Obserwuj nas

1. liga

Ostatni domowy mecz w roku okraszony zwycięstwem, czyli Lechia – Chrobry 1:0

Gdy 22 lipca na inaugurację kolejnego sezonu Fortuna 1 Ligi do Głogowa zawitała Lechia, Biało-Zieloni zabrali ze sobą trzy punkty. Ponad cztery miesiące później gdańszczanie w zupełnie innym składzie również pokonali Chrobrego. Celem gospodarzy od początku było godne pożegnanie 2023 roku na Polsat Plus Arenie Gdańsk. Mecz ten można podzielić na… trzy połowy, gdyż w okolicach 30. minuty spotkania piłkarze zeszli do szatni. „Ultrasi” gdańskiej Lechii postanowili zapewnić reszcie kibiców dodatkowe kilkanaście minut siedzenia w temperaturze na minusie. Jakie wnioski można wyciągnąć z tego meczu? Jak wyglądało samo starcie?

Drużynie przydałby się trening strzelecki

Z pewnością. Podopieczni Szymona Grabowskiego byli w stanie efektywnie przenieść futbolówkę pod pole karne przeciwników. Wiele do życzenia natomiast pozostawiała sama skuteczność. Jedyna bramka, jaka padła w tym meczu to dobitka z kilku metrów na praktycznie pustą bramkę. Biało-Zieloni mecz ten mogli równie dobrze wygrać z trzybramkową przewagą. Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 1:0. Chociaż napastnik Lechii, Tomas Bobcek rozegrał dobre zawody, to wciąż brakowało tego ostatniego elementu. Gdańszczanie chętnie podczas zimowego okna transferowego przygarną solidnego napastnika. Nie zmienia to faktu, że cała drużyna powinna popracować nad lepszym wykorzystywaniem szans.

https://twitter.com/polsatsport/status/1733540924943220891

Już na samym początku wynik otworzyć mógł słowacki napastnik Biało-Zielonych. Rifet Kapić wypuścił Bobceka na wolne pole, lecz na wysokości zadania stanął Damian Węglarz. W drugiej połowie gospodarze mieli jeszcze więcej okazji. Kilka minut po rozpoczęciu Maksym Chłań miał bardzo dogodną szansę do strzelenia gola, której nie wykorzystał. Później po raz kolejny ukraiński skrzydłowy nie umieścił piłki w siatce. Minęła zaledwie chwila, a Lechia po raz kolejny mając stuprocentową sytuację, ją zepsuła. Sam Chłań zagrał dobry mecz, będąc ważnym elementem z lewej strony boiska. Mimo to, również i jemu brakowało skuteczności.

Ostatni raz, gdy Lechiści na własnym terenie zdobyli trzy bramki lub więcej, miał miejsce 22 września. Tego dnia wygrali oni 5:1 z GKS-em Katowice. Według statystyk, Lechia wciąż jest jedną z najbardziej bramkostrzelnych drużyn w lidze. Po 18 kolejkach mają oni na koncie łącznie 26 goli. Lepszym wynikiem pochwalić mogą się jedynie Arka Gdynia, Termalica oraz Wisła Kraków. Luis Fernandez, pomimo że na boisku nie widzimy go od ponad dwóch miesięcy, wciąż jest najlepszym strzelcem w zespole.

Dodatkowa przerwa

Oprawy w trakcie meczów kojarzą nam się zazwyczaj z pirotechniką czy sektorówkami. Potrafią być one interesujące i ładne. Niestety, nie było tak w Gdańsku. Mniej więcej około 25. minuty spotkania odpalone zostały pierwsze race. Chwile później doprowadziły one do przerwania meczu. Przez chwilę zawodnicy czekali na placu gry z nadzieją, że dym szybko zniknie, jednak tak się nie stało. Piłkarze zeszli do szatni, a przez następne kilkanaście minut na boisku nie było widać nic poza mgłą. Frustrację kibiców dało się wyczuć niemalże z każdej strony. Nie ma co się dziwić – temperatura na minusie, dotychczasowa gra też niezbyt porywająca, a do tego byli zmuszeni czekać grzecznie na wznowienie meczu. Sama oprawa nie wniosła zupełnie nic pożytecznego.

Nie dla każdego przerwa ta była zła. Przynajmniej nie dla trenera Lechii, Szymona Grabowskiego.

– Tak szczerze cieszę się, że była ta przerwa. Miałem okazję przekazać zawodnikom kilka porad, choć takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Przez pogodę ta przerwa trwała trochę dłużej niż zwykle – powiedział po meczu szkoleniowiec Biało-Zielonych.

Porady te rzeczywiście pomogły zawodnikom. Po powrocie na boisko w zespole gdańszczan widać było więcej determinacji oraz pewnej gry, co zresztą udowodniła bramka autorstwa Tomasa Bobceka w 41. minucie meczu. Można powiedzieć, że Lechiści praktycznie cały mecz mieli pod kontrolą. Ważną rolę odgrywał zarówno środek pola, jak i skrzydłowi. Na szczególne wyróżnienie zasługuje występ Iwana Żelizko. Ukrainiec był jedną z wiodących postaci na boisku w trakcie spotkania. 22-latek po raz kolejny pokazuje, że nie bez powodu zasługuje na miano jednego z najlepszych pomocników Fortuna 1 Ligi w tym sezonie.

Panika w ostatnich minutach

Tak jak wspomniałem, przebieg spotkania był jak najbardziej pod kontrolą Biało-Zielonych. Pomimo tego, od około 80. minuty meczu w zespole Szymona Grabowskiego pojawiła się swego rodzaju panika. Chrobry zaczął trochę więcej grać z piłką oraz tworzyć zagrożenie pod bramką rywali, również za sprawą strzałów zza pola karnego. Wciąż defensywa Lechii pozostawała przytomna. Zdecydowana większość piłek, które wędrowały pod pole karne Bogdana Sarnawskiego, równie szybko się z nim żegnały. Gdańszczanie wciąż próbowali kreować sytuacje, lecz nie było to już aż tak składne jak wcześniej.

Podsumowując, zwycięstwo Lechii jak najbardziej zasłużone. Biało-Zieloni stwarzali sobie więcej sytuacji, a jedyne czego zabrakło, to wyżej wspomnianej skuteczności. Na pochwałę zasługuje cała drużyna, natomiast warto wyróżnić występy Iwana Żelizko i Tomasa Bobceka. Bardzo dobrze spisał się także środek obrony, który odegrał szczególnie ważną rolę w ostatnich minutach. Po tym zwycięstwie Lechia wskakuje na pozycję wicelidera w tabeli, lecz wciąż może ona zostać z niej strącona przez Odrę Opole.

Oceny po meczu (1-10):

Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej 1. liga