odpadnięcie z europejskich pucharów definitywnie zamknęło duży rozdział najnowszej historii klubu spod Jasnej Góry. Jeszcze do końca roku właściciel, Michał Świerczewski ma przedstawić nowy plan, który zdefiniuje działalność klubu na następne 5 lat. Ostatnia tzw. „pięciolatka” obejmowała awans z II ligi do Ekstraklasy, a także zajęcie najlepszego ligowego miejsca w historii klubu. Rzeczywistość przerosła oczekiwania, a teraz trzeba uważać, aby oczekiwania nie przerosły rzeczywistości. W nowym planie zapewne znajdzie się Mistrzostwo Polski, a także regularne reprezentowanie kraju w europejskich pucharach. Raków wdrapał się na szczyt, ale wszystko co najtrudniejsze dopiero przed nim.
Tanio kupię, drogo sprzedam
Raków Częstochowa dzięki grze w eliminacjach Ligi Konferencji Europy zarobił nieco ponad milion euro. Biorąc pod uwagę kwoty, jakie klub zarobił na sprzedaży Kamila Piątkowskiego czy Davida Tijanica, te pieniądze nie robią aż takiej różnicy. Podstawowym źródłem dochodu dla klubu mają być dobre sprzedaże zawodników nieoczywistych, przychodzących do Częstochowy za małe kwoty. Sukcesy na krajowym podwórku i dobry występ w Europie z pewnością spowoduje zainteresowanie graczami Rakowa. Mówi się, że nogami przebiera już Ivi Lopez, który jednak nie prezentował się najlepiej w meczach z Rubinem oraz Gentem. Co innego Marcin Cebula, którego niektórzy dziennikarze wymieniają jako głównego nieobecnego wśród powołań Paulo Sousy. Należy się zatem spodziewać, że jeszcze w tym okienku transferowym będzie duży transfer OUT z Rakowa, jednak jak powiedział Michał Świerczewski, należy się także spodziewać transferów do klubu.
Trudy codzienności
Zachowując porównanie ze wstępu, Raków wrócił z zagranicznych wakacji i czekają go zmagania w dobrze mu już znanej, ligowej rzeczywistości. Będzie to o tyle trudne, że chyba po raz pierwszy drużyna Marka Papszuna będzie musiała sprostać sporym oczekiwaniom zarówno pod kątem efektywności, jak i efektowności gry zespołu. Każdy wynik inny niż ponowny awans do europejskich pucharów zostanie potraktowany jako porażka. Systematyczność w osiąganiu dobrych wyników to jedna z kluczowych spraw dla całego klubu. Nieuniknione będą z pewnością roszady w zespole, również pion dyrektorski czeka nowa rzeczywistość. 1 września do klubu wchodzi Robert Graf, nowy dyrektor sportowy wcześniej związany z Wartą Poznań, a prezes Wojciech Cygan rozpocznie łączenie funkcji prezesa klubu z wiceprezesem ds. piłki zawodowej w PZPN. Raków wdrapał się na szczyt, teraz trzeba się na nim urządzić.
Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com