Obserwuj nas

Minął weekend

Szczecin miastem lidera #MinąłWeekend – 22. kolejka

Trzy mecze zakończyły się bezbramkowymi remisami, Pogoń wskoczyła na fotel lidera, a Górnik Zabrze urwał punkty Rakowowi – to wszystko wydarzyło się w 22. kolejce Ekstraklasy.

Mecz kolejki

Trzy punkty zdobyli, choć pierwsi gola stracili

Zagłębie Lubin 3:1 Wisła Płock

Dwie porażki spowodowały, że Miedziowi znaleźli się w strefie spadkowej. Ponadto, z powodu kontuzji, nadal do dyspozycji trenera Stokowca nie jest Filip Starzyński. W celu zastąpienia Starzyńskiego Zagłębie skróciło wypożyczenie Kokiego Hinokio do Stali Mielec. W Lubinie wierzono, że będący w formie Japończyk wypełni lukę po popularnym „Figo”

Na pierwszego gola w tym meczu czekaliśmy do 11. minuty. W polu karnym znakomicie piłkę przyjął Łukasz Sekulski, obrócił się z nią i strzelił gola dającego prowadzenie zespołowi z Płocka. Zagłębie chciało jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Okazja na wyrównanie nadarzyła się w 20. minucie. Hinokio uderzył mocno z dystansu, ale dobrze ustawiony Krzysztof Kamiński zdołał odbić futbolówkę.

Zagłębie miało więcej z gry, lecz nie przekładało się to na gole. W 26. minucie Martin Dolezal ładnym zwodem minął obrońcę Wisły i doszedł do sytuacji strzeleckiej. W tej sytuacji dobrą interwencją popisał się Kamiński.  Gospodarze w końcu dopięli swego i zdobyli bramkę. Po ładnie zagranej akcji piłka trafiła pod nogi, wyjątkowo aktywnego, Dolezala. Czeski snajper na raty, ale ostatecznie umieścił piłkę w bramce. W 42. minucie ponownie na prowadzeniu mogli być Nafciarze. Piłkę po strzale Marko Kolara niemalże z linii bramkowej wybił Bartosz Kopacz. Po chwili znakomitą okazję mieli gospodarze. Jednak Mateusz Bartolewski minimalnie chybił. Tak więc po dość ciekawej pierwszej połowie w Lubinie był remis.

Odwrócili losy meczu

Po przerwie widowisko nie straciło na wartości. Obie drużyny chciały zdobyć drugą bramkę. Udało się to podopiecznym Piotra Stokowca. W 59. minucie Łukasz Łakomy pięknie dośrodkował na głowę Dolezala, który strzelił swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Sześć minut później sam Łakomy zdobył bramkę. Asystował mu Patryk Szysz. Po dwóch bramkach straconych w krótkim odstępie czasu Wisła przycisnęła i dążyła do gola kontaktowego. Podopieczni Macieja Bartoszka dopięli swego w 86. minucie. Rafał Wolski uderzył mocno z dystansu, a Sasza Balić tak nieporadnie wybił piłkę, że umieścił ją we własnej bramce. Jednakże po analizie VAR sędzia nie uznał gola, bo dopatrzył się spalonego we wcześniejszej fazie akcji.

Zagłębie odwróciło losy meczu i wygrało po czterech porażkach z rzędu. Warto pochwalić Doleżala, Hinokio i Łakomego. Pierwszy z nich ustrzelił dublet, z Hinokio spore problemy mieli zawodnicy Wisły, a Łakomy zaliczył gola i asystę.

Bez emocji i bez bramek

Jagiellonia Białystok 0:0 Cracovia

Po czterech wyjazdowych meczach z rzędu Jaga powróciła na swój stadion. Do Białegostoku przyjechała Cracovia, która w tym roku urwała punkty Lechowi i Lechii. Jednakże trzeba pamiętać, że oba te spotkania Pasy rozgrywały na własnym boisku.

Niebezpiecznie pod bramką Jagiellonii zrobiło się w 6. minucie. Niefortunna interwencja Bogdana Tiru mogła zakończyć się golem samobójczym, ale piłka wyszła na rzut rożny. W 22. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Mathias Hebo Rasmussen, lecz piłka przeleciała nad bramką. Na w miarę groźną akcję Jagiellonii trzeba było czekać do 42. minuty. Zza pola karnego uderzył Martin Pospisil, ale nie udało mu się zaskoczyć Karola Niemczyckiego. Nie ma co ukrywać. Na boisku wiało nudą.

