1. liga
Awans przegrany w ostatnich minutach, czyli podsumowanie sezonu Arki Gdynia
Autor
Natan Hejmowski
Sezon 2023/2024 oficjalnie dobiegł końca, więc przyszedł czas na podsumowanie tego, co działo się przez ostatni rok na zapleczu ekstraklasy. Emocje w Fortuna 1 Lidze towarzyszyły nam przez całe rozgrywki, ale kilka ostatnich kolejek było szczególnie elektryzujących. Wygranymi tego wyścigu okazały się drużyny Lechii, GKS-u Katowice i Motoru, a chyba największym przegranym poza spadkowiczami została Arka Gdynia.
Oczekiwania
Przed startem rozgrywek, w Gdyni więcej mówiło się o konflikcie z właścicielem klubu i bojkocie kibiców niż o sprawach stricte sportowych. Arka, jak na standardy Fortuna 1 Ligi, zawsze jest brana pod uwagę jako jeden z kandydatów do awansu. Chociaż po poprzednim bardzo słabym sezonie raczej nikt nie stawiał, że tak długo będzie utrzymywać się w czubie tabeli. Miejsce premiujące do gry w barażach o Ekstraklasę na pewno byłoby przed sezonem brane w ciemno i uważane za sukces.
Oczekiwania zmieniły się jednak z biegiem sezonu, co jest w zupełności zrozumiałe. Po nie najlepszym początku „Żółto-Niebiescy” z czasem zaczęli coraz lepiej punktować, mimo tego, że w meczach domowych grali przy prawie pustych trybunach. Kibice przy Olimpijskiej w większej liczbie pojawili się dopiero w listopadzie na Derbach Trójmiasta z Lechią Gdańsk. Arkowcy wygrali to spotkanie 1:0, co zachęciło sympatyków z Gdyni do wspierania piłkarzy w kolejnych starciach.
Podopieczni trenera Łobodzińskiego rundę jesienną zakończyli jako liderzy tabeli, co zdecydowanie zmieniło nastroje w klubie i wokół niego. Sam szkoleniowiec mówił o tym, że baraże to cel minimum, ale będą walczyć o to, aby zapewnić sobie bezpośredni awans.
Wiosna
Arka przystępowała do rundy wiosennej, będąc na szczycie tabeli Fortuna 1 Ligi. Drużynę z Gdyni wzmocnili tacy zawodnicy jak: Sidibe, Gaprindaszwili czy Navarro. Widać więc było, że klub z nowym właścicielem – Marcinem Gruchałą na poważnie bierze sprawę awansu do Ekstraklasy. „Żółto-Niebiescy” kontynuowali swoją dobrą formę z jesieni i wciąż wygrywali większość meczów. Zaliczyli serię dziewięciu spotkań bez porażki, co mogło budzić podziw u przeciwników.
Sezon zbliżał się ku końcowi, a rywalizację z Arką podejmowała tak na prawdę tylko Lechia Gdańsk, która co weekend biła się z rywalem zza miedzy o fotel lidera. Dwie ekipy z Trójmiasta mogły się czuć bezpiecznie, bo rywale byli dość daleko i mieli na swoich kontach sporo punktów mniej. Jeszcze na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Arkowcy posiadali nad trzecim w tabeli GKS-em Katowice aż 6 oczek przewagi, co dawało im niemalże pewny awans.
Katastrofalna końcówka
,,Tak blisko, a jednak tak daleko” – jak się później okazało, kibice Arki w końcówce sezonu zmuszeni byli użyć tego zdania niejednokrotnie. Najpierw przegrane Derby Trójmiasta z Lechią, która od 32. minuty spotkania grała w dziesiątkę. „Żółto-Niebiescy” mieli w tym meczu mnóstwo stuprocentowych sytuacji, które powinni zamienić na bramki i zamknąć spotkanie na starcie. Następnie porażka z „GieKSą” w meczu o bezpośredni awans. Na swoim stadionie, przy pełnych trybunach, które bez przerwy głośno dopingowały.
Widać było po zawodnikach trenera Łobodzińskiego zrezygnowanie i brak sił do takiej gry, jaką prezentowali przez większość sezonu. Piłkarzom Arki musiało być bardzo ciężko, ponieważ po Derbach Trójmiasta oglądali świętująca awans do Ekstraklasy Lechię, a tydzień później na ich własnym stadionie cieszący się z powrotu do elity – GKS Katowice.
Baraże – półfinał
W Gdyni musieli jednak bardzo szybko się pozbierać po ostatnich porażkach. Mimo przegranego na ostatniej prostej bezpośredniego awansu, Arkowców czekał mecz barażowy z Odrą Opole, która w sezonie zasadniczym zajęła 6. miejsce w tabeli. Gdynianie pojechali do pobliskiego Gniewina na małe zgrupowanie, gdzie regenerowali się i przygotowywali do tego starcia.
Ten barażowy półfinał rozpoczął się dla gospodarzy z Gdyni fatalnie, ponieważ to goście jako pierwsi wyszli na prowadzenie i można było zakładać, że Arka w tym spotkaniu już się nie podniesie. Ku zaskoczeniu wszystkich, chwilę później po bramkach Boreckiego i Czubaka to właśnie „Żółto-Niebiescy” schodzili do szatni wygrywając 2:1. Po przerwie dorzucili jeszcze dwa trafienia i po pokazaniu naprawdę dobrej dyspozycji ostatecznie pokonali Odrę 4:2, tym samym awansując do finału baraży.
Baraże – finał
Na finał z Mototem Lublin, który także był rozgrywany w Gdyni, ponownie na stadionie zgromadził się komplet publiczności, który miał pomóc gospodarzom w awansie do Ekstraklasy. Ten mecz zaczął się dla Arkowców zgoła inaczej niż starcie z Odrą. Już w 13. minucie po błędzie defensywy gości, praktycznie z piłką do bramki wszedł Kobacki, dając swojej drużynie prowadzenie. Motor jakby podłamał się tą stratą gola i nie potrafił znacząco odpowiedzieć. Gospodarze kontrolowali grę i próbowali podwyższyć wynik, co im się jednak nie udawało. Mimo wszystko nic nie wskazywało na to, że ten finał może zakończyć się inaczej niż triumfem Arki.
Futbol pokazuje jednak, że wszystko jest możliwe i gra się do ostatniego gwizdka sędziego. W 87. minucie spotkania po bezmyślnym faulu Azackiego tuż przed własnym polem karnym, Szymon Marciniak podyktował rzut wolny dla Motoru. Ten stały fragment na gola zamienił Bartosz Wolski, który popisał się bardzo ładnym strzałem. W Gdyni zrobiło się nerwowo, a goście z Lublina nabrali wiatru w żagle, którego zabrakło gospodarzom. Chwilę przed końcem doliczonego czasu gry, kiedy wszyscy szykowali się już do dogrywki, zwycięską bramkę dla podopiecznych trenera Stolarskiego zdobył Ndiaye.
Arka Gdynia po raz kolejny w tym sezonie zaprzepaściła szansę na awans, kiedy była już tak blisko zrealizowania tego celu. A Motor Lublin, który był przecież beniaminkiem i nikt na niego nie stawiał, w fenomenalnym stylu wyszarpał awans w ostatnich sekundach. Pozostaje współczuć piłkarzom Arki, którzy ponownie musieli oglądać na swoim boisku jak to drużyna przyjezdna cieszy się z tego, co oni mieli przecież na wyciągnięcie ręki. Jednak razem z trenerem sami są sobie winni niewykorzystanych szans zarówno w tym, jak i w poprzednich spotkaniach.
Ocena sezonu
Tak jak wspominałem wcześniej, przed sezonem każdy w Gdyni wziąłby taki wynik w ciemno i uważał zajęcie 3. miejsca w tabeli jako sukces. Nie można więc powiedzieć, że ten rok był dla Arki stracony i został całkowicie przegrany. Jednak patrząc na to jak blisko było awansu i ile drużyna miała na to szans, ciężko finalnie nie być rozgoryczonym. Trzeba jednak przyznać, że w porównaniu do poprzedniego sezonu, kiedy to „Żółto-Niebiescy” kończyli ligę na 8. miejscu w tabeli i nie zagrali nawet w barażach, został poczyniony duży progres.
Trener Łobodziński poukładał tę drużynę i był naprawdę blisko osiągnięcia dużego sukcesu, jakim byłby bezpośredni awans. Do tego grę Arki oglądało się bardzo przyjemnie i często efektowny styl także trzeba ocenić pozytywnie. Po tak spektakularnie zaprzepaszczonym awansie można by się spodziewać, że to właśnie trener odpowie za całą sytuację stratą posady, co w polskiej piłce często się zdarza. Wojciech Łobodziński niedawno jednak przedłużył kontrakt z klubem z Gdyni do 2026 roku i nic nie wskazuje na to, aby miał się pożegnać ze stanowiskiem pierwszego trenera Arki.
Ocena zawodników
Zawodników można oceniać różnie, ponieważ większość z nich miała lepsze i gorsze momenty. Chyba najrówniejszą dyspozycję prezentował Olaf Kobacki, który w wielu meczach napędzał ofensywę Arki i ostatecznie zdobył 15 bramek oraz zaliczył 3 asysty. Jedno trafienie więcej zanotował Karol Czubak, który jest stricte napastnikiem i trzeba przyznać, że nie zawsze brylował formą. Patrząc na to, ile w wielu meczach miał dogodnych sytuacji, jego licznik goli powinien zatrzymać się na zdecydowanie większej liczbie.
Swoje momenty mieli także chociażby Kacper Skóra czy Alassane Sidibe, których na pewno stać na jeszcze więcej i nie zawsze dawali zespołowi tyle, ile by mogli. Defensywa, do momentu licznych kontuzji i wykluczeń za kartki, stanowiła raczej kolektyw i ciężko było się o coś przyczepić. W końcówce sezonu jednak mocno zmieniły się personalia i nie wyglądało to już tak dobrze. Do tego dobre występy ze słabszymi rywalami notował w bramce Paweł Lenarcik, który zdecydowanie bardziej mógł pomóc drużynie w walce o awans.
Co dalej z Arką?
Arkę Gdynia czeka piąty sezon z rzędu w Fortuna 1 Lidze i na pewno celem klubu będzie awans do Ekstraklasy. Na teraz ciężko jednak coś więcej powiedzieć, ponieważ nie wiadomo ilu zawodników zostanie w Gdyni, a ilu odejdzie. Mówi się o dużym zainteresowaniu klubów Ekstraklasy – Karolem Czubakiem. Ofert nie brakuje także w przypadku Olafa Kobackiego. W klubie najprawdopodobniej zostanie trener Łobodziński, co jest dużym plusem w perspektywie budowania drużyny na nowy sezon.