Obserwuj nas

1. liga

Coraz większy komfort w tabeli, czyli Lechia – Termalica 3:1

Trzy punkty dopisane do swojego dorobku nie są jedynym pozytywem dla Lechii po zwycięstwie nad Termalicą. Biało-Zieloni dzięki temu powracają także na fotel lidera. Dodatkowo wraz z sąsiadami zza miedzy oddalają się od reszty ligi. Samo spotkanie pomiędzy gdańszczanami a niecieczanami można określić chaotycznym, nerwowym i również nieco kontrowersyjnym. Dużą rolę w niedzielnym sukcesie Lechii odegrał Tomas Bobcek. Słowak był autorem dwóch z czterech bramek, jakie padły tego dnia na Polsat Plus Arenie. Co poza tym przyniósł nam ów mecz?

Brakujące elementy

Szymon Grabowski nie mógł skorzystać przeciwko Termalice z usług m.in.: Maksyma Chłania i Iwana Żelisko. Dało się odczuć brak tej dwójki na murawie, aczkolwiek nieco większy był on w przypadku Żeliski. W wyjściowym składzie zastąpił go Louis D’Arrigo. Tegoroczne rozgrywki nie należą do najlepszych, jakie Australijczyk rozgrywał w swojej dotychczasowej karierze. Za wiele korzyści Biało-Zielonym nie przynosi. Nic nie zmieniło się po minionym meczu. 22-letni pomocnik nie zaimponował ani w defensywie, ani w ofensywie. Równie dobrze na jego pozycji mógł zagrać jakikolwiek inny zawodnik grający na co dzień w środku boiska. Nawet reprezentant akademii Lechii. Różnica zbyt duża raczej by nie była.

https://twitter.com/LechiaGdanskSA/status/1779444484440527015

Innym, lekko bardziej zaskakującym wyborem szkoleniowca Lechii był Kacper Sezonienko. Zdecydowanie bardziej na placu gry od samego początku można było spodziewać się Jakuba Sypka. Trener Grabowski postanowił natomiast zaufać 21-latkowi na pozycji prawego skrzydłowego. Co nie zdziwiło – Sezonienko nie wykorzystał otrzymanej szansy w stu procentach. Boisko opuszczał w okolicach 68. minuty. Jedyne, na co można zwrócić przy nim uwagę, to udział przy bramce dającej prowadzenie gdańszczanom. Tutaj natomiast lista zalet występu Polaka się najprawdopodobniej zamyka. Nie był niewidoczny, bowiem od czasu do czasu znalazł się przy piłce, ale gdy już ją miał, to nic z nią wielkiego nie poczynił. Pokazał, że w przyszłości powinien być w hierarchii za Sypkiem, kiedy mówimy o grze od pierwszej minuty.

– Dzisiaj Sezonienko miał gorsze i lepsze momenty. Nie rozpatruje tego jako zła decyzja. Ta decyzja w większości momentów się obroniła. Wejście Kuby (Sypka) pokazało, że się nie zniechęcił. Jest wręcz przeciwnie, bo naciska jeszcze mocniej niż do tej pory. Ta rywalizacja jest na wysokim poziomie – stwierdził na pomeczowej konferencji trener Lechii, Szymon Grabowski.

Swojego dnia nie miał Tomasz Neugebauer. Choć wytypowanie go do gry nie wywołało zaskoczenia, to mogła robić to jego postawa. Nacechowana była ona głównie niedokładnością. 20-latek nieustannie postrzegany jest za odkrycie sezonu, aczkolwiek tym razem zawiódł. Obejrzał także żółty kartonik, co nie było konieczne. Można debatować, czy był on najsłabszym elementem w zespole przeciwko podopiecznym Marcina Brosza. Pomimo fatalnej postawy, na ławce rezerwowych zasiadł dopiero na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Wówczas zastąpił go Filip Koperski. Ten był nawet całkiem blisko zdobycia bramki w ostatnich minutach. Rozpoczął samodzielny rajd, aczkolwiek w polu karnym niecieczan strzału nie oddał, gdyż nie pozwolił mu na to jeden z defensorów Termalici.

Znów nerwowo

Ostatnimi czasy Lechia kojarzy nam się z tym, że jest dobrze ułożona taktycznie, potrafi grać bardzo przyjemny dla oka futbol, a przede wszystkim zachowuje chłodną głowę. Udowodniła to m.in. przy bramce dającej prowadzenie w 41. minucie. Kilka szybkich i precyzyjnych podań sprawiło, że futbolówka trafiła pod nogi Tomasa Bobcka. Słowak zrobił to, co do niego należało. Trzeba przyznać, iż takich akcji nie powstydziłby się żaden ekstraklasowy klub.

Są zatem plusy, jednakże zauważalne są też minusy. Jednym z nich jest to, że gdańszczanie znów zaliczyli nerwową końcówkę. Niedawno w meczu z Odrą Opole podyktowany przeciw nim został rzut karny w doliczonym czasie drugiej połowy. Szczęśliwie dla podopiecznych Szymona Grabowskiego zawodnik opolan zmarnował go, co poskutkowało zgarnięciem trzech oczek. Tydzień później gol, który sprawił, że Lechia z Katowic wyjeżdżała bez punktów strzelony został w 93. minucie. W meczu z Termalicą najpierw Słonie złapali kontakt po wykorzystanej przez Wiktora Biedrzyckiego jedenastce w 92. minucie, a nieco później arbiter znów mógł wskazać na wapno. Nikt nie miałby wielkich pretensji, gdyż sama sytuacja była kontrowersyjna. W przypadku zdobycia drugiej bramki przez niecieczan zapewne Biało-Zieloni nie trafiliby do siatki w ostatniej akcji, co podwyższyło wynik.

– Cieszy to, że nie tracimy bramki z gry. A martwi to, że tracimy ją po stałym fragmencie. Tym razem po rzucie karnym, z tego nie jesteśmy zadowoleni. Sezon wchodzi w taki moment, że ta psychika musi być na wysokim poziomie. Będziemy rozmawiać o tym z zawodnikami – wspomniał po meczu trener Grabowski.

Jest to aspekt, nad którym należy popracować podczas najbliższych treningów i rozmów. Wiele czynników jest w stanie wpływać na większą panikę i nerwy wśród zawodników w trakcie ostatnich minut. Może być to presja, bowiem wiemy, że taka na nich ciąży. Zwłaszcza, gdy stawką jest fotel lidera i kolejny krok ku Ekstraklasie. Nie doszukiwałbym się tutaj tego, że piłkarzom brakuje już energii. Zmiany przeprowadzane przez trenera Grabowskiego zazwyczaj są całkiem późne. Dwóch zawodników weszło w 68. minucie, zaś inny duet na placu gry zameldował się w minucie 85. Jedyną roszadą w składzie, jaka miała miejsce nieco wcześniej było wpuszczenie Dawida Bugaja kosztem Dominika Piły. Powodem natomiast był uraz tego drugiego.

Niewygodny Bobcek

Wielokrotnie wspominałem, że Tomas Bobcek jest typem zawodnika, który najpierw może mieć mecz życia, aby za tydzień schodzić z boiska po słabym występie. Zdaje się natomiast, iż Słowak wreszcie się odblokował. Początek rundy wiosennej miał dość przeciętny. Zaczął co prawda fantastycznym występem przeciwko Wiśle Płock, gdzie był autorem jednego trafienia, a dodatkowo zanotował dwie asysty. Aczkolwiek w dalszych spotkaniach bramkarza rywali nie pokonał. Na przełamanie musiał czekać aż do kwietnia, bowiem to wtedy strzelił gola w meczu z Odrą. Niespełna dwa tygodnie później Bobcek murawę opuszcza z dubletem. Aktualnie na boiskach Fortuna 1 Ligi ma zatem dziewięć trafień na koncie. Jest to o sześć mniej od lidera klasyfikacji strzelców, Łukasza Sekulskiego.

Nie samymi trafieniami 22-latek dokłada swoją cegiełkę do zwycięstw podopiecznych Szymona Grabowskiego. Niezmiernie łatwo można dostrzec, że bardzo często Bobcek przeszkadza bramkarzowi oraz obrońcom drużyny przeciwnej. Nakłada na nich sporo presji poprzez naciskanie, co przyczynia się do nieprecyzyjnych wykopów w dalsze strefy boiska. To właśnie odpowiedni pressing pozwolił gdańszczanom na zdobycie drugiej bramki w meczu z Termalicą. Jeden z podopiecznych trenera Brosza pogubił się, gdy stało przy nim dwóch piłkarzy Lechii. Futbolówkę przejął Mena, który następnie podał do strzelca gola, Tomasa Bobcka.

– To nie był tylko pressing na ten mecz. Lechia zaczyna kojarzyć się z tym intensywnym pressingiem, z grą bez piłki. To nie było widoczne w Katowicach, o co miałem pretensje później, ale zespół też miał pretensje. Tutaj rzeczywiście ofensywni zawodnicy pressowali w dobrych momentach – mówił na konferencji Szymon Grabowski.

Fakty są takie, że gdyby Bobcek był skuteczniejszy w szesnastce rywala, to mógłby realnie bić się o koronę króla strzelców w obecnym momencie. Liczba zdobytych bramek nie do końca odzwierciedla liczbę piłek, które wędrują w jego stronę, gdy znajduje się w polu karnym. Słowaka zapewne na placu gry będziemy oglądać nieprzerwanie aż do ostatniej kolejki sezonu. Kontrakt z Biało-Zielonymi podpisał Bohdan Wjunnyk, lecz ukraiński napastnik nabawił się kontuzji przed oficjalnym debiutem. Ten zapewne nastąpiłby wcześniej, ale wciąż nie jest rozwiązana sytuacja związana z problemami prawnymi.

Trójmiasto odjeżdża reszcie

Wszystkie cztery drużyny, które znalazły się w strefie barażowej, na koncie mają 45 punktów. Niżej plasuje się Wisła Kraków i Wisła Płock, które mogą pochwalić się liczbą 42 oczek. Widzimy zatem, że w górnej strefie tabeli Fortuna 1 Ligi występuje ogromny ścisk, niczym w tym jedynym porannym autobusie, który przejeżdża przez losową wieś. Inaczej bawi się lider i wicelider, a dokładniej zespoły z Trójmiasta. 53 punkty pozwalają Lechii zasiąść na wygodnym fotelu lidera, zaś o jedną pozycję niższa Arka ma tylko jeden punkt mniej. Sprawia to, że zbliżające się wielkimi krokami Derby, które odbędą się 17, 18 lub 19 maja będą jeszcze ciekawsze. Istnieje szansa, że zaważą one, kto zakończy sezon najwyżej.

– Ta liga pokazuje, że trzeba być cierpliwym i walczyć do końca o swoje. Znając siebie, znając charakter ludzi w szatni, nie zachłyśniemy się tym zwycięstwem. Wiemy, że zrobiliśmy kolejny krok – zapewniał po meczu Grabowski.

Chociaż od dawien dawna wiadomo, iż relacje pomiędzy fanatykami Lechii i Arki są napięte, to większość kibiców obu ekip chętnie obejrzy Derby Trójmiasta w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. W PKO Ekstraklasie obecnie mamy sporo takich rywalizacji. Przykładowo Widzew kontra ŁKS czy Górnik kontra Ruch. Aktualnie wszystko wskazuje na to, że powrót Derbów Trójmiasta do elity jest całkiem realnym scenariuszem.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej 1. liga