Po przerwie było więcej strzałów ze strony obu drużyn, ale rzadko kiedy były to strzały celne. W 71. minucie w sytuacji sam na sam ze Zlatanem Alomeroviciem znalazł się Michał Rakoczy. Jednak młodzieżowiec uderzył obok bramki. Na kolejną groźną akcję Pasów trzeba było czekać do 90. minuty. Okazję na bramkę miał Otar Kakabadze. Gruzin uderzył mocno, ale obok bramki. W doliczonym czasie gry rzut wolny około dwadzieścia metrów od bramki mieli gospodarze. Do piłki podszedł Michał Nalepa. Jednakże uderzył nad bramką.

Oczy bolały od oglądania tego meczu. Działo się bardzo mało. Co prawda dwie drużyny w sumie oddały 29 strzałów. Lecz tyko trzy były celne. Jest to pierwszy w tym roku bezbramkowy remis, a w tym sezonie ostatni taki wynik padł na początku listopada.

Połowa emocji

Śląsk Wrocław 1:3 Piast Gliwice

We Wrocławiu spotkały się drużyny, które sąsiadują ze sobą w tabeli. Piast przed tą kolejką zajmował jedenaste miejsce, Śląsk był dwunasty. Jednakże obie ekipy nie były zadowolone z miejsca, które zajmują.

Już w 7. minucie bardzo blisko gola był Piast. Michał Chrapek uderzył w słupek, a Kamil Wilczek który mógł dopić strzał kolegi nie dał rady opanować piłki. Kiedy już ją opanował, to też trafił w słupek. Dziewięć minut później goście już prowadzili . Martin Konczkowski dośrodkował wprost na głowę niepilnowanego Damiana Kądziora. Były reprezentant Polski bez problemów umieścił piłkę w siatce. Okazja na wyrównanie nadarzyła się w 23. minucie Wtedy to, Kamil Wilczek sfaulował we własnym polu karnym Wojciecha Gollę i sędzia Tomasz Kwiatkowski wskazał na „wapno”. Rzut karny na gola zamienił Fabian Piasecki. Remis utrzymał się tylko do 35. minuty. Z prawej strony dośrodkował Tom Hateley, a Patryk Janasik chcąc wybić piłkę na rzut rożny, skierował ją do własnej bramki. We Wrocławiu ponownie prowadził Piast. Do szatni gliwiczanie schodzili prowadząc 3:1. W 45. minucie Wilczek zabawił się z obroną Śląska i strzelił swojego drugiego gola po powrocie do Ekstraklasy.

Po przerwie żadna z drużyn nie zdołała stworzyć choćby jednej ciekawej akcji. W rezultacie, trzy punkty pojechały do Gliwic. Piast złapał rytm i pnie się w górę tabeli. Za to drużyna z Wrocławia fatalnie zakończyła poprzedni rok, a i ten rozpoczęła słabo. W następnej kolejce Śląsk zagra z Zagłębiem Lubin. Będą to na pewno gorące derby Dolnego Śląska.

Na dole bez zmian

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:0 Legia Warszawa

Mecz dwóch drużyn, które walczą o życie. Tak, trzeba to sobie uświadomić. Legia Warszawa gra w tym sezonie o utrzymanie. Ten mecz tylko nas w tym stwierdzeniu utwierdził.

To spotkanie lepiej rozpoczął Bruk-Bet. Gospodarze przeważali, ale nie przeprowadzili żadnej ciekawej akcji. W miarę ciekawą okazję w 28. minucie miała Legia. Dwa razy uderzał Mattias Johansson. Przy pierwszej próbie jego uderzenie zablokował obrońca, przy dobitce czujny był, debiutujący w barwach klubu z Niecieczy, Pawieł Pawluczenko. Resztę akcji w pierwszej połowie lepiej przemilczeć.

Po przerwie również było nudno, ale już nie aż tak. W 48. minucie najwyżej w polu karnym Bruk-Betu wyskoczył Tomas Pekhart, lecz jego strzał  głową był bardzo słaby. Poza tym uderzył wprost w bramkarza Termaliki. Po chwili Patryk Sokołowski świetnie podał do Kacpra Skibickiego. Jednak strzał młodzieżowca pozostawał dużo do życzenia. W 59. minucie Cezarego Misztę próbował zaskoczyć Muris Mesanović. Bramkarz wyciągnął się jak struna i obronił ten strzał. Od 73. minuty Legioniści grali w osłabieniu. Rafael Lopes potrzebował jedenastu minut żeby wyłapać dwie żółte kartki i wylecieć z boiska. Termalica grając w przewadze miała dwa rzuty wolne. Przy jednym z nich interweniować musiał Miszta. No i to by było na tyle.

