Trzecie miejsce Zagłębia to taki wynik, którzy chciałoby się od razu skomentować, ale gdy przychodzi do pisania to nagle brakuje słów. O jakie bowiem sformułowania można tą historię rozszerzyć? Co do niej dodać? Jak ją przedstawić inaczej niż efekt racjonalnej i synergicznej pracy klubu jako całości? Z „sukcesem” Zagłębia spróbują się zmierzyć Michał Rygiel i Bartek Marchewka.
Marchew: Pamiętam uczucia, jakie miałem przy pierwszym meczu sezonu z Podbeskidziem. Dusza na ramieniu, umiarkowany optymizm. I wiara. Wiara, że ten sezon będzie prawdziwym przełomem w historii Zagłębia. Wynik z jednej strony mnie zachwycił, bo beniaminek na podium to zawsze piękna historia. Ale patrząc obiektywnie to sukces Zagłębia może trochę przerazić. Na szczyty naszej ligi wdrapać się jest bardzo łatwo, ale polecieć w drugą stronę jest jeszcze łatwiej. Często w swoich tekstach podkreślam, że wyznacznikiem dobrego meczu jest dobra dyspozycja w następnym spotkaniu. Myślę, że możemy tą metodę zastosować na dystansie całego sezonu. Że prawdziwym sukcesem sezonu 15/16 będzie jeszcze lepszy sezon 16/17. To będzie oznaczać, że obrana droga Stokowca, Burlikowskiego i innych jest słuszna. Wiele bowiem mamy przypadków „jednosezonowych” wyskoków jak Jagiellonia czy Piast. To pierwsza kwestia, którą chciałbym poruszyć. Od razu drugie pytanie, komu wręczyłbyś nagrodę dla najlepszego piłkarza Zagłębia w minionym sezonie?
Rygiel: Jak się czasami mawia: „Nie bądź taki do przodu, bo ci tyłu zabraknie”. I ja nie chciałbym, żeby Zagłębiu tego tyłu zabrakło. Trzecie miejsce to sukces i myślę, że powtórzenie tego wyczynu w następnej kampanii również będzie sukcesem. Nie powinniśmy się rozpędzać, bo mogą się nam zepsuć hamulce i wyrżniemy głową w mur. Ja z tego sezonu najbardziej zapamiętam moment zwątpienia, nie zaś nieprawdopodobny sprint do mety. Między 26 września a 7 listopada Zagłębie w sześciu meczach zdobyło trzy punkty. Piotr Stokowiec kombinował, a wiele osób myślało że koncepcja gry prezentowana przez beniaminka została rozszyfrowana. W grudniu kolejna taka słaba passa – trzy oczka w czterech spotkaniach. Musimy pamiętać, że zima naprawdę była nerwowa, bo dwa słabe mecze na wiosnę spychały nas do strefy spadkowej.
Trzecie miejsce to niewątpliwie fantastyczny sukces całego zespołu, ale, proszę mi wybaczyć, nie mogę pozbyć się wrażenia że było w tym sporo szczęścia. Żenujący Lech, zbyt późno przebudzone Lechia i Wisła – to już trzy drużyny na które w przyszłym sezonie trzeba zwrócić uwagę. Do tego rozsądnie budowana Cracovia, wielka niewiadoma w postaci Piasta i Legia, wchodząca do sezonu 16/17 cała na biało. Jestem zdania, że celem po raz kolejny powinna być ósemka. Apetyty rosną w miarę jedzenia, a Lubin jest niezwykle głodny sukcesu. Poza tym jak można zdefiniować jeszcze lepszy sezon? Nad Miedziowymi tylko niebo – mistrzostwo, bo umówmy się że w naszych realiach nie ma wielkiej różnicy poza drugim i trzecim miejscem. Czy Zagłębie jest w stanie bić się o mistrza w tym zestawieniu kadrowym? Możliwe przecież że do tego zadania podejdzie bez swojego dyrygenta, Filipa Starzyńskiego. Mimo wszystko to nie jemu należy się nagroda piłkarza sezonu ZL. Ta powinna powędrować do Macieja Dąbrowskiego. Nawet Figo nie pomógłby, gdyby Dąbrowski wyjechał latem do Turcji. Przez te zawirowania transferowe parę tygodni był myślami gdzie indziej, ale w momencie dojścia do optymalnej dyspozycji umiał powstrzymać niemal każdą ofensywę w kraju. Tylko Legia straciła mniej bramek od Zagłębia, więc liczby stoją murem za naszą defensywą i jej konduktorem. A może w kontekście lepszego sezonu nie chodzi Ci o ligę, tylko o puchary? Czego można się po Miedziowych spodziewać na tym polu?
