O Ruchu Chorzów, który przez 5 lat bawi się w kotka i myszkę z PZPN i Ekstraklasą. Zapraszam na opowieść o fikcji, bo Ruch Chorzów bankrutem jest i kropka.
W styczniu jest zazwyczaj zima, a w kwietniu jest wiosna. W maju zawsze są szparagi i kwitnące kasztany, a w czerwcu czereśnie. W październiku do miast wracają studenci, a w listopadzie na drogi powraca akcja znicz. W grudniu wiadomo – choinka i prezenty. Zapomniałem dodać, że co roku w maju jest też, przynajmniej w Polsce, cykliczny kabaret o wdzięcznej nazwie proces licencyjny. Co roku to samo, do bólu przewidywalnie, powtarzalnie i wręcz nudnawo. Co tam tabela po ostatniej kolejce?! U nas tabela jest tylko punktem wyjścia do przedstawienia. Kurtyna w górę i w minimalistycznej w formie scenografii przedstawienie. Na scenie tylko majestatyczne zielone sukno skrywające prezydialny stół, a przy nim kilku ludzi. Co roku ten sam obraz, scenografia, delikatnym zmianom podlega jedynie obsada.
Ruch Chorzów bankrutem.
Szanowni uczestnicy przedstawienia mam do was kilka pytań o Ruch Chorzów. Jak długo będziecie udawać, że ten twór nie jest martwy? Naprawdę pięć lat nie wystarczyło żeby przekonać się, że właściciel jest gołodupcem i kłamcą? Nie dość czasu minęło żeby zauważyć, że w Ruchu nie ma pieniędzy? Naprawdę wierzycie w to, że Ruch kiedykolwiek jakąkolwiek pożyczkę spłaci? Tak trudno zauważyć, że mamy do czynienia z klasycznym rolowaniem długu? Nie daje wam do myślenia to, że ten sam cyrk, te same osoby, odgrywają kolejny sezon? Naprawdę myślicie, że jak będziecie trupa reanimować kilka lat to będzie nagle mniej martwy? Martwym, podobnie jak bankrutem, się jest lub nie.
Wystarczy tego żenującego widowiska, skończmy z fikcją 16-zespołowej ligi lub weźmy do niej mniejsze klubu, ale takie o zdrowych fundamentach. Aspirujemy do bycia poważną ligą z poważnymi klubami. Pokażcie mi drugą ligę gdzie dzieją się takie rzeczy. Rumunia? Naprawdę to dla was wszystkich godny naśladowania przykład? Nie będę więcej pisał o Ruchu i historii miejskiej pożyczki lub jej braku, sporo na ten temat już napisałem we wcześniejszym tekście: Sky is the limit…. Wszystko już zostało powiedziane. W całej sprawie szkoda mi tylko kibiców Ruchu, bo jak zwykle w podobnej sytuacji karani są ci najmniej winni.
PZPN, PZPN…
Na koniec krótkie słowa wyjaśnienia – tak samo winię za to wszystko Ruch Chorzów, jak i PZPN. Ruch za udawanie poważnego klubu, a PZPN za udawanie poważnej federacji.
Mam jeden apel – skończmy tę fikcję i każdego bankruta wykopmy z Ekstraklasy, bo gangrena lubi się rozprzestrzeniać. Spadek i odbudowa klubu bez dróg na skróty wychodzi wszystkim na zdrowie – co chętnie potwierdzą kibicom z Chorzowa kibice w Szczecinie i Gdańsku.
fot. planetsave.com
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.