Ten mecz na prawdę cholernie nudny. Na boisku działo się niewiele. Obie drużyny pokazały, że miejsce w tabeli w którym się znajdują nie jest przypadkowe. W następnej kolejce obie drużyny czekają mecze z drużynami z Krakowa. Bruk-Bet na wyjeździe zagra z Cracovią. Za to Legia na własnym boisku podejmie Wisłę.

Ormianin nadal błyszczy

Stal Mielec 0:1 Pogoń Szczecin

W 22. kolejce portowców czekał daleki wyjazd do Mielca. Jednak długa podróż nie powinna popsuć humorów piłkarzy Pogoni, którzy mają za sobą udane wejście w drugą część sezonu. W poprzednich kolejkach zachwycał Vahan Bichakhchyan, mimo że w żadnym meczu nie zagrał na pełnym dystansie. Także w spotkaniu ze Stalą, Kosta Runjaic nie znalazł dla Ormianina miejsca w pierwszym składzie. Gospodarze liczyli na sprawienie niespodzianki i przerwanie bardzo długiej serii Pogoni meczów bez porażki. Ostatnie dwa pobyty szczecinian w Mielcu kończyły się ich porażkami.

Pierwsza odsłona mogła wlać nadzieję w serca kibiców Stali. Mielczanie nie przestraszyli się wicelidera ekstraklasy, przez co przyjezdni nie byli narzucić inicjatywy. Do przerwy Pogoń nie oddała żadnego celnego strzału. Swoją doskonałą sytuacją zmarnował Kamil Grosicki i Michał Kucharczyk. Stal wyczekiwała momentu, w który mogłaby zadać decydujący cios. Przed taką szansą stanął Maksymilian Sitek, ale strzał 21-latka wybronił Dante Stipica.

Po przerwie do głosu doszła Pogoń. Portowcy zdobyli optyczną przewagę. Coraz więcej czasu przebywali na połowie rywali. Zobaczyliśmy zupełnie inną drużynę niż tą z pierwszej połowy oraz tą sprzed tygodnia, gdzie w drugiej połowie dali dojść do głosu Zagłębiu Lubin. Tym razem tego błędu nie popełnili. Mielczanie ustawili się w linii obronnej, czekając na ewentualny błąd rywala. Przez dłuższy czas bronili się bardzo skutecznie. Aż do doliczonego czasu gry. Wtedy to Vahan Bichakhchyan, który pojawił się na boisku 15 minut wcześniej, oddał strzał sprzed pola karnego. Rafał Strączek niefortunnie interweniował w tej sytuacji, przez co plecami wbił gola samobójczego.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1494786052070031377?s=20&t=_4jARjyr7woEZ48TiIgwpA

Pogoń wygrywa na bardzo trudnym dla niej terenie w szczęśliwych okolicznościach. Nie zmienia to faktu, że z przebiegu całego spotkania jest to zwycięstwo zasłużone. Na kolejne pochwały zasługuje Ormianin zdobywający 3. bramkę w 3. spotkaniu ekstraklasy, po raz 3 wchodząc z ławki. W kolejny weekend Pogoń czeka spotkanie z Lechem, a Stal uda się do Łęcznej na spotkanie z miejscowym Górnikiem.

Zabójcze sześć minut

Warta Poznań 3:1 Radomiak Radom

Podopieczni Dawida Szulczka kontynuują dobrą serię sprzed przerwy zimowej. Ostatnia porażka Warty to przegrana pod koniec listopada w derbach Poznania. Przed tygodniem zaliczyli kluczowe zwycięstwo przy Łazienkowskiej w bezpośrednim starciu z Legią o opuszczenie strefy spadkowej. Natomiast Radomianie musieli uznać wyższość Rakowa. Radomiak musiał pogodzić się z pierwszą porażką na swoim stadionie.

Mecz nie rozpieszczał kibiców zgromadzonych na stadionie, jak i tych przed telewizorami. Obie drużyny grały solidnie w defensywie, nie dając większych szans rywalom na stworzenie dogodnej sytuacji bramkowej. Całą połowę podsumowuje  tylko jeden gol zdobyty w pierwszej połowie. Po rzucie rożnym dla Radomiaka w polu karnym Warty doszło do zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Dawid Abramowicz dający prowadzenie gościom.

