Arka Gdynia maksymalnie skomplikowała sobie sprawę bezpośredniego awansu do Ekstraklasy, gdy przegrała w Derbach Trójmiasta. Rozpędzony GKS Katowice rozgramiając Wisłę Kraków liczył na dokładnie takie rozstrzygnięcie w Gdańsku. W teorii „Żółto-Niebiescy” potrzebują tylko remisu i w dodatku grają u siebie. Jednak to „GieKSa” wygrywa mecz za meczem i mentalnie jest w lepszej sytuacji niż Arkowcy.
Zaprzepaszczone Derby
W ubiegłą niedzielę byliśmy świadkami piłkarskiego święta w Gdańsku. Derby Trójmiasta rozgrywane pomiędzy Lechią i Arką zgromadziły na Polsat Plus Arenie ponad 36 tysięcy kibiców. Trzeba przyznać, że jak na standardy Fortuna 1 Ligi jest to wynik nieprawdopodobny. Z drugiej strony, nie ma co się dziwić, ponieważ obie drużyny od dłuższego czasu okupują dwa pierwsze miejsca w tabeli, a gospodarze tego starcia mają teraz zapewniony awans do Ekstraklasy. Goście z Gdyni mieli ten awans także wywalczyć właśnie w ostatnim meczu, ale na własne życzenie im się to nie udało.
Przebieg spotkania
Wynik w tym spotkaniu otworzyła Lechia za sprawą Kacpra Sezonienki, choć to Arka miała chwilę wcześniej stuprocentową sytuację, której nie wykorzystał jednak Olaf Kobacki. Do podopiecznych trenera Łobodzińskiego los uśmiechnął się za to w 32. minucie, kiedy to obrońca „Biało-Zielonych” zobaczył czerwoną kartkę za zatrzymanie rozpędzonego z piłką Kacpra Skóry. Chwilę później do bramki gospodarzy trafił Sidibe, doprowadzając tym samym do remisu, który utrzymał się do końca pierwszej połowy.
Po przerwie mogliśmy oglądać Arkę, która chce zdominować osłabioną Lechię i wyjść na prowadzenie. „Żółto-Niebiescy” stworzyli sobie kilka naprawdę dogodnych okazji, ale żaden z zawodników nie potrafił pokonać bramkarza rywali. Jak mówi klasyk: „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić” i tak też było w tym przypadku. W 84. minucie to grająca od godziny w osłabieniu Lechia objęła prowadzenie, a na listę strzelców wpisał się Camilo Mena. W ostatniej akcji meczu Arkowcy mieli jeszcze nadzieję, że sędzia Kwiatkowski podyktuje dla nich rzut karny, choć początkowo ukarał Przemka Stolca żółtą kartką za symulkę. Po długiej analizie VAR arbiter jednak nie zmienił swojej decyzji i zakończył Derby Trójmiasta, w których Lechia pokonała Arkę 2:1.
Piłkarze z Gdyni mogą sobie pluć w brodę i mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Grając w przewadze jednego zawodnika i mając tyle dogodnych sytuacji, powinni dużo wcześniej zamknąć ten mecz i po ostatnim gwizdku cieszyć się z awansu do Ekstraklasy. A teraz muszą szykować się do starcia z GKS-em Katowice jak do najważniejszego finału i wyszarpać w nim chociażby remis.
Mecz o awans
Już w najbliższą niedzielę o godzinie 15:00 na Stadionie Miejskim w Gdyni zgromadzi się około 13 tysięcy kibiców. Na najważniejszy mecz sezonu zostały wyprzedane wszystkie dostępne bilety, co pokazuje jak bardzo gdynianie pragną powrotu Arki do Ekstraklasy. „Żółto-Niebiescy” muszą pozbierać się po przegranych derbach i dać z siebie wszystko w starciu z „GieKSą”.
Ciężko wskazać faworyta, ponieważ stawka jest ogromna i na pewno nikt nie odpuści chociażby centymetra boiska. Teoretycznie w łatwiejszym położeniu jest Arka, ponieważ gra u siebie i do awansu potrzebuje tylko remisu, a GKS musi wygrać, jeśli chce uniknąć gry w barażach. Z drugiej strony gospodarze na pewno są podłamani po ostatniej porażce, a goście ostatnio wygrywają mecz za meczem i są głodni tego, aby rzutem na taśmę wyszarpać awans.
W pierwszej potyczce tych dwóch ekip w tym sezonie padł remis 1:1, co tym bardziej pokazuje jak wyrównane może być następne spotkanie. Statystyka meczów w Gdyni przemawia jednak za Arką, ponieważ na 13 bezpośrednich pojedynków, gospodarze wygrywali pięciokrotnie, a goście zaledwie raz, w pozostałych siedmiu starciach padł remis.
Jak będzie tym razem, przekonamy się już w niedzielę. Jedna ekipa wywalczy bezpośredni awans, a druga będzie musiała stoczyć bój o Ekstraklasę w barażach, których – jak wiemy – nie jest łatwo wygrać.