Obserwuj nas

Legia Warszawa

Europejska zmiana Legii Warszawa o 180 stopni [KOMENTARZ ZE STADIONU]

Niemożliwe nie istnieje. Ten slogan mógłby na spokojnie widnieć na koszulkach Legii Warszawa, gdy rozgrywa swoje mecze pod banderą UEFA. W czwartkowy wieczór warszawski zespół ponownie nie tylko zaskoczył polskich kibiców, ale również hiszpańskich.  Drużyna Goncalo Feio po bramce Steve’a Kapuadiego pokonała na własnym stadionie najtrudniejszego rywala w fazie ligowej Ligi Konferencji UEFA – Real Betis Balompié. To była zupełnie inna ekipa, niż ta, którą mogliśmy ujrzeć w sobotnim spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Czemu w Lidze Konferencji Legia gra inaczej niż w PKO Ekstraklasie? Kto na tle Betisu zaprezentował się na poziomie europejskim? Czy jest to „mecz założycielski” Goncalo Feio i teraz będzie wszystko z górki? Zapraszam na tradycyjny cykl „Komentarz ze stadionu”

Zmiana o 180 stopni

Szok i niedowierzanie – tak mógł zareagować każdy kibic Legii Warszawa po końcowym gwizdku włoskiego sędziego Pairettiego. Po meczu z Górnikiem Zabrze można było odnieść wrażenie, że Legia Warszawa zaczyna iść w dobrą stronę, lecz ponownie zabrakło „tego czegoś”, aby odnieść zwycięstwo.  Kibice byli i w sumie nadal są mocno sfrustrowani tym, że Legia traci do lidera obecnie aż 10 oczek. W czwartek Wojskowi to był jednak zupełnie inny zespół niż ten, który możemy oglądać na boiskach PKO Ekstraklasy. Zespół, który potrafi grać piłką z jakościowym rywalem, mądrze kontroluje tempo spotkania, a przede wszystkim utrzymuje się z piłką na połowie Betisu. W pierwszej połowie miałem wrażenie, że gracze gości byli nieco zdziwieni, że zespół ze stolicy nie przestraszył się rywala z Hiszpanii. Zawodnicy Manuela Pellegriniego myśleli, że „mecz sam się wygra”, a tu nagle wyrosła ściana złożona z grających piłką zawodników Legii Warszawa. Ściana nie do przejścia!

https://twitter.com/polsatsport/status/1841893028891332633

***

Pomimo tylko 39% posiadania piłki przez całe spotkanie, każdy kto oglądał czwartkowy mecz, mógł śmiało powiedzieć, że Legia bezprecedensowo była zespołem lepszym. W pierwszej połowie wyszli odważnie wysokim pressingiem do rywala. „Chcieliśmy wygrywać nie rezygnując przy tym ze stylu i tożsamości, które mają nas charakteryzować. To było widać. Chcieliśmy grać w piłkę, atakować wysoko i wykorzystywać nasze atuty, takie jak stałe fragmenty gry.” – mówił Goncalo Feio po meczu. I to było widać gołym okiem. Legia nie schowała się za podwójną gardą!

Trzecia drużyna minionego sezonu „najlepszej ligi świata” odważnie rozgrywała piłkę na swojej połowie, mądrze utrzymywała się na połowie rywala, a bramka Kapuadiego to nagroda za cierpliwość. Goście byli bardzo zaskoczeni tym, że zespół z Polski chce z nimi grać w „otwarty futbol”. Nie spodziewali się, że Legia tak odważnie wyjdzie na zespół z La Liga.  Moim zdaniem i tak wynik z jednobramkową przewagą to najmniejszy wymiar kary, jaki mogli przyjąć goście. W końcówce świetnych okazji nie wykorzystali Morishita oraz Augustyniak. Szkoda, bo na pewno „w świat” poszłaby zdecydowanie „większa” informacja o wyniku.

***

– Mecz, który był kontynuacją tego, co można było zobaczyć z Górnikiem. Oczywiście dzisiaj mierzyliśmy się z zupełnie innym rywalem. Przed spotkaniem myśleliśmy o zwycięstwie. Chcieliśmy wygrywać, nie rezygnując przy tym ze stylu i tożsamości, które mają nas charakteryzować. To było widać. Chcieliśmy grać w piłkę, atakować wysoko i wykorzystywać nasze atuty, takie jak stałe fragmenty gry. Betis – szczególnie w drugiej połowie – pokazał jakość. Broniliśmy się na własnej połowie, ale robiliśmy to na bardzo wysokim poziomie. W kontrataku zagrażaliśmy bramce rywali, szczególnie w drugiej połowie. Dziękuję piłkarzom za wiarę i zaangażowanie oraz walkę w tak trudnym momencie. To samo tyczy się sztabu. Dziękuję również kibicom, którzy byli naszym dwunastym zawodnikiem. – mówił na konferencji pomeczowej Goncalo Feio.

***

Widać było, że piłkarze Legii Warszawa są o wiele bardziej zmotywowani niż w meczach ligowych. I nie ma tu wcale żadnego zaskoczenia. Doskonale ich rozumiem, ponieważ mecze w europejskich pucharach to idealne okno wystawowe dla młodych zawodników, aby wskoczyć na wyższy poziom grania na zachodzie, jak i starych, aby być może na koniec kariery podpisać „kontrakt życia”. Mówił o tym kiedyś zresztą Bartosz Slisz, wspominając że było mu ciężko przestawić się na grę na polskich boiskach po tak okazałych zwycięstwach w Europie. Kluczową rolę odgrywa tutaj sfera mentalna zawodnika. To już oni sami z pomocą trenera (a wierzę, że Goncalo Feio potrafi im wejść do głowy i przekazać, że każdy mecz jest tak samo ważny) muszą zrozumieć, że w Legii w tym sezonie europejskie puchary to tylko dodatek. Oczywiście zwycięstwa są ważne, ale na pewno nie kosztem kolejnych wpadek w PKO Ekstraklasie.