Przebieg spotkania nie pozwalał przyjezdnym być pewnym, że uda im się zdobyć komplet punktów. Pokazały to początkowe minuty po przerwie, które diametralnie zmieniły nastroje obu drużyn.  W zaledwie 6 minut (między 47. a 53. minutą) poznaniacy byli w stanie strzelić aż 3 gole. Wyrównującą bramkę zdobył Jan Grzesik, który pozostał bez krycia. Kolejne dwa trafienia poszły na konto Miguela Luisa. Portugalczyk wykorzystał błędy rywali, zdobywając bramkę z kontry i z uderzenia z dystansu. Radomiak natychmiastowo został powalony na deski. To był nokaut, po którym radomianie nie byli w stanie się podnieść. Dariusz Banasik próbował ratować się zmianami, które na niewiele się zdały. Przyjezdni zaczęli dłużej utrzymywać się przy piłce, ale to gospodarze byli w stanie zaprezentować więcej konkretów.

Warta odnosi kolejne zwycięstwo i ucieka od strefy spadkowej. Coś, co jeszcze w listopadzie wydawało się mało prawdopodobne, kiedy zwalniany był Piotr Tworek. Pierwszy raz w tym sezonie poznaniacy wygrywają dwa spotkanie z rzędu, a Radomiak  po raz pierwszy zalicza serię dwóch porażek z rzędu.

Centymetry od szczęścia

Górnik Zabrze 1:1 Raków Częstochowa

Niedzielne popołudnie w Zabrzu zapowiadało się niezwykle ciekawie. Do Górników przyjechał Raków, który imponująco rozpoczął drugą część sezonu, nie tracąc żadnego punktu. Zabrzanie zaliczyli w poprzedniej kolejce potknięcie na własnym terenie z Jagiellonią. Jednak gra Górnika wygląda coraz lepiej, dlatego należało oczekiwać, że łatwo nie ustąpi przyjezdnym z Częstochowy.

Ku uciesze miejscowych kibiców już w 4. minucie gospodarze objęli prowadzenie po golu Piotra Krawczyka. Zabrzanie wykorzystali niefrasobliwość w rozegraniu Rakowa. Kontrę skutecznie wykończył 27-letni napastnik. Raków po stracie bramki był zmuszony do przejęcia inicjatywy. Jednak swoich szans nie wykorzystywali kolejno: Vladislavs Gutkovskis, Ivi Lopez, Zoran Arsenic. Między słupkami bardzo dobrze spisywał się Daniel Bielica. Jednak tuż przed przerwą skapitulował po golu zdobytym przez Iviego Lopeza z rzutu karnego. Chwilę wcześniej arbiter Piotr Lasyk konsultował decyzję z wozem VAR, który potwierdzał przewinienie Erika Janzy.

Wiele akcji z obu stron spowodowało, że widowisko przy Roosevelta było atrakcyjne dla kibica. W drugiej części gry Raków przebywał trochę częściej na połowie rywala niż Górnik. Jednak nie potrafili pokonać dobrze spisującego się golkipera Górnika. Zabrzanie byli o centymetry od wygrania meczu. W doliczonym czasie gry gola strzelił Bartosz Nowak, ale analizy VAR pokazała, że wcześniej Piotr Krawczyk znalazł się na minimalnym spalonym. Decyzja sędziego wzbudziła kontrowersje. Kibice sugerowali, że sędziowie odpowiedzialni za VAR źle narysował linię spalonego.

Częstochowianie szczęśliwie uchronili się przed porażką. Wciąż utrzymują 3. pozycję w ligowej tabeli. Przed spotkaniem Górnik mógłby być zadowolony z remisowego wyniku. Jednak okoliczności z ostatnich minut meczu pozostawia pewien niedosyt.

Debiutancki gol przed „18”

Lechia Gdańsk 1:0 Lech Poznań

Hitem 22. kolejki ekstraklasy niewątpliwie było spotkanie Lechii z Lechem. Obie ekipy były zmotywowane, aby sięgnąć po komplet punktów.  Lech – w piątek stracił pozycję lidera na rzecz Pogoni. Lechia – zwycięstwo nad Kolejorzem pozwoliłoby jej na złapanie kontaktu z czołową trójką. Niedziela, popołudnie, mecz o stawkę – nic więcej do szczęścia nie potrzeba.

Od samego początku to Lech przejął inicjatywę, sprowadzając rywala do gry defensywnej. Taki styl gry mógł przynieść efekty już w 10. minucie gry. Na nieszczęście przyjezdnych Lubomir Satka trafił tylko w obramowanie bramki. Piłkę mógł dobić jeszcze Antonio Milić, ale strzelił niecelnie. Gospodarze w pierwszej połowie stanowili tło dla przyjezdnych. Oddali tylko dwa strzały (żaden celny) przy 10 takich sytuacjach Lecha. Jednak nie przełożyło się to na bramki.

