,,W pierwszej połowie byliśmy blisko perfekcji” – takie słowa padły z ust Szymona Grabowskiego na pomeczowej konferencji. Trudno się z tym nie zgodzić. Lechia Gdańsk w pięknym stylu rozbija Resovię Rzeszów. Dzięki temu Biało-Zieloni nie tylko wygrywają trzeci mecz w rundzie wiosennej, lecz także awansują na pozycję wicelidera Fortuna 1 Ligi. Jak wyglądało spotkanie? Czy Lechia będzie bić się o pierwsze miejsce do samego końca?
Niemalże idealna pierwsza połowa
Od pierwszych minut było widać, że piłkarze Lechii są bardzo pewni siebie. Rzeszowianie mieli mało miejsca na rozgrywanie piłki. Ofensywne nastawienie Biało-Zielonych skutkowało tym, że pierwsza bramka na Polsat Plus Arenie tego wieczoru padła już w piątej minucie. Czwarte trafienie zanotował Maksym Chłań. Nie jest to natomiast czwarty gol od początku sezonu, a od początku rundy wiosennej. Po wznowieniu gry nic się nie zmieniło. Gospodarze nieustannie atakowali, zamykając piłkarzy Resovii na własnej połowie. Na kolejną akcję Lechii długo czekać nie było trzeba. Szansę, aby wpisać się na listę strzelców w dwunastej minucie miał Tomas Bobcek. Słowak źle przymierzył, a piłka przeleciała obok słupka.
Świetnie w mecz wchodzi Lechia! ⚽️🥅
Czwarta bramka Maksyma Chlania w tej rundzie, ależ on błyszczy! ⭐️⚡️#LGDRES 1️⃣:0️⃣ pic.twitter.com/Uazesly0Yi
— Adam Kiedrowski (@adamkiedrowski_) March 4, 2024
W nienajlepszej dyspozycji był Branislav Pindroch, golkiper rzeszowian. Fakt ten wykorzystał Tomasz Neugebauer. Pomocnik po podaniu od Chłania przymierzył z okolic piętnastego metra i trafił do siatki. Był to pierwszy z dwóch goli 20-latka w tym spotkaniu. Dublet upolował już w 25. minucie. Pierwotnie jego zamiarem było, aby wrzucić piłkę w pole karne, ale rykoszet sprawił, że futbolówka po centrostrzale Neugebauera ugrzęzła w bramce.
Gdy na zegarze nie minęło nawet pół godziny gry, a drużyna przegrywa trzema bramkami, można mówić o kompletnej deklasacji. Gra gdańszczan była dynamiczna. Wkład w to głównie mieli Chłań z Meną. Duet skrzydłowych na połowie rywala pełnił arcyważną rolę. Na pochwałę zasługuje również środek pola. Rifet Kapić, Iwan Żelisko i wyżej wspomniany Neugebauer wykazywali się szczególną dokładnością i czujnością.
Czwarta i zarazem ostatnia bramka jaką oglądaliśmy w tym meczu padła na sam koniec pierwszej połowy. Piłkę wywalczył Camilo Mena, po czym ruszył i przebiegł połowę boiska. Większość podopiecznych Rafała Ulatowskiego została z tyłu, gdyż wcześniej wykonywali oni stały fragment gry. Kolumbijczyk zatem zbyt wielkich przeszkód nie miał. Rajd swój zakończył tak, jak powinien. Jest to kolejny przykład na to, jak ogromny potencjał ma Lechia, aby grać szybką piłkę. Gdybym miał doszukiwać się chociaż dwóch wad, jakie były w zespole gdańszczan, to powiedziałbym, że swojego dnia nie miał Tomas Bobcek. Napastnik znów potwierdza tezę, że bardzo często gra „w kratkę”. Druga z wad to żółta kartka Iwana Żeliski w 54. minucie. Pomimo niezbyt wymagającego siłowo rywala Ukrainiec znów ujrzał żółty kartonik.
– Myślę, że byliśmy blisko perfekcji, jeśli chodzi o to co chcemy robić na boisku oraz jaką przewagę chcemy mieć. Do perfekcji brakowało niewiele. Zabrakło lepszej skuteczności, bo wynik do przerwy mógłby być jeszcze wyższy – mówił na konferencji pomeczowej trener Biało-Zielonych, Szymon Grabowski.
Mecz się wyrównał
Gdy jako kibic w pierwszej połowie jesteś świadkiem czterech strzelonych goli, to nie brakuje chrapki na kontynuację. Resovia była zmuszona dokonać zmian, aby po regulaminowym czasie gry mecz nie otrzymał miana „pogromu sezonu”. Na placu gry pojawili się Adrian Łyszczarz, Bartłomiej Ciepiela oraz Dylan Lempereur. Po rozpoczęciu drugiej połowy gra rzeszowian lekko się polepszyła, aczkolwiek było widać, że sama Lechia również nie miała zbyt wielkiej potrzeby podwyższenia prowadzenia. Nie była to postawa niczym tydzień temu w Pruszkowie. Wtedy bowiem Biało-Zieloni kompletnie przysnęli po 60. minucie. Podopieczni Szymona Grabowskiego od czasu do czasu stwarzali sobie sytuacje, lecz żadna z nich nie była zamieniona na gola.
– Ciężko mi powiedzieć, co się stało. Na pewno Resovia wyszła z innym nastawieniem i może dlatego tak to wyglądało – skomentował postawę Lechii po meczu jeden z jej zawodników, Dawid Bugaj.
Druga połowa lekko przyćmiła całokształt meczu. Nie można stwierdzić, że była ona zła, aczkolwiek nie sprawiała, że fani co chwilę wstawali z krzesełek. Do pozytywów można zaliczyć debiut Loupa Diwana Gueho na pierwszoligowych boiskach. Francuski stoper dołączył do zespołu Biało-Zielonych pod koniec zimowego obozu przygotowawczego na zasadzie wypożyczenia. W pierwszych dwóch meczach przeciwko Wiśle Płock oraz Zniczowi Pruszków nie miał zaś okazji do rozegrania pierwszych minut.
Fakt, że Bohdan Sarnawski zakończył mecz z czystym kontem sprawił, że Lechia ma najszczelniejszą defensywę w lidze. Wcześniej tytuł ten dzieliła z Górnikiem Łęczna. Zielono-Czarni w ubiegłej kolejce stracili jednak bramkę przeciwko Motorowi Lublin, co doprowadziło, że spadli w tej klasyfikacji na drugie miejsce.
Lechia znów podkreśla swój cel
Kryzys klubu i wiele nowych twarzy sprawiło, że w rundzie jesiennej Lechia nie mogła za bardzo ryzykować i grać aż tak odważnie. Od pierwszego meczu wiosny widać natomiast, że obóz w Turcji dał piłkarzom sporo. Sami podkreślają, że przerwa zimowa była trudna i ciężko przepracowana, aczkolwiek teraz widać owoce tej pracy. Przed gdańszczanami dwa mecze z kolejno 17. i 18. drużyną ligi. W najbliższą niedzielę udadzą się na drugi koniec kraju, bowiem do Bielsko-Białej. Następnie w piątkowy wieczór podejmą przed własną publicznością Zagłębie Sosnowiec. Jeżeli forma, którą widzimy teraz zostanie utrzymana na dłużej, to możemy spodziewać się sześciu punktów w tych dwóch spotkaniach.
Sprawę należy postawić jasno – Lechia musi awansować. Innego wyjścia nie ma. Kadra jest obecnie tak mocna, że w przypadku pozostania w 1. lidze, połowa zawodników odejdzie. Jako przykład posłuży Maksym Chłań czy Rifet Kapić. Są to zawodnicy godni Ekstraklasy. Wszystko wskazuje jednak na to, iż walka o bezpośredni awans będzie w Gdańsku toczyć się do samego końca. Najtrudniejsza będzie końcówka sezonu, gdyż wtedy Biało-Zieloni zmierzą się z GKS-em Tychy, Wisłą Kraków, Arką oraz Miedzią. To, że Lechia wskoczyła na pozycję wicelidera udowadnia jej wielkie ambicje.
– My jeszcze celu nie osiągnęliśmy, my jesteśmy drudzy. Tutaj nie możemy zaprzestać. Musimy robić wszystko, żeby być pierwsi – stwierdził na konferencji Szymon Grabowski.
https://twitter.com/_1liga_/status/1764941185481633900
Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.