1:0, 3:0, 3:0 – spokojnie, nie, nie zwariowałem. Nie są to przypadkowe wyniki meczów. Są to rezultaty spotkań Pogoni, Legii i Rakowa, którzy są bezpośrednimi rywalami Lecha Poznań w rywalizacji o mistrzostwo Polski. Kolejorz był zmuszony do wygrania w Gliwicach, żeby nie tracić punktów do ligowych rywali już od pierwszej kolejki. I tak też się stało. Drużyna Johna van den Broma odniosła zwycięstwo stosunkiem 2:1, po dwóch golach Filipa Marchwińskiego. Nie było to wielkie widowisko w wykonaniu ćwierćfinalistów LKE, ale trudno było spodziewać się czegoś wielkiego, patrząc na to, że był to dopiero pierwszy mecz 8-krotnych mistrzów Polski w tych rozgrywkach.
Powrót kapitana
Do składu po ponad 3 miesiącach wrócił kapitan i lider – Mikael Ishak. Szwed miał za sobą bardzo nieprzyjemny epizod chorobowy, ale finalnie udało mu się uporać ze swoimi problemami do startu rozgrywek. Mimo wszystko występ napastnika od 1. minuty był dużym zaskoczeniem. Większość ekspertów spodziewała się występu Artura Sobiecha bądź Filipa Szymczaka.
Poza pojawieniem się 30-latka, w zestawieniu desygnowanym przez Johna van den Broma nie było zbyt wielu zaskoczeń. Warto tylko dodać, że nie udało się zadebiutować Misze Blaziciowi, który nabawił się drobnego urazu łydki. Jego miejsce zajął Alan Czerwiński. No i od 1. minuty zagrał Elias Andersson, który dopiero od wtorku przebywa w Poznaniu. Mimo to rozegrał przyzwoite zawody, ale do tego jeszcze wrócimy.
https://twitter.com/LechPoznan/status/1682792780442025991?s=20
Słaba pierwsza połowa i prowadzenie Piasta
Pierwsze 45 minut nie obfitowało w zbyt wiele zwrotów akcji i ogólnie – jakichkolwiek akcji. Lech w pierwszych kilkudziesięciu minutach dobrze kontrolował mecz. Kompletnie zneutralizował dział kreacji Piasta, który prezentował się bardzo słabo. Głównie mówię tutaj o Michale Chrapku, którego w ogóle nie było tego wieczoru widać. Niemniej jednak, gościom nie udało się wyjść w pierwszej połowie na prowadzenie, co wykorzystał Piast. W 40. minucie Pereira pod wpływem pressingu Dziczka był zmuszony wybić piłkę na oślep. Ta wylądowała na 5. metrze od bramki Lecha, gdzie starli się Bednarek z Ameyawem. I niestety, mamy tutaj do czynienia z kontrowersją. Ameyaw dotknął piłkę jako pierwszy, ale przez kontakt z golkiperem Kolejorza nie był w stanie czysto jej uderzyć. Miękki kontakt, ale kontakt, więc należał się karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł Dziczek i zmylił bramkarza Lecha. Do przerwy zasłużenie prowadzili gliwiczanie. Poznaniacy nie zaprezentowali nic godnego uwagi. Bardziej przypominało to kolejny mecz towarzyski.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1682826240120733697?s=20
Dublet Marchwińskiego i prowadzenie
Na początku drugich 45 minut podopieczni Johna van den Broma wyglądali o niebo lepiej. Pierwszego gola strzelili już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu drugiej połowy. Elias Andersson dobrze powalczył o piłkę w środku pola i zagrał do Pereiry. Portugalczyk wyłożył futbolówkę Marchwińskiemu, a ten pewnym uderzeniem pokonał Františka Placha. Dużą rolę przy zdobyciu tej bramki odegrali ofensywni, wysoko ustawieni boczni obrońcy. Szczególnie cieszyć może postawa Szweda, dla którego był to debiut w niebiesko-białych barwach. 6 minut później padł kolejny gol, ponownie za sprawą „Marchewy”. Velde cudownie wrzucił piłkę w pole karne i wykorzystał to Filip, który oszukał całą defensywę Piasta. Było to popisowe zagranie Marchwińskiego. O tym, że potrafi on grać głową, przekonaliśmy się m.in. w spotkaniu z Rakowem, gdzie również wykorzystał swoje 187 cm wzrostu i nie dał szans Vladanowi Kovačeviciowi.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1682834185562488832?s=20
Tuż po objęciu prowadzenia John van den Brom dokonał trzech zmian w składzie. Boisko opuścili: Ishak, Ba Loua i Karlstroem, a ich miejsce zajęli kolejno: Sobiech, Hotić i Sousa. Nie ma co się dziwić, że Holender na tak wczesnym etapie meczu dokonał 3 zmian. Trzeba przecież mieć na uwadze to, że już w czwartek Lech zmierzy się z Żalgirisem Kowno w ramach 2. rundy el. LK. Więcej o zespole z Litwy dowiecie się tutaj.
Nieskuteczny Piast
Chwilę po zameldowaniu się na placu gry przez Portugalczyka, kibice z Poznania mogli zamrzeć. Otóż, Dziczek sfaulował Sousę, a ten przez dłuższy czas zwijał się z bólu. Na szczeście udało mu się dograć spotkanie do końca. Aleksandar Vuković wiedział, że spotkanie to wymyka mu się spod kontroli, więc zdecydował się wpuścić swój świeży nabytek, Serhija Krykuna. To właśnie ukraiński skrzydłowy wywalczył rzut rożny, po którym zrobiło się gorąco w „szesnastce” Lecha. Bednarek wypluł przez siebie piłkę po strzale Dziczka, dzięki czemu Czerwiński miał sytuację wręcz stuprocentową, ale nie trafił. Nadal 2:1 dla gości.
Dodam tylko, że chwilę przed tą sytuacją poważne problemy z kolanem miał Murawski, przez co nie był w stanie dograć meczu do końca. Ogólnie sytuacja w środku pola nie wygląda za ciekawie. Jeżeli „Muraś” nie wykuruje się do czwartku, to w środku będzie musiał zagrać Andersson. Kontuzjowany jest przecież jeszcze Kwekweskiri. Miejmy jednak nadzieję, że Murawski zagra przeciwko Żalgirisowi.
W ostatnich minutach Lech był zepchnięty do defensywy. Niemniej jednak Piastowi nie udało się wepchnąć piłki do bramki. W 102. minucie bardzo dobrą okazję miał Pyrka, ale z odległości kilku metrów skierował futbolówkę udem ponad poprzeczkę. Kibice Kolejorza mogli się cieszyć z pierwszego zwycięstwa na inaugurację od 5 (!) lat.
Bezcenne 3 punkty i iworyjski zawód
Ogólnie nie było to wielkie widowisko. Piast miał więcej okazji, ale finalnie żadnej z nich nie wykorzystał. 8-krotni mistrzowie Polski pod pewnym aspektem przypominali mi w tym spotkaniu Real Madryt. Przede wszystkim chodzi mi tutaj o aspekt mentalny. Mimo słabej gry w pierwszej połowie i przegrywania do przerwy, nie załamali się, tylko skupili się na szybkim odrobieniu strat. Zdecydowanie pomógł w tym Filip Marchwiński. Póki co, wygląda na to, że idzie on w ślady Michała Skórasia. Bardzo dobrze świadczy to też o van den Bromie. Przedtem obydwu tych piłkarzy prowadziło wielu szkoleniowców, ale tylko van den Brom potrafił wyciągnąć z nich pełen potencjał. Mam też nadzieję, że niedługo pojawi się informacja o przedłużeniu kontraktu z Filipem. Obecna umowa wygasa po zakończeniu trwającego sezonu.
Tak naprawdę poza nim trudno specjalnie kogoś wyróżnić. Bardzo solidnie zagrał Antonio Milić, który był liderem defensywy Lecha. Sporym zawodem na pewno był występ Ba Loui, który w sparingach prezentował się całkiem nieźle. Niestety, po raz kolejny nie przeniósł dobrej formy z meczów towarzyskich na ekstraklasową murawę.
Ogólnie jestem dość optymistycznie nastawiony, co do kolejnych spotkań w wykonaniu poznaniaków. Po pierwszym meczu w rozgrywkach, i to na boisku w Gliwicach, nie spodziewałem się niczego więcej.
https://twitter.com/watch_esa/status/1682843569864753153?s=20
Pasjonat polskiej piłki nożnej, fan talentu Michała Skórasia.