 

„Nie muruj, nie laguj, graj piłką”

Widzisz Pekharta w wyjściowym składzie? Szykujesz się na piłki na wysokości trzeciego piętra? A tutaj nagle… Piłkarze Legii Warszawa postanawiają grać piłką po ziemi i utrzymywać ją na połowie rywala. Tak wiem, zaskoczenie. Jednak naprawdę miło oglądało się zespół Goncalo Feio, gdy to Betis był „na karuzeli”, zwłaszcza w pierwszej połowie. Moim zdaniem piłkarzom zdecydowanie bardziej służy formacja, w środku ktorej znajduje się trzech pomocników. Zawsze do gry oprócz opcji Maxime Oyedele czy obrońcy, mają do wyboru dodatkowego pomocnika w środku. Zwłaszcza, że mogliśmy w czwartek ujrzeć, że Ruben Vinagre przy rozegraniu piłki bardzo często opuszczał swoją strefę i schodził do środkowej części boiska. Portugalczyk tym samym chciał, aby Aitor Ruibal zostawał sam na sam na dużej przestrzeni z Luquinhasem. Ten manewr był co prawda rzadko wykorzystywany, lecz uważam, że w meczach PKO Ekstraklasy może się sprawdzić.

https://twitter.com/mizuravage/status/1841954873719587168

No właśnie, a propos tytułowego „murowania”. Wydaje mi się, że powoli (bardzo powoli, zdaję sobie sprawę, że jest dużo opcji wśród stoperów) klaruje nam się wyjściowy duet środkowych obrońców. Zarówno Radovan Pankov, jak i Steve Kapuadi już drugi raz (pierwszy był w meczu z Górnikiem Zabrze) pokazują, że nie tylko dobrze grają w obronie indywidualnie, ale również doskonale rozumieją się na boisku. Świetnie przekazują sobie krycie, a także doskonale wyprowadzają piłkę z własnej połowy. Nie ma w tym ani grama paniki, która mogłaby przenieść się na pozostałych zawodników. Dodatkowym atutem jest to, iż zestawiając ich razem mamy do dyspozycji stoperów zarówno z prawą nogą, jak i z lewą, co powoduje, iż oszczędzamy cenne sekundy w budowaniu akcji ofensywnych, jak i łatwiejsze wyjście z pod pressingu rywala. Vitor Roque? Kto? Cedric Bakambu? Kto?

https://twitter.com/europacnfleague/status/1841893910202769720

Najtrudniejsze już za, czy jeszcze przed Legią?

Kiedy trzeba skrytykować grę – przygotowujemy konstruktywną krytykę. Kiedy trzeba pochwalić grę – chwalimy. I to właśnie ten moment, kiedy trzeba złożyć ręce do oklasków w kierunku trenera Goncalo Feio. Portugalski trener świetnie ustawił zespół i niemalże perfekcyjnie zarządzał czwartkowym spotkaniem. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to zbyt długie pozostawienie na boisku Tomasa Pekharta. Owszem, Czech może i jest pracowity w pressingu, lecz w ataku pozycyjnym czy kontrataku z własnej połowy jest kompletnie bezużyteczny.

Dlaczego Legia nie może tak grać w meczach w PKO Ekstraklasie? Uważam, że kluczowa była umiejętność przyspieszenia akcji ofensywnych w danym momencie po uprzednim rozegraniu piłki na połowie przeciwnika. Wiadomo, że Wojskowi w PKO Ekstraklasie będą zespołem, który w 90% przypadków będzie miał piłkę przy nodze, więc nie może grać w jednostajnym tempie jak to było w meczach z Rakowem, czy Pogonią. W meczu z Betisem było widać, że (czy to Wszołek atakował z drugiej linii, czy to Morishita obsadzał pozycję skrzydłowego), że Legia potrafi przyspieszyć grę. Właśnie po jednym z takich wejść Paweł Wszołek wywalczył rzut rożny, po którym padła bramka.

***

Czy to będzie nowy początek dla Legii Warszawa? Czy najtrudniejsze za nimi? Uważam, że zdecydowanie za wcześnie na formułowanie takich wyroków. Od meczu z Górnikiem, jak pisałem w poprzednim „Komentarzu ze stadionu”, coś drgnęło. Z Betisem było widać kompletnie odmieniony zespół pod kątem mentalnym, więc mam nadzieję, że zespół podtrzyma formę na mecz z Jagiellonią, która pokonała także w czwartek FC Kopenhagę. Na pewno, jeśli chodzi o Ligę Konferencji UEFA najtrudniejszy rywal za nimi. Jednak w PKO Ekstraklasie sytuacja nie jest kolorowa.

Żarty się skończyły. Trzeba zacząć solidnie punktować i liczyć na potknięcia Kolejorza, aby liczyć się w walce o mistrzostwo. Sytuacja jest ciężka, ale ostatnie dwa mecze (a w szczególności ten z Betisem) napawają optymizmem. Grunt, aby piłkarze zrozumieli, że nie tylko granie w Europie liczy się dla kibiców Legii Warszawa. Wszyscy sympatycy z Warszawy chcą się przekonać, czy aby na pewno Legia znów nie zmieniła swojego nastawienia i stylu gry o 180 stopni.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa