Przed Wami pierwszy bohater cyklu „Jak kibic z kibicem…”. Znacie go jako najlepsze pióro Watch Ekstraklasy (liczymy na lepsze), autora świetnych rysunków. Nie bawi nas chyba tylko tańcem i śpiewem, co nam wkrótce sam wyjaśni. Oto on, cały na biało… Nie tylko ze względu na kolor koszulki, którą przywdziewa drużyna, której kibicuje, ale i ze względów czysto zawodowych. Przed Wami Dr_ughr.
Zawodowo jesteś?
Lekarzem.
Domyśliłem się po zdjęciach na profilu…Jesteś neurochirurgiem?
Tak, głównie chirurgia kręgosłupa ale i w głowach grzebię sporo.
Piłką nożną interesujesz się od dawna?
Piłką interesuję się od dzieciństwa, a Legią od meczu z Sampdorią. Miałem przerwy w kibicowaniu piłkarzom, grałem w reprezentacji uczelni w kosza, a ze znajomymi w siatkówkę. W sumie rozbrat z kopaną to okres około 6 lat.
To kibicujemy Legii od tego samego momentu…
Który to był rok?
1991, miałem 9 lat, pamiętam prawy prosty Szczęsnego i Jóźwiaka na bramce.
Ja miałem 11. Pamiętam jak siedzi w bramce i wyjmuje piłkę.
Uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że w kolejnej rozmowie, która się tu ukaże Marcin Lechowski powiedział mi, że jak ludzie mają daleko do dużych ośrodków to kibicują Legii, bo ona zawsze coś wygra…
Bzdura! Wtedy kibicują Realowi, Barcelonie i innym Manchesterom…
Twoje kibicowanie jest, powiedzmy radykalne?
Jestem piknikiem… Piłka nożna jest najważniejszą rzeczą wśród rzeczy mało ważnych.
Jan Paweł II.
Tak, rzeczy naprawdę ważne nie dzieją się na stadionach. Bardzo lubię ten cytat. Pomaga mi w dyskusjach pt. „nie szkoda ci czasu na mecze?”
A inne pasje poza piłką?
Nie można być dobrym lekarzem bez pasji, a ja staram się być dobrym lekarzem. Na pierwszym miejscu jestem mężem i ojcem i to rodzina jest moją największą pasją.
W kibicowaniu masz antagonizmy i przyjaźnie? Jak wyglądają Twoje relację z ludźmi z innych klubów?
Bycie kibicem tego czy innego klubu nie określa człowieka, kibicowanie Legii nie czyni z nikogo wartościowego człowieka. Kibic wszędzie na świecie ulepiony jest z tej samej gliny, w ocenie człowieka nie kieruję się kolorem szalika.
Pamiętasz swój pierwszy mecz?
Karpaty Krosno – Czarni Jasło. Chyba było 1:0.
Jesteś z Podkarpacia?
Tak.
Jak często bywasz na meczach Legii?
Ekstremalnie rzadko. Zwykle jak już jestem w Warszawie to albo nie ma meczu albo jest przerwa między rundami. Ale pewnie na fetę się wybiorę, jeśli będzie co fetować.
Ja będąc w Warszawie cieszę się na widok stadionu Legii, ostatnio jadąc Łazienkowskim śpiewałem Sen o Warszawie.
Też tak mam, morda mi się śmieje. Ja nawet jeżeli śpiewam to się nie przyznaję…Gorzej od śpiewania wychodzi mi tylko tańczenie.
Odległość robi swoje… Ja mam 170 km.
Ja mam 260, dyżury. Aktualnie kończę rezydenturę, więc w domu jestem 3 dni w tygodniu. Nie mam czasu.
Dużo wyrzeczeń…
Pokaż lekarzu co masz w garażu… A lekarze często zapieprzają na 2, 3 etatach, ja sam na 2.
Właśnie, nikt nie widzi wspinaczki, nie każdy może być jak Mallory (jeden z najwybitniejszych alpinistów, zginął na Mt. Everest), że każdy widzi jego wspinaczkę.
Właśnie tego nikt nie widzi. Były tygodnie, że byłem w pracy po 100 godzin nie licząc weekendów.
To akurat nic dobrego.
Można przywyknąć. Poza tym każda operacja to adrenalina. Lubię odgłosy bloku operacyjnego.
Mnie świadomość stawki by paraliżowała…
To właśnie jest fajne. Otwierasz czaszkę, odsłaniasz mózg i wiesz, że możesz wszystko.
Widziałem kiedyś twój post z czaszką i z tym co siekiera robi z nią…
Różne rzeczy sobie ludzie robią, nie uwierzyłbyś.
Co daje największą radość w Twojej pracy?
Pewnie oczekujesz, że powiem jak pacjent wyzdrowieje….To też. Ale cieszę się też, jak widzę np. w kontrolnej tomografii, że dobrze wykonałem swoją robotę. Nie wszystkich chorych można uratować, ale swoje zadanie powinno się wykonać dobrze mimo to. Chodzi o to, żeby nikt nie powiedział, że to przez Ciebie coś się dzieje złego. Przyjeżdża człowiek z krwiakiem w ciężkim stanie. Operujesz go. Chory po operacji nie poprawia się. Kontrolna tomografia i teraz: obraz prawidłowy pooperacyjny – jest super, widocznie uszkodzenia mózgu było zbyt duże, albo obraz jest zły – i teraz ktoś może zapytać – chory jest cienki bo tyś coś zepsuł czy jest wyjściowo uszkodzony? Dlatego cieszy mnie, dobry wynik mojej pracy. Idealnie jak za nim idzie zadowolony pacjent, ale niestety nie zawsze tak jest. Na to nie mam wpływu, a mam na to co robię i jak robię
Miałeś kiedyś poczucie porażki?
W sensie wyrzuty sumienia?
Nie. Chodzi mi o to czy miałeś poczucie, że zabrakło tak niewiele, że inny splot czynników i wynik mógłby być zupełnie inny?
W takim sensie poczucie porażki mam w zasadzie codziennie. Czasami jedno małe naczynko, pęknięcie 5 mm tętniaka warunkuje, czy chory umrze czy przeżyje, a jak przeżyje, to w jakim stanie. Sprawa jest bardziej złożona, bo często nie mamy na to wpływu. Lekko fatalistycznie czasami się zachowujemy. Ot stało się, zrobiliśmy co było można, ale się nie udało. Głęboki wdech, długi wydech i przechodzimy do następnego chorego. Nie zapominamy o poprzednim, ale kolejni potrzebują pomocy.
Czyli gdzieś w tym trzeba szybko zostawiać emocje?
Tak, bo następny chory oczekuje, że zajmie się nim profesjonalny lekarz, fachowy i spokojny, a nie ktoś rozpłakany i zasmarkany. Muszę coś wyjaśnić. Przejmuję się losami moich chorych, staram się im pomóc jak tylko potrafię. A to co właśnie napisałem nie wynika z mojego cynizmu, ale z konieczności wyrobienia sobie nosorożocowej skóry. Pod tą skórą każdy z nas jest troskliwym i wrażliwym człowiekiem, niestety ilość śmierci i nieszczęść dookoła nas wymusza taki mechanizm obronny.
Twitter, rysunki to dla Ciebie ucieczka od tego?
To taki wentyl bezpieczeństwa. Miejsce do odreagowania. Na TT jestem błaznem, robię sobie jaja i podśmiechujki, rysuję dziwne rysunki, układam głupkowate wierszyki. Uwierz mi, ale w pracy, choć staram się być wesoły i pozwalam sobie na żarty, to błaznem nie jestem.
A inne pasje?
Ostatnio słucham książek, bo spędzam w samochodzie 8 – 9 godzin tygodniowo, radio zaczęło mnie nudzić, a miałem sporo zaległości to sobie nadrabiam,
A muzyka? Tu dostaję link do płyty zespołu Whale Fall.
Chłopaki z Californii. Nie każda muzyka jest godna uwagi, często ta, malutka, skromna, amatorska jest przepięknie cudowna, i na odwrót… Posłuchaj Fismol, to co prawda muzyka spokojna, elektronika, ale na światowym poziomie.
Rozmowa z Tobą naturalnie zeszła nam na tematy związane z pracą, muzyką…
Ja się nie znam na piłce…to dlatego.
Przestań, każdy w tym kraju zna się na piłce, skokach narciarskich…
Interesuje mnie piłka tylko w formie ekstraklasy. Inne rozgrywki oglądam bardzo rzadko. Skoki odpuściłem…..nie mam pojęcia o co tam teraz chodzi.
Ja kibicuję również Realowi, więc oglądam, choć ten sezon dla mnie umarł.
Sympatyzowałbym bardziej z Barceloną, gdybym interesował się ligą hiszpańską. Mam chyba w każdej z dużych lig ulubiony zespół. I jeżeli już oglądam to staram się te jego mecze.
Ekstraklasę oglądasz od deski do deski jak na przykład Paweł?
Gdy mam np. dyżur to leci ciurem, Jeżeli nie mam to ograniczam się do Legii, chyba, że jest spokój i nie mam innych obowiązków, to sobie załączę
Nie masz czasem wrażenia, że część z tych meczów jest po prostu niestrawna?
Mam ale nic nie poradzę, że wolę derby Dolnego Śląska od derbów Manchesteru.
Koszula bliższa ciału?
Niektóre te mecze traktuję jako element rozrywkowy.
Trudno to czasami inaczej traktować. Ostatnio spotęgowałem doznania oglądając Korona – Piast z angielskim komentarzem. Jak oglądałem drybling Rymaniaka to nie mogłem się przestać śmiać. Ten gość to dla mnie fenomen. Jak można być ekstraklasowym piłkarzem nie umiejąc grać w piłkę? Masz też swoich faworytów?
Pawełek!
Jak mogłem o nim zapomnieć…
Gość nie umie bronić, a pamiętam jeszcze w Wiśle, jak Kazimierski tłumaczył, że to bramkarz poziomu Premiership, że tacy jak on kosztują miliony funtów. Że jak Mucha zjebał jakąś bramkę to nikt się nie rzuca, a jak Mariusz spierdoli to larum i śmiech.
Mariusz miał ostatnio świetną serie.
On tak ma od kiedy pamiętam…..albo od przejścia z Odry, bodajże, do Wisły.
Widzę że w ogóle bramkarzy darzysz szczególną estyma… Pawełek, Drążek…
Może dlatego, że sam kiedyś grałem na bramce.
Nie uważasz że na tej pozycji w twojej głowie musi się coś popieprzyć? Stoisz tak sam…czasem długo żadnej interakcji z drużyną bo wszyscy 80m dalej…
Ale mniej się męczysz i nie musisz umieć podbijać piłki (ja nie umiem).
Jakim jesteś kibicem?
Nie jestem wojowniczym kibicem, jeżeli ktoś mi nie przeszkadzam ja nie przeszkadzam w rewanżu. Natomiast jestem uczulony na debilizm i durnotę.
Mną targają straszne emocje.
Też się meczem napędzam, aż się żona ze mnie śmieje. Mecze oglądam na stojąco.
Jakich graczy lubisz oglądać? Mam wrażenie, że Pawełek jest Twoim antybohaterem.
Pawełek nie jest żadnym moim antybohaterem. Po prostu niezmiernie mnie dziwi jego postawa w bramce i to, że zawsze ktoś da mu szansę, choć swoją grą nie zasługuje. Nie lubię graczy bufoniastych, ale nie takich którzy są pewni siebie, albo bronią się swoją grą. Inaczej. Nie lubię przerostu formy nad treścią. Nie lubię chamstwa. Taki Patryk Małecki, Henrik Ojamaa, cham w stylu Tosika, Tetteha.
Ja przyznam się, że tak źle postrzegałem Lewczuka za co biję się w piersi.
Ale Lewczuk nigdy nie był bucem, nigdy nie był brutalny. Można być słabym piłkarzem ale nie można tego nadrabiać niekontrolowaną i bezsensowną agresją.
Ja z kolei mam teraz uraz do Trałki, Małeckiego i Drągowskiego.
Drążek to duże, głupie dziecko, bardziej utalentowana forma Mikity. Małecki to typowy przykład bufonady i cwaniaka niepopartego jakością piłkarską. Trałka i Tetteh to frustraci, zakompleksione chamy.
Dziękuję Ci za świetną rozmowę. Konkluzją tego wywiadu niech będzie moje ciche życzenie – mam nadzieje, że kiedyś razem pojedziemy na mecz i rozmowę skończymy na żywo.
O! Oraz, że nie będzie Ci dane poznać mnie wcześniej w relacji lekarz-pacjent.
Rozmawiał Łukasz Kawiak
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.
1 Comment