
Jak dotąd Wisła Płock jest największą rewelacją ligi. Jednak w sobotni wieczór niepokonani Nafciarze musieli przełknąć gorycz porażki po raz pierwszy w tym sezonie. Widzew przed własną publicznością pokonał płocczan 2:1.
Weryfikacja gry Widzewa
Przed tygodniem w spotkaniu z Wartą mogliśmy zobaczyć zdecydowanie inne wydanie Widzewa. Dotychczas na grę RTS-u patrzyło się z przyjemnością, choć kończyło się to niezadowalającą zdobyczą punktową. W Grodzisku Wielkopolskim Widzew zagrał bez odwagi, ale bardzo pragmatycznie. Skoncentrowani na defensywie, wyczekiwali swoich szans z przodu. Łodzianom dopisało szczęście i mogli cieszyć się z końcowego zwycięstwa.
Przed meczem z Wisłą w głowie rodziło się pytanie, czy beniaminek będzie prezentował taki styl, który w głównej mierze ma zapewnić grę na zero z tyłu. Jeżeli uda się coś dołożyć w ofensywie po kontrze tym lepiej. Nafciarze stanowili doskonałą wyrocznię w tej kwestii. Podopieczni Pavola Stano zachwycają swoją grą w ofensywie. Wisła zdobywa średnio trzy bramki na mecz.
Pavol Stano dokonał tylko jednej zmiany względem ostatniego spotkania przeciwko Koronie Kielce. W bloku defensywnym Damiana Michalskiego zastąpił Jakub Rzeźniczak. Natomiast Janusz Niedźwiedż wprowadził dwie zmiany. Do podstawowej „11” po meczu przerwy powrócił Juliusz Letniowski. Natomiast szansę gry od pierwszej minuty dostał nowy napastnik Widzewa Łukasz Zjawiński. Na ławkę rezerwowych powrócił Jakub Sypek oraz Jordi Sanchez.
Napór ofensywy Wisły
Od początku spotkania nie brakowało emocji. Kibice, którzy spóźnili się przed telewizory bądź na stadion mogą żałować. Już w 3. minucie Jakub Rzeźniczak był centymetry od otworzenia wyniku spotkania po doskonałym dośrodkowaniu Dominika Furmana. W trakcie całego meczu płocczanie dość często starali się posyłać piłki za plecy obrońców Widzewa, czy to po prostopadłych podaniach, czy po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska. Ostatecznie ta metoda na sforsowanie defensywy łodzian okazała się nieskuteczna.
Chwilę po sytuacji Rzeźniczaka swoją okazję wykorzystali gospodarze. Po rzucie rożnym piłka trafiła przed pole karne, gdzie doskonałym uderzeniem popisał się Karol Danielak. Bartłomiej Gradecki był bez szans na skuteczną obronę. Od pierwszej minuty przyjezdni prezentowali swoją grą, że zasługują na pozycję lidera Ekstraklasy. Stratę bramki można było uznać za wypadek przy pracy.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1563593471859953664?s=20&t=zOkGSBmk7gPPWq3EXKfvWg
Przez pierwsze pół godziny gospodarze przyglądali się temu, jak Nafciarze dobrze poczynają sobie w ofensywie. Nikogo nie zdziwiłoby, gdyby ten okres gry zakończył się przynajmniej dwoma golami strzelonymi przez Wisłę. Widzew skupiony na obronie chciał przetrwać nawałnicę płocczan. Ogromną rolę odegrał bramkarz Widzewa Henrich Ravas, który popisywał się dobrymi interwencjami. Na pochwałę zasługuję Mateusz Żyro, który był szefem defensywy. Jego pewne poczynania w obronie przyczyniły się do tego, że Wisła przez niemal całe spotkanie nie zdobyła bramki.
Po dwóch kwadransach odważnych poczynań Wisły w ataku tempo spotkania zwolniło. Widzew całym zespołem umiejętnie podchodził wyższym pressingiem, prowokując rywali do popełnienia błędów. Sporo problemów płocczanom sprawiał Fabio Nunes, który na lewym wahadle często wdawał się w skuteczne pojedynki z piłkarzami Wisły. Przed przerwą to Widzew mógł wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Po kilku szybkich podaniach Bartłomiej Pawłowski zdecydował się na strzał. Choć w tej sytuacji lepiej byłoby, gdyby dostrzegł dobrze ustawionego Nunesa. W sobotnim spotkaniu można było dostrzec, że Pawłowski często zwlekał z podaniami do kolegów z drużyny, przez co tempo rozgrywanych akcji traciło na szybkości.
Centrostrzał zawsze w modzie
W przerwie trener Niedźwiedź zdecydował się na dwie zmiany. Łukasza Zjawińskiego zastąpił Jordi Sanchez. Polski napastnik zagrał przeciętne spotkanie. Nie miał wielu okazji na zdobycie bramki. Przeważnie musiał toczyć bezpośrednie, fizyczne pojedynki z rywalami w środkowej części boiska. Drugą zmianą było wejście Marka Hanouska za Patryka Lipskiego.
Po zmianie stron Widzew zagrał odważnie, tak jak nas do tego przyzwyczaił w pierwszych spotkaniach sezonu. Wisła początkowo miała problemy z przedostaniem się na połowę gospodarzy. W 54. minucie dośrodkowanie Pawłowskiego zaskoczyło nie tylko bramkarza Wisły Gradeckiego, kibiców zgromadzonych na trybunach, ale także samego strzelca. Tego centrostrzału nie da się opisać, to trzeba zobaczyć.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1563607931182280704?s=20&t=8SqdmAOr2UTq4wIobqpWJA
Pawłowski przyznał, że chciał dośrodkować. Jednak nie miał nic przeciwko temu, że wrzutka w pole karne zakończyła się bezpośrednio zdobytą bramką.
Po podwyższeniu prowadzenia Widzew skupił się na defensywie. Jednak skoncentrowani na tym elemencie łodzianie nie dali się zaskoczyć. Futbolówka dość często wpadała w pole karne RTS-u, ale tam jako pierwsi przejmowali ją Widzewiacy. W drugiej połowie także Henrich Ravas uratował kilka razy swój zespół. Umiejętne przerywanie akcji przez łodzian nie pozwoliło się rozpędzić takim piłkarzom jak Davo, Vallo czy Wolski.
Tuż przed doliczonym czasem gry, po analizie VAR, arbiter Paweł Raczkowski dopatrzył się karnego. Dominik Kun zahaczył ręką Marko Kolara. Davo wykorzystał rzut karny, ale to nie zmieniło już sytuacji odnośnie do podziału punktów. Dzięki zwycięstwu nad Wisłą Widzew wygrał pierwsze spotkanie na swoim stadionie po powrocie do Ekstraklasy. Ostatni raz kibice mogli cieszyć się ze zwycięstwa swoich ulubieńców na własnym terenie 28 maja 2014 roku, kiedy to pokonali Piast Gliwice 2:1. Natomiast Nafciarze przegrali pierwszy raz w tym sezonie. Ciekawe jak podopieczni Pavola Stano zareagują na tę porażkę w najbliższym spotkaniu z Górnikiem Zabrze.
Trenerzy chwalą swoich zawodników
Na pomeczowej konferencji Pavol Stano mimo pierwszej porażki, nie ma pretensji do swoich piłkarzy.
Zagraliśmy dziś jedno z najlepszych spotkań w trakcie mojego pobytu w klubie. Jestem dumny z moich piłkarzy. Szkoda, że ten mecz otworzył się w taki sposób. Widzew zdobył bramkę, było mu trochę łatwiej grać. Było widać, że jesteśmy dobrzy. Chłopcy się starali, walczyli, grali piłką. Gratulujemy gospodarzom punktów, ale też gratuluję mojej drużynie podejścia do tego spotkania.
Natomiast Janusz Niedźwiedź zwrócił uwagę na dobrą grę Wisły oraz docenił waleczność swoich zawodników.
Ten mecz pokazał, jak trudne jest zdobywanie każdego punktu w Ekstraklasie. Wiedzieliśmy, jak dobrze Wisła gra w piłkę, ale rzeczywistość okazała się jeszcze trudniejsza niż to, co wcześniej wiedzieliśmy. Szczególnie w pierwszej połowie goście przycisnęli. Pierwszy kwadrans, zanim odzyskaliśmy równowagę, trzeba było przetrwać. I przetrwaliśmy. Po przerwie mecz się bardziej wyrównał, obie strony miały swoje sytuacje. Dzisiaj trzeba było wykazać się nie tylko wybieganiem, organizacją gry, ale też trochę pocierpieć i umieć wytrzymać ten napór gości.
Sobotni mecz pokazał, że słaba gra i zaprezentowany styl przez Widzew w spotkaniu przeciwko Warcie był jednorazową sytuacją. W starciu z Nafciarzami potrafili dostosowywać sposób rozgrywania akcji w zależności od sytuacji. Kiedy trzeba było przyspieszyć, przyspieszali, kiedy trzeba było bronić, bronili. Oczywiście mieli też trochę szczęścia. Gdyby Wisła wykorzystała swoje sytuacje w pierwszej części spotkania, to mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. Ale to tylko gdybanie. Na koniec liczą się punkty, a te w Łodzi wszystkich zadowalają.

2 Comments
Leave a Reply
Anuluj pisanie odpowiedzi
Musisz zobaczyć
Pingback: Nafciarze jako ostatni tracą miano niepokonanych #MinąłWeekend - 7. kolejka | WATCH EKSTRAKLASA