Marchew: Oczywiście, pierwiastka szczęścia nie można deprecjonować, jednak trzecie miejsce to w głównej mierze skutek pracy trenera Stokowca. Trochę się nie zgadzam, że podium jest efektem słabej formy Lecha czy spóźnionej końcówki Lechii czy Wisły. Popatrzmy na to inaczej. Zagłębie zostało nagrodzone, że przez całą rundę wiosenną grało dobry, efektowny futbol. Czy zdarzył się mecz wybitnie słaby? Czy w jakimś meczu Zagłębie odstawało od rywala? Nawet w przegranych spotkaniach, jak z Legią w lutym czy z Lechią i Cracovią (zaledwie trzy porażki!) Zagłębie było zespołem co najmniej dominującym. Dlatego szczęście – tak, ale najważniejsza była umiejętność stworzenia sprawnie działającego mechanizmu, który działał niezależnie od miejsca i klasy rywala. A dla wspomnianych przez Ciebie klubów sukces Zagłębia to kara za niekonsekwencję.
Odwrócę kolejność pytań i zgodzę się, że Maciej Dąbrowski był najlepszym piłkarzem Zagłębia w tym sezonie, choć powinno się jego nominację uprzedzić hołdem dla całej drużyny, ale wątek atmosfery poruszę w dalszej części. Maciej Dąbrowski to stabilna forma przez cały sezon, Maciej Dąbrowski to zdecydowana gra w defensywie, Maciej Dąbrowski to nieoczekiwana pomoc w ofensywie, Maciej Dąbrowski to wślizg, Maciej Dąbrowski to … reprezentacja?
Najbliższa przyszłość stawia problem powiązania rozgrywek Ligi Europy i dobrego startu w lidze. Czym kończy się złe wejście w sezon pokazał Lech Poznań, który na początku lipca ogrywał Legię w Superpucharze Polski, by skończyć jako pośmiewisko.
Czego się spodziewać… Nie mam pojęcia. Warunkiem sine qua non jest utrzymanie stanu posiadania. Czyli przede wszystkim numeru „18”. Pisaliśmy, mówiliśmy o Starzyńskim bardzo dużo i bardzo dobrze, więc bez sensu jest powtarzanie, jak wiele dróg otworzyło przyjście Filipa do Zagłębia.
Mogę odpowiedzieć co moim zdaniem będzie sukcesem. Przejście drugiej rundy. W zeszłym sezonie Śląsk i Jagiellonia w tej rundzie trafili odpowiednio na IFK Göteborg i Omonię Nikozja. Przejście rywali tego pokroju będzie sukcesem z tego względu, że wpisze się w stopniowe pokonywanie kolejnych szczebli. Tak jak na słynnej motywacyjnej kartce w szatni Zagłębia, czyli zdobywaniu kolejnych stacji w drodze na szczyt. Podzielasz ten pogląd?
A ponieważ obaj lubimy Football Manager’a to wcielmy się na trochę w dyrektora sportowego. Gdzie Zagłębie potrzebuje wzmocnień?
Rygiel: Zdecydowanie zgadzam się z tym co napisałeś. Pierwsza runda, niezależnie od wylosowanego przeciwnika, to starcie w którym Zagłębie musi zwyciężyć. Kolejny szczebel na pewno będzie dowodem ciężkiej pracy, zgrania i odpowiedniego przygotowania taktycznego. Całkiem możliwe, że lubinianie nie będą w tej konfrontacji faworytem. Mimo to, powinniśmy oczekiwać od nich gry na sto procent, próby narzucenia swojej gry rywalom. Zagłębie wielokrotnie w tym sezonie pokazało, że potrafi sobie radzić z niekorzystnym wynikiem i przeważającymi przeciwnikami. W porządku – mogą trafić na Austrię Wiedeń, Midtjylland, Videoton czy nawet Genk bądź Maribor, ale to nie znaczy, że Zagłębie z miejsca znajdzie się na pozycji przegranej. Nie będziemy w takiej sytuacji oczekiwać zdecydowanego zwycięstwa, ale też nie można zakładać że i po Miedziowych rywale się przejadą. To niewątpliwie znakomity sprawdzian tego, na której półce europejskiej hierarchii są piłkarze Piotra Stokowca.
W kwestii transferów powinniśmy się spodziewać wzmocnienia kilku pozycji. Nadal najbardziej palącą kwestią wydaje się być zabezpieczenie lewej flanki na obu połowach boiska. Zarówno lewy defensor, jak i skrzydłowy to realne kierunki, które będzie eksplorował Piotr Burlikowski. W pierwszej kolejności trzeba znaleźć zastępców dla Djordje Cotry i Łukasza Janoszki. Gdy któryś z tych graczy (bądź nie daj Boże obaj) wypadnie na dłuższy czas, ławka może się drastycznie skrócić. Warto na te pozycje znaleźć zawodników młodych, ale nie takich na których trzeba będzie czekać. W wytycznych scouci na pewno mają zapisane: preferowane doświadczenie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Dla mnie kimś takim może być Mateusz Lewandowski z Pogoni (oczywiście pod warunkiem że pójdzie do fryzjera). Na lewe skrzydło warto rozważyć Pavla Nekyachika z Toma Tomsk. Białorusin w tym sezonie zanotował 7 goli i 7 asyst na zapleczu rosyjskiej Ekstraklasy. Odbudował się po nieudanej przygodzie w Dynamie Moskwa, a wcześniej szalał w Bate Borysów. Nie wiem, jak wygląda jego kontrakt od strony finansowej, nie mam też pojęcia czy dałby się skusić grą w Europie, ale to solidny kandydat.
Mniej priorytetowe wzmocnienia to środek ataku, gdzie, co będę stale podkreślał, przydałby się Zagłębiu szybki i dynamiczny napastnik, który potrafi na dwóch krokach urwać się obrońcy i wyjść do prostopadłego podania. Z TSV Monachium żegna się Rubin Okotie, który w 32 meczach tego sezonu strzelił 8 goli i dołożył 5 asyst. Myślę, że warto również rozejrzeć się na lepszą szóstką niż fenomen wiosny, Łukasz Piątek. Ktoś, pod kogo nie trzeba będzie planować rozegrania i ukrywać jego braków w konstrukcji ataku. Pomocnik, który nie tylko zna się na defensywie, ale również poda do przodu, nie zaś głównie do boku i do tyłu. Zastanowiłbym się również nad sprowadzeniem kolejnego stopera, na ewentualność odejścia Guldana bądź Dąbrowskiego. Poza tymi obszarami Zagłębie jest, przynajmniej moim zdaniem, ustawione. Rodzi się też w tym miejscu ciekawa kwestia, o której w Lubinie mówi się głośno przez dwa ostatnie lata. Wprowadzanie młodzieży. Czy według Ciebie nowy sezon przyniesie nam nowe nazwiska, które zaczną coraz odważniej pukać do pierwszego składu?
Marchew: Nazwiska, które podałeś, wydają się rozsądne. Mówiąc obrazowo Zagłębia przecieka w miejscach, które wskazałeś. O ile pierwsza jedenastka wydaje się być skonstruowana to zawodnicy mogący podnieść poziom rywalizacji zawsze są potrzebni. Szczególnie podpisuję się pod osobą pozycją Łukasza Piątka, któremu nigdy nie odmawiam ambicji i zaangażowania, któremu nie odmawiam od tej rundy kapitalnych bramek, ale mam sporo wątpliwości co do jego inklinacji ofensywnych: wizji gry, dokładnego podania, dryblingu czy szukania wolnych przestrzeni.
Młodzież Zagłębia dopełnia, a właściwie jest centrum pięknego obrazu klubu. Powinniśmy omówić nasze dwie rewelacje, chociaż znowu – o Piątku i o Kubickim mówiliśmy dużo w tym sezonie i z pewnością dużo będziemy mówić w następnych rozgrywkach. Nie dziwi zainteresowanie „Banią”, który może wyrosnąć na napastnika dużej klasy. Już teraz imponuje takim zacięciem na grę, doskoczeniem do rywala. Natomiast nad którym elementem powinien mocno popracować?
Jeśli chodzi o młodzież to podam jedno nazwisko: Filip Jagiełło. Czy jest pomysł na tego bardzo utalentowanego zawodnika? Czy ma być pierwszym wchodzącym, czy lepiej dać mu ograć się na wypożyczeniu, np. w Arce Gdynia, z której ma odejść Mateusz Szwoch (a raczej wrócić do Legii). Chodzi mi o to, aby jasno określić miejsce w drużynie takiego talentu, jakim jest Filip. W kontekście nałożenia się rozgrywek Ligi Europy i ekstraklasy może być bardzo pomocny.
Przykład Kubickiego i Piątka pokazuje bowiem jak bardzo rozwija się młody zawodnik poprzez grę. Jarek w ciągu całego sezonu zrobił wielki postęp pod każdym względem. Szczególnie imponuje zmysł do wejścia w pole karne i zakończenia akcji strzałem. Pamiętasz Wrocław czy Szczecin? Poza tym odpowiedzialność taktyczna, odbiór, odpowiedzialność za piłkę. Jarka i Krzyśka Piotr Stokowiec może dopisać do listy sukcesów. Jak również wszyscy trenerzy, którzy prowadzili ich od wieku juniora.
Rygiel: Jeśli chodzi o Banię, to zdecydowanie powinien pracować latem nad grą tyłem do bramki i odejściem od obrońcy. Gdy dobrze przyjmie piłkę, chwilowo się zastawi, a potem szybko odwróci i pomknie na bramkę, będzie miał o kilka bramek więcej niż w tym sezonie. O ile pierwszy aspekt można wypracować doświadczeniem, to nad tym drugim trzeba ciężko pracować i to już teraz. Z wiekiem będzie trudniej poprawić tę kluczową dla napastnika cechę. Jeszcze w kwestii Piątka, jestem przekonany że Zagłębie nie wypuści go za czapkę gruszek – to wciąż niekompletny snajper, który ma duży potencjał. Przyszły sezon wraz z MME będzie z pewnością punktem definiującym karierę Bani.
Kubicki to, przynajmniej dla mnie, już półeczka wyżej od Krzyśka Piątka. Oczywiście, widać było na początku lekkie przerażenie, problemy z szybkim podejmowaniem odpowiednich decyzji, ale ten zawodnik nieprawdopodobnie zmężniał na przestrzeni sezonu 2015/16. Zmężniał w kwestiach mentalnych, bo fizycznie wciąż momentami daje się przestawiać przez silniejszych defensywnych pomocników (vide Jodłowiec). Jarek widzi więcej, wie więcej i potrafi z tej wiedzy oraz przeglądu pola zrobić użytek. Zostawił za sobą Ekstraklasowy strach i aż dziw, że był pominięty w kategorii odkrycia sezonu. Spodziewajmy się po nim dobrej kampanii 2016/17, jednak nie warto też nakładać niepotrzebnej presji. Niech Kebsi rozwija się harmonijnie, a w przyszłości nie tylko Zagłębie będzie miało z niego pożytek.
No i pozostaje pytanie, czy jego partnerem w środku pola może już być Filip Jagiełło? Jest wprowadzany do składu troszeczkę wolniej niż pozostali młodzi piłkarze ZL, ale wcale nie wykluczam, że to dobra metoda. Stokowiec powinien na niego postawić trochę odważniej zwłaszcza, jeśli Zagłębie ma do wczesnej jesieni grać na trzech frontach. Bardzo dobrze, że został w Lubinie, grał nieźle w trzecioligowych rezerwach. Zdał maturę, więc pora też pokazać dorosłość na boisku. Środek pola Kubicki – Jagiełło to może być połączenie na lata.
Muszę, może i niestety, poruszyć wątek Łukasza Janoszki. Pamiętasz Łukasza Piątka przychodzącego do Zagłębia z łatką najbardziej niedocenianego piłkarza Ekstraklasy. Naprawdę uważam, że teraz to miano można spokojnie przyznać Ecikowi. W tym sezonie był kluczowym graczem Miedziowych, mimo iż może nie pchał się na afisz. Wolę jednak się nie rozpływać w zachwytach nad jego umiejętnościami, bo czytelnicy mogą sobie pomyśleć różne rzeczy. A ty jak oceniasz te rozgrywki w jego wykonaniu?
Marchew: Wojciech Jagoda w meczu z Górnikiem Łęczna użył metafory, która całkowicie wyjaśnia rolę „Ecika”. Zagłębie grało na dwóch „kierowców”. Świetnie uzupełniał się z Filipem Starzyńskim. „Ecik” nie jest typowym skrzydłowym, który będzie ścigał się z obrońcami. Potrafi natomiast znakomicie znaleźć sobie pozycję między lewym obrońcą (najczęściej Djordje Cotrą) a „Figo”, dzięki temu staje się alternatywą do rozegrania. Absorbuje uwagę defensorów, stwarza alternatywę do rozegrania, świetnie wyczuwa, kiedy może wejść w pole karne… To jeden z wielu piłkarzy, który skorzystał na przyjściu Starzyńskiego.
Muszę się odnieść do Piątka, właściwie dorzucić jedno zdanie. Andrzej Twarowski powiedział w Lidze + Extra, że Zagłębie stylem gry może wypromować króla strzelców. Jeśli Krzysiek stanie się jeszcze bardziej konkretnym napastnikiem to czeka go wielka kariera. Kluczowy jest permanentny postęp.
O Filipie pisałem kilka linijek wyżej, ale powtórzę: musi grać. Gdziekolwiek. Pasuje tu przykład Arka Woźniaka, który był na wypożyczeniu w Górniku Łęczna i wszystkim to się opłaciło. „Wąskiemu”, bo zmienił otoczenie, wyszedł spod klosza, piłkarsko się rozwinął (nawet w Łęcznej), a klub zrozumiał, że na „szrocie” niczego efektywnego się nie zbuduje.
Cały czas chodzi mi po głowie bardzo ważny składnik sukcesu. Atmosfera. Mówiliśmy o konsekwencji Stokowca, wspominaliśmy Starzyńskiego, ale zdecydowanie daje się wyczuć dobrą energię szatni. I ta dobra energia z szatni przełożyła się na świetny wynik na boisku. I tu wymienię jedno nazwisko, trochę już przez kibiców zapomniane. Konrad Forenc. Mógł w mediach stroszyć się, że nie czuje się gorszy od Martina (nawet jeśli tak jest), i „metaforycznie” kopać po kostkach? Mógł. Ale gdybym miał tegoroczny sukces budować obrazami, to na pewno znalazłby się w nim potężny uścisk Konrada i Martina po każdym meczu. Kapitanie, szacun!
Rygiel: Zgadzam się z tym w pełni. Zagłębie to nie tylko drużyna spotykająca się ze sobą na treningach i meczach. To rodzina. Pozwolę sobie napisać, że w lubińskiej szatni jest obecnie najlepsza atmosfera w Ekstraklasie. Tego właśnie oczekiwali kibice po przebudowie związanej ze spadkiem. Sztab szkoleniowy pozbył się ludzi, którzy nie czuli się związani z klubem bądź nie potrafili się dogadać w szatni. W ich miejsce wprowadził wychowanków albo zawodników o specyficznym charakterze – niezwykle zdeterminowany, a jednak poza boiskiem dobry duch szatni, Martin Polacek czy znany żartowniś Krzysztof Janus. Ci gracze mają nie tylko umiejętności predysponujące ich do występów w Ekstraklasie, ale i współtworzą znakomitą atmosferę w zespole. Koniecznie trzeba tu też podkreślić rolę ludzi związanych z Zagłębiem od zamierzchłych czasów – oprócz wspomnianego Forenca wysuwam tu też nazwiska Adriana Rakowskiego, Arka Woźniaka i Adriana Błąda. Byli z klubem na dobre i na złe, widzieli już praktycznie wszystko i tyle też przeżyli. Wiedzą, co to znaczy grać dla lubińskich kibiców i podkreślają na każdym kroku swoje przywiązanie do barw. To niezwykle ważne i choć nie jest to mierzalna cecha, wszyscy wiemy jakie ma znaczenie dla motywacji, wyznaczania celów czy radzenia sobie z porażkami.
Kończąc wątek atmosfery. Myślę, że Piotr Burlikowski spoglądając na rynek transferowy będzie starał się ocenić piłkarza nie tylko pod względem popisów na boisku, ale również i charakteru. Powstaje w tym miejscu ciekawy dylemat. Czy lepiej jest ściągnąć piłkarza trochę lepszego, ryzykując wprowadzenie nieświeżego powietrza do szatni, czy też zawodnika określanego w Ameryce jako glue-guy, który nie tylko wypełni bez zarzutu swoją rolę, ale również będzie miał sporo do powiedzenia poza boiskiem? Sam skłaniałbym się ku drugiej opcji, ale zostawiam to twojej opinii.
Marchew: Tu nie ma dyskusji. Nowi zawodnicy muszą wkomponować się do zespołu Piotra Stokowca zarówno umiejętnościami, ale także poziomem ambicji, zaangażowania ale także poczuciem humoru. Ja osobiście wolę by piłkarz niewiele mówił, ale przemawiał na boisku. Do tej tezy pasuje Filip Starzyński, który nie jest przecież medialnym „zwierzęciem”. Na drugim biegunie jest Nicki Bille Nielsen. Nie ulega jednak wątpliwości, że najważniejsza jest forma sportowa.
Przeglądam naszą dyskusję i kiełkuje mi w głowie myśl, aby tytułowe pytanie rozszerzyć: Dokąd idzie Zagłębie Lubin?
Rygiel: Czyli wracamy do punktu wyjścia. Idzie w dobrą stronę i nie spodziewam się, żeby w przyszłym sezonie znacząco obniżyło loty. Drużyna będzie budowana spokojnie i rozsądnie, o tym jestem przekonany. Czy jednak uda się odeprzeć ataki konkurencji? Kilka drużyn na pewno będzie chciało poprawić swoje ligowe pozycje i postawić twarde warunki. Przyznam, że po kilkudniowej refleksji na temat najbliższej przyszłości Zagłębia mam co do niej więcej obaw niż pewności. Obym jednak pozytywnie się rozczarował, bo miniona wiosna była najbardziej emocjonującą i satysfakcjonującą rundą od dawