Na taką Lechię czekali wszyscy w Gdańsku. Zamknięcie zdecydowanej większości stadionu nie przeszkodziło w tym, aby rozgromić przeciwnika aż czterema bramkami przewagi. Warto zauważyć, że „GieKSa” od 60. minuty grała w dziewięciu. Ten fakt Biało-Zieloni wykorzystali idealnie, dzięki czemu czterokrotnie pokonali bramkarza rywali w drugiej połowie. Przede wszystkim zobaczyliśmy Lechię, która nie bała się wyprowadzić kontry bądź ataku, czego długo wyczekiwano.
Zapomnieć o utracie punktów w Sosnowcu i Opolu
W 7. oraz 8. kolejce Fortuna I Ligi Biało-Zieloni zdobyli łącznie jeden punkt, który wywieźli z Opola. Spotkanie przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, które odbyło się niemalże trzy tygodnie temu, wywołało sporo kontrowersji. Wielu nie zgadzało się przede wszystkim z decyzjami głównego arbitra, który pokrzyżował plany Lechii, pokazując dwukrotnie czerwony kartonik w drugiej połowie meczu. Później nastała przerwa na kadrę, która – śmiało można powiedzieć, że przydała się Biało-Zielonym. Udali się oni na kilkudniowy obóz, który w pierwszej kolejności miał pełnić funkcję integracyjną. Do drużyny dołączyła masa zawodników, a zatem nie wszyscy mieli okazję się jeszcze zgrać. I chociaż gdy pierwsze spotkanie po powrocie do gry zremisowali, to można było powoli zaobserwować postępy.
[…] Widzę pozytywne zachowania, widzę pozytywny odzew od zawodników, którzy są w drużynie – można powiedzieć krócej niż ja i jest to naprawdę budujące, bo ja od nich nie wymagam nie wiadomo jak bardzo przywiązania do tego klubu. Nie wymagam od nich całowania herbu – wręcz przeciwnie – będę daleki od takich szybkich stwierdzeń któregokolwiek z zawodników czy któregokolwiek ze sztabu […] – wyznał trener Lechii, Szymon Grabowski w trakcie rozmowy z Tymkiem Kobielą.
Na starcie przeciwko GKS-owi Katowice zawodnicy wyszli z czystą głową, co było widać od początku. Był również pomysł na grę, który mógł podobać się kibicom z Gdańska. Nie tylko wydarzenia z boiska, ale również te pozaboiskowe pokazywały, że nadchodzi nowe, lepsze. Drużyna miała czas, by swobodnie przygotować się do nadchodzącej „GieKSy”, co fenomenalnie wykorzystała. Efekty tego było widać jasno na boisku. Wiadome, że nie jest łatwym, aby w takim czasie zgrać ze sobą kilkanaście nowych twarzy. Proces ten zapewne będzie trwał jeszcze długo, lecz już na dzisiaj widać rozwijające się morale.
Kontrowersyjnie i bramkostrzelnie
W samym spotkaniu z GKS-em nie zabrakło oczywiście kontrowersji, lecz do tego przejdziemy później. Mecz rozpoczął się przy praktycznie pustych trybunach, bowiem otwarta dla kibiców była tylko jedna, powszechnie uznawana za jedną z bardziej luksusowych oraz droższych na stadionie. Kara ta wiązała się z „zachowaniem kibiców” w trakcie meczu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała, który odbył się 25 lipca.
Jak później się okazało, taka sparingowa atmosfera zupełnie nie przeszkadzała piłkarzom. Lechia w mecz weszła bardzo energicznie, co zwieńczyła bramką po stałym fragmencie w 10. minucie meczu. Autorem trafienia był Luis Fernández. Jedynie cztery minuty gospodarze mogli nacieszyć się prowadzeniem, kiedy to nie popisała się defensywa, a Sebastian Bergier wyrównał wynik.
GOOOL! Luuuis Fernández po rzucie rożnym!#LGDKAT
____
10’ Lechia 1:0 GKS pic.twitter.com/62Naalb7lB— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) September 22, 2023
Bramka dla gości autorstwa Bergiera.#LGDKAT
____
14’ Lechia 1:1 GKS— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) September 22, 2023
Wynik ten utrzymywał się już do końca pierwszej połowy, chociaż w samej końcówce zrobiło się gorąco. Sędzia główny, Marcin Kochanek z początku podyktował absurdalny rzut karny dla gości. Tak, ten sam Marcin Kochanek, który kilka dni temu sędziował spotkanie pomiędzy Zagłębiem Lubin a Stalą Mielec. Po wideoweryfikacji decyzja ostatecznie została cofnięta, a Marcin Wasielewski został napomniany żółtym kartonikiem za symulowanie.
W jakiej rzeczywistości to jest faul? Xddd
— jcob966 (@KubaGalinski00) September 22, 2023
***
Niektórzy nie zdążyli jeszcze zasiąść na krzesełkach, a Shun Shibata obejrzał drugą żółtą kartkę w meczu, co poskutkowało wyrzuceniem z boiska. Fakt ten gdańszczanie wykorzystali, wysuwając się na prowadzenie kilka minut później. Dublet wówczas zaliczył Luis Fernández. Minęła kolejna chwila, a czerwoną kartkę za nieprzepisowe wejście obejrzał Arkadiusz Jędrych. Był to moment, w którym Lechia rozpoczęła strzelanie. Zaledwie cztery minuty później swoje pierwsze trafienie w barwach klubu zanotował Tomas Bobcek, który nad Bałtyk trafił w ostatni dzień okienka transferowego. Sytuacja wyglądała bardzo źle dla katowiczan, a przeciwnicy zadawali kolejne ciosy. Elias Olsson wpisał się na listę strzelców, a chwilę po nim drugie trafienie zanotował Bobcek. Tym samym wynik wynosił już 5:1 dla Biało-Zielonych.
W doliczonym czasie drugiej części miała miejsce jeszcze jedna weryfikacja VAR, w której sprawdzano potencjalny rzut karny dla Lechii. Arbiter główny osobiście przyjrzał się dokładniej całej sytuacji, aczkolwiek podtrzymał swoją decyzję, tym samym nie przyznając jedenastki. Co można dopowiedzieć o tym meczu? Przede wszystkim wciąż nie wolno popadać w hurraoptymizm, a należy dalej pracować na lepsze jutro. Kolejny swój mecz gdańszczanie zagrają w Krakowie, jednakże nie odbędzie się on w ramach Fortuna I Ligi, a Pucharu Polski. Już w najbliższy czwartek. Na następne ligowe spotkanie Lechia zawita do Niecieczy, by tam podjąć Bruk-Bet Termalicę.
O ocenach pomeczowych słów kilka
Do minusów nie zaliczyłbym praktycznie nikogo, być może poza Bogdanem Sarnawskim, który mógł zachować się o wiele lepiej przy stracie bramki. W ostatnim czasie pokazuje on zdecydowanie więcej złego niż dobrego. Z tego powodu wciąż pozostaję zwolennikiem Antoniego Mikułko między słupkami od pierwszych minut. Nie porównywałbym Sarnawskiego do przykładowo Artura Rudko, lecz nie ma tutaj żadnej diametralnej różnicy. Camilo Mena miał swoje szanse w trakcie pierwszej połowy, przy których mógł zachować się lepiej, co nie zmienia faktu, że nie przyznawałbym mu minusika obok nazwiska. Można również usprawiedliwić go urazem stawu skokowego, przez co jeszcze przed przerwą zastąpił go Dominik Piła. Podsumowując, jedyny minus – Bogdan Sarnawski.
Ręcznik w bramce
— BefnPL (@BefonPL) September 22, 2023
Ciekawiej jest już, gdy trzeba wymienić tych, którzy wyróżnili się najbardziej na tle reszty składu. Oczywiste, że cała drużyna zaprezentowała się na piątkę z plusem, lecz jeśli musiałbym wyłaniać tutaj najlepszych, to na pewno znalazłoby się miejsce dla Luis Fernándeza. Dwie bramki idealnie podsumowują jego występ, pomimo że jedna z nich padła po rykoszecie. Stale podejmował próby przesuwania akcji do przodu. Kolejny w tym zestawieniu znalazłby się Tomas Bobcek, który również spotkanie zakończył z dwoma trafieniami. Nie był to jego debiut w barwach Lechii, aczkolwiek były to jego dwa pierwsze trafienia dla klubu. Zagrał pełne 90 minut i idealnie odwdzięczył się trenerowi za tę szansę.
Owacją na stojąco i skandowaniem nazwiska żegnali dziś Luisa Fernandeza nieliczni kibice na bursztynie. Jeśli kapitan Lechii Gdańsk utrzyma formę strzelecką na mecie sezonu będzie miał 22,67 goli i przebije osiągnięcie z poprzedniego sezonu z Wisły Kraków. #LGDKAT
— Magic Slominski (@MaciejSlominski) September 22, 2023
https://twitter.com/Fyordung/status/1705320066760265764
Bardzo ciekawie zaprezentował się Maksym Khlan, który po raz pierwszy znalazł się w wyjściowej jedenastce. Z boiska zszedł w 75. minucie, swój występ zwieńczając jedną asystą. Było widać również u niego zapał oraz chęć do gry na lewej stronie, i w duecie z Conrado idealnie podtrzymywali poziom na tej stronie boiska.
https://twitter.com/LechiaGdanskSA/status/1705335376523432085
Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.