Po przerwie Lech już nie był w stanie zdominować rywala jak w pierwszej odsłonie. Z każdą minutą szala zwycięstwa zaczęła się wyrównywać. Lechia odgryzała się kolejnymi atakami, licząc na to, że defensywa Lecha popełni błąd. W 88. minucie Filip Koperski  dobrze odnalazł się w polu karnym rywali po rzucie rożnym, dopadł do piłki i wpakował ją do siatki. Dla 17-latka był to drugi mecz w barwach Lechii, gdzie rozegrał spotkanie w pełnym wymiarze czasowym. Premierowym golem w ekstraklasie zapewnił sobie wspaniały prezent na 18. urodziny, które będzie obchodził 24 lutego.

Dla Lecha strata punktów w Gdańsku jest bolesna. Tracą pozycję lidera, którą dzierżyli po zakończeniu 3. kolejki. Przed Lechem ważny okres, który  zweryfikuje potencjał poznańskiej lokomotywy, gdyż czekają ich spotkania z Pogonią, Rakowem oraz Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski. Natomiast Lechia zbliżyła się do Rakowa na 3 punkty i wciąż jest poważnym graczem o końcowe podium. Więcej o meczu warto przeczytać w artykule Miłosza Ceby.

Debiut Brzęczka na remis

Wisła Kraków 0:0 Górnik Łęczna

W poprzednim tygodniu nowym trenerem Wisły został Jerzy Brzęczek. Cel jego drużyny jest jasny. Jak najszybciej utrzymać się w Ekstraklasie. Tak się akurat złożyło, że Górnik Łęczna ma taki sam cel. To spotkanie miało jeszcze większą wagę, ponieważ Warta i Zagłębie, czyli drużyny również walczące o utrzymanie, wygrały swoje mecze.

Pierwszy kwadrans to zdecydowana dominacja Białej Gwiazdy. Gospodarze dwie dobre okazje mieli już w 3. minucie. Najpierw strzał Momo Cisse odbił Maciej Gostomski, a po chwili Stefan Savić fatalnie spudłował. Dziewięć minut później Savić miał kolejną okazję. Jednak i tym razem nie trafił nawet w bramkę. Duma Lubelszczyzny w pierwszej połowie nie stworzyła żadnej groźnej akcji.

W 64. minucie z dystansu uderzył Dor Hugi. Piłka omal nie wpadła „za kołnierz” Gostomskiemu. Trafiła tylko w poprzeczkę. Po przerwie atakował też Górnik. W 66. minucie Serhij Krykun wycofał do Damiana Gąski, który uderzył zza pola karnego. Piłka odbiła się od jednego z zawodników Wisły i przeleciała tuż obok słupka. Dwie minuty później goście mieli kolejną okazję. Jason Lokilo dośrodkował w pole karne do Bartosza Śpiączki. Lecz, najlepszego polskiego strzelca w Ekstraklasie, uprzedził Joseph Colley. W 73. minucie Gąska znakomicie podał do Śpiączki, ale szybszy od napastnika Górnika był Mikołaj Biegański. Najlepszą akcję Zielono-Czarni mieli w 90. minucie. Przemysław Banaszak stanął oko w oko z Biegańskim, ale nie zdołał umieścić piłki w bramce.

Górnik zremisował trzeci mecz z rzędu. W sumie Zielono-Czarni nie przegrali od sześciu spotkań. Górnicy nie zagrali wielkiej piłki, lecz Wisła też miała tylko momenty. Remis to sprawiedliwy wynik.

 

Następna kolejka

GospodarzeGoście
Lech PoznańZagłębie Lubin
Piast GliwiceRadomiak Radom
Legia WarszawaCracovia
Górnik ŁęcznaJagiellonia Białystok
Śląsk WrocławGórnik Zabrze
Wisła PłockStal Mielec
Wisła KrakówWarta Poznań
Pogoń SzczecinBruk-Bet Termalica Nieciecza
Raków CzęstochowaLechia Gdańsk

Mecz kolejki: Pogoń Szczecin – Lech Poznań

Ten mecz może zadecydować o tym która z drużyn zostanie mistrzem Polski. Pogoń ma jeden punkt przewagi nad Lechem. Emocji na pewno nie zabraknie.

 

Autorzy:

Mateusz Bartoszek

Mateusz Adamczyk

Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Minął weekend