Obserwuj nas

1. liga

Dramat Arki i wielki awans GKS-u Katowice

Zły sen drużyny z Gdyni stał się faktem. Już kilka kolejek wcześniej wydawało się, że Arkowcy są jedną nogą w Ekstraklasie i nic nie zabierze im bezpośredniego awansu. Jednak po raz kolejny „Żółto-Niebiescy” stracili szansę na ostatniej prostej i pozostało im powalczyć o awans w barażach. Kosztem trenera Łobodzińskiego i jego podopiecznych, po wręcz filmowej historii, pierwszy raz od 19 lat w Ekstraklasie zagra GKS Katowice.

Kolejny rok to samo

Przypomnijmy, że Arka Gdynia po spadku z Ekstraklasy gra już czwarty sezon z rzędu w Fortuna 1 Lidze. W tym czasie jej piłkarze niejednokrotnie byli kandydatami do awansu i nie raz już się o niego otarli. W pierwszym i drugim sezonie po degradacji, „Żółto-Niebiescy” znajdowali się w barażach, w których jednak dwukrotnie odpadali już na etapie półfinału. Rok temu Arkowcy rozegrali najgorszy sezon od lat, zajmując dopiero 8. miejsce w tabeli i kończąc sezon z Ryszardem Wieczorkiem na ławce trenerskiej, co wiele mówi o tym, jak wówczas wyglądała sytuacja w klubie.

Przed obecnymi rozgrywkami nikt nie stawiał na to, że Arka może bić się o najwyższe cele. Oczywiście w Gdyni liczono, że ten sezon nie będzie zły i jakimś cudem uda się załapać do baraży o Ekstraklasę. Zdrowy rozsądek podpowiadał jednak inaczej, ponieważ wciąż toczyły się przepychanki w gabinetach, a zespół objął trener Łobodziński, który został zwolniony z Wieczystej Kraków.

Z biegiem sezonu Arkowcy zaczęli jednak wygrywać mecze, a na trybuny w Gdyni wrócili kibice, którzy wcześniej uczestniczyli w bojkocie przeciwko poprzednim właścicielom. Wygrane Derby Trójmiasta i mistrzostwo rundy jesiennej napawały optymizmem i sprawiły, że udział w barażach stał się planem minimum. Na wiosnę Arka wciąż grała widowisko i dobrze punktowała, a na dwie kolejki przed końcem rozgrywek miała aż 6 punktów przewagi nad trzecim w tabeli GKS-em Katowice. Awans był na wyciągnięcie ręki, wystarczyło zdobyć choć 1 punkt w dwóch meczach lub liczyć na jakiekolwiek potknięcie „GieKSy”.

Niestety dla gdynian ziścił się najczarniejszy scenariusz, czyli przegrali obydwa spotkania, a drużyna z Katowic dwukrotnie wygrała i to podopieczni trenera Góraka cieszyli się w niedzielę z bezpośredniego awansu.

Finał z „GieKSą”

W niedzielę w Gdyni rozgrywał się najważniejszy mecz sezonu dla Arki i GKS-u Katowice. Stawka była ogromna, bo wynik tego starcia decydował o tym, która z drużyn bezpośrednio awansuje do Ekstraklasy. Arkowcy przystępowali do tego spotkania po przegranych Derbach Trójmiasta, zmęczeni sezonem i z brakami kadrowymi. Ich największym atutem były niosące trybuny, na których pojawiło się ponad 13 tysięcy kibiców. „GieKSa” nad morze przyjechała z kolei napędzona ostatnimi zwycięstwami. Dodatkowo nie miała na sobie presji, że ten mecz musi wygrać, ponieważ dla niej nawet udział w barażach byłby sukcesem.

Początek spotkania raczej należał do gospodarzy i nie było widać po nich, że nie wytrzymują presji tego meczu. Stworzyli sobie kilka groźnych sytuacji, a Olaf Kobacki dwukrotnie był nawet blisko zdobycia bramki, która otworzyłaby wynik. Nie po raz pierwszy w ostatnich tygodniach u gdynian zawiodła jednak skuteczność i to goście w 26. minucie wyszli na prowadzenie. Przepięknym uderzeniem lewą nogą popisał się Adrian Błąd, który przecież był kiedyś zawodnikiem Arki. Po stracie tego gola „Żółto-Niebiescy” spuścili z tonu i nie wyglądali jak zespół, który jest na siłach, aby doprowadzić do remisu.

Nie był to najpiękniejszy piłkarsko mecz i także w drugiej połowie żadna z drużyn nie stworzyła sobie wielu dogodnych sytuacji, aby zdobyć bramkę. Arkowcy próbowali, lecz to wszystko było za mało, żeby pozbawić GKS zwycięstwa i awansu. Wręcz filmowa historia trenera Góraka i jego zawodników, którzy po rundzie jesiennej zajmowali 11. miejsce w tabeli i mieli dziesięciopunktową stratę do miejsc zapewniających grę w Ekstraklasie. Jednak jak widać, póki piłka w grze – wszystko jest możliwe, a Arka mająca awans na wyciągnięcie ręki znów zagra w barażach.

Baraże

Po przegranym meczu z GKS-em Katowice kibice w Gdyni nie kryli żalu i zawodu z powodu zaprzepaszczonego awansu na ostatniej prostej. Teraz nie pozostało im nic innego jak liczyć na to, że ich drużyna pozbiera się i będzie walczyła do ostatniego gwizdka w barażach. W półfinale Arka zmierzy się na własnym boisku z Odrą Opole, która rzutem na taśmę zajęła 6. miejsce w tabeli. Niejednokrotnie jednak byliśmy świadkami, że to właśnie drużyny z tego miejsca ostatecznie wygrywały baraże i występowały później w Ekstraklasie. W tym sezonie ekipa z Opola, grając u siebie, pokonała „Żółto-Niebieskich” 1:0, a na wyjeździe zremisowała 2:2, co świadczy o tym, że nie będzie to łatwy mecz dla podopiecznych trenera Łobodzińskiego.

Wśród gdynian do kontuzjowanych: Gojnego i Gola dołączył niestety Martin Dobrotka, który nabawił się urazu w ostatnim spotkaniu z GKS-em Katowice. W jego miejsce najprawdopodobniej zagra Azacki, który rozegrał w niedzielę 60 minut i delikatnie mówiąc – nie wyglądał najlepiej. Ukrainiec w rundzie wiosennej prawie wszystkie spotkania spędził tylko na ławce rezerwowych. Dodatkowo za żółte kartki na mecz z Odrą wypada Sebastian Milewski, więc Arka pozostaje bez dwóch podstawowych środkowych pomocników. Z dobrych wieści: do gry wraca Przemysław Stolc, który jest zdecydowanym liderem zespołu i to może właśnie on, wypoczęty po pauzie w ostatnim meczu, wniesie do drużyny trochę energii. Spotkanie w Gdyni odbędzie się w najbliższy czwartek o godzinie 20:30, a trzy godziny wcześniej w drugim półfinale Motor zmierzy się u siebie z Górnikiem Łęczna.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej 1. liga