1. liga
Jak najszybciej wrócić do elity – zapowiedź rundy wiosennej w Lechii Gdańsk
Autor
Adam Kiedrowski
W przypadku Lechii awansować nie można. Awansować trzeba. Wiedzą to wszyscy w klubie, zarówno piłkarze, jak i sztab oraz zarząd. Jesień Biało-Zieloni zakończyli na 4. miejscu, co praktycznie każdy gdańszczanin przed sezonem wziąłby w ciemno. Od początku sezonu cel jest tylko i wyłącznie jeden. Natomiast aby zapewnić sobie grę w Ekstraklasie w przyszłym sezonie, wiosna musi być jeszcze lepsza od jesieni. Czy młoda, ambitna kadra Lechii podoła temu wyzwaniu?
Każdy punkt się liczy
Tracenie oczek w pozornie łatwych spotkaniach to jedna z wad Lechii, która od czasu do czasu przejawiała się podczas minionej rundy. Piłkarze zgubili punkty w drugiej połowie sierpnia w Rzeszowie, zgubili je również w Sosnowcu. Jeżeli chcemy realnie myśleć o awansie, to nie wolno wykładać się przeciwko słabym drużynom. Na szczęście takich rezultatów nie było zbyt wiele, aczkolwiek na koniec liczy się każdy punkt. W nadchodzącej rundzie gdańszczan czeka siedem wyjazdów. Na papierze najtrudniejszymi będą wycieczki do Krakowa i Legnicy. Najwięcej emocji z pewnością zafunduje nam końcówka sezonu, gdyż podczas ostatnich czterech kolejek Biało-Zieloni zagrają kolejno z GKS-em Tychy, Wisłą Kraków, Arką Gdynia oraz Miedzią Legnica.
Początek rundy zdaje się być stosunkowo łatwy. Takiego stwierdzenia można użyć sugerując się tabelą Fortuna 1 Ligi. Chociaż na inaugurację Lechia zmierzy się z Wisłą Płock, to później czekają ją starcia ze Zniczem Pruszków, Resovią, Podbeskidziem i Zagłębiem Sosnowiec. Jeżeli ekipa z Gdańska rzeczywiście pragnie wrócić do Ekstraklasy, to w takich spotkaniach zwyczajnie trzeba zgarnąć pełną pulę. Przed startem rundy aż trzy z czterech wyżej wymienionych drużyn znajdują się w strefie spadkowej. Najcięższa będzie końcówka, ale można wręcz stwierdzić, że większe znaczenie na przestrzeni całego sezonu będzie mieć właśnie początek.
U siebie Lechia grać potrafi. Gorzej zaś sytuacja wygląda, gdy spojrzymy na bilans wyjazdowy. Przed własną publicznością Biało-Zieloni wygrali do tej pory sześć razy, zremisowali dwa mecze i tylko raz przegrali. Porażka ta miała miejsce jeszcze w lipcu. W przypadku wyjazdów gdańszczanie wygrywali trzykrotnie, trzy razy również zremisowali, a po czterech meczach wracali do domu bez punktów.
Czy z młodzieżą można awansować?
Nie jest tajemnicą, że początki sezonu to był ciężki okres dla Lechii. Biało-Zieloni latem sprowadzili trzynastu zawodników w swoje szeregi. W związku z tym pierwsze kolejki Lechia grała składem, który jeszcze nie zdążył się zgrać. Aktualnie średnia wieku w kadrze gdańszczan wynosi około 21 lat. Jest to najniższy wynik w całej lidze. W zimowym okienku do Gdańska przybył Loup Diwan Gueho. 19-letni francuski stoper, który został wypożyczony z SC Bastii. Na celowniku od dłuższego czasu znajduje się także Bogdan Wiunnyk. Snajper Szachtara Donieck jest bardzo chętny, aby dołączyć do składu Szymona Grabowskiego. Wiunnyk najprawdopodobniej byłby już zawodnikiem Lechii, ale na przeszkodzie stoi sam Szachtar. Tam chcą, aby Ukrainiec został wypożyczony do Gdańska, aczkolwiek w umowie ma nie być zawarta opcja wykupu, o którą prosi sam 21-latek. Sprawy są zatem dość skomplikowane.
Młodziutka kadra Lechii z dnia na dzień zdaje się być coraz silniejsza i bardziej zgrana. Kluczowym pytaniem jest, czy w pewnym momencie nie zabraknie doświadczenia. Najstarszy zawodnik w składzie to 30-letni Luis Fernandez. Jeśli pod lupę weźmiemy poprzedni sezon Fortuna 1 Ligi, to widzimy, że spośród trzech drużyn, które awansowały, najniższą średnią wieku miał Ruch Chorzów. Nie wynosiła ona jednak 21 lat, a 24. No dobrze, ale przecież ta młoda, ledwo zgrana kadra była w stanie na sam koniec uplasować się na 4. miejscu. I jest to świetny wynik. Dlatego o złą formę w trakcie wiosny nie trzeba się raczej obawiać. Kwestia tego, czy zawodnicy będą w stanie poradzić sobie z presją i ciężką końcówką.
Trzy tygodnie w Turcji
Jak wiele innych polskich zespołów, Lechia udała się na obóz do Turcji. Początkowo zgrupowanie miało trwać dwa tygodnie, jednakże klub zadecydował, aby zostać tam na dłużej. Dopiero w minioną sobotę Biało-Zieloni wrócili do Gdańska. Podczas przerwy zimowej rozegrali łącznie sześć sparingów. Pięć z nich za granicą, a jeden jeszcze przy ul. Traugutta. Swojego okresu sparingowego nie zaczęli dobrze. Najpierw ulegli Chojniczance, a później po przylocie do Lary lepsza okazała się kosowska Drita. Były to dwie jedyne porażki w tym okresie. Z czasem przychodziła coraz lepsza forma. Gdańszczanie wygrali trzy kolejne sparingi z Neftchi Ferganą, Kyzyłżarem i Valmierą. Na koniec przyszedł ostateczny sprawdzian z Szachtarem, który mimo remisu, przez wielu uważany jest za najlepszy mecz Lechii w trakcie obozu.
Mało kto spodziewał się, że jednymi z wygranych obozu zostaną Kacper Sezonienko i Łukasz Zjawiński. Dotychczas obaj byli postrzegani za jedne z najsłabszych ogniw w kadrze. Jak się okazało, w Turcji pokazali się z bardzo dobrej strony. W sparingu z Valmierą obaj trafili do siatki, a przeciwko Szachtarowi gola strzelił Sezonienko po asyście Zjawińskiego. Jest to bardzo pozytywny sygnał, gdyż na pozycji napastnika jesienią Lechiści mogli liczyć wyłącznie na Tomasa Bobceka.
Trzy tygodnie spędzone w Larze dały zatem Lechii sporo. Postępy było widać podczas wyżej wspomnianego sparingu z Szachtarem. Pomimo bardzo trudnego rywala, który wyszedł swoim podstawowym (!) składem, gdańszczanie byli w stanie zremisować, a samego wyniku nie można nazwać „wyszarpanym”. Jeżeli ta dyspozycja utrzyma się na dłużej, to rzeczywiście istnieje szansa, że za rok będziemy mogli znów oglądać Lechię na ekstraklasowych boiskach.
Ławki wciąż nie ma
Przed zimowym oknem transferowym mówiło się, że będzie to spokojnie okienko dla Lechii. Kibice zatem nie nastawili się na zakupowe szaleństwo, aczkolwiek do startu Fortuna 1 Ligi pozostaje niespełna tydzień, a klub przeprowadził tylko jeden transfer. Z rundy jesiennej dowiedzieliśmy się, że Szymonowi Grabowskiemu brakuje ławki. Pomimo dobrej dyspozycji Zjawińskiego, Sezonienki i innych zawodników w Turcji, wciąż potrzeba nowych twarzy. Głównym zmiennikiem był Jakub Sypek, który potrafił po pojawieniu się na placu gry dać pozytywne impulsy, ale poza nim ławka Lechii wygląda bardzo cienko.
Zapowiadane również było, że jeżeli już do składu mają dołączyć kolejni zawodnicy, to mają być to wzmocnienia. Na tą chwilę przyszedł tylko Loup Diwan Gueho, który bardziej jest postrzegany jako zaostrzenie rywalizacji i zwiększenie głębi na pozycji stopera. Spory problem będzie, jeśli na boisku nie odnajdzie się Camilo Mena, który po pierwszej połowie sezonu jest wymieniany jako jeden z najgorszych transferów. W kategorii tej znajduje się również Louis D’Arrigo, który pomimo tego, że nie dostawał zbyt wielu szans, to wciąż nie wykorzystywał tych, które dotychczas otrzymywał.
Z pozytywnych informacji, można powiedzieć, że do składu wracają Luis Fernandez czy Filip Koperski. Na Hiszpana będziemy musieli poczekać prawdopodobnie do meczu ze Zniczem Pruszków. Polski defensor zaś jest już w pełnej dyspozycji. Najważniejszy jest powrót kapitana Lechii, który przed kontuzją stanowił rolę nie tylko lidera, ale też jednego z lepszych zawodników na boisku. W dwunastu łącznie rozegranych meczach zdobył siedem bramek oraz zanotował jedną asystę.
Czego zatem można się spodziewać?
Wygląda na to, że emocje będą towarzyszyć nam do ostatniej kolejki. Sytuacja Lechii przed startem rundy wiosennej wygląda na zdecydowanie lepszą, niż przed startem samego sezonu. Skład jest o wiele lepiej zgrany, a ostatnie sparingi świadczą o tym, że forma również z dnia na dzień rośnie. Nikt nie pogardzi dodatkowymi transferami, bowiem solidna ławka to wbrew pozorom jeden z najważniejszych czynników w grze o awans. Determinacji nikomu nie brakuje. Jedyne co pozostaje Biało-Zielonym, to zaprezentować to na boisku. Kluczowe będą pierwsze spotkania, gdyż przeciwko zespołom z dolnej części tabeli trzeba wyrwać trzy punkty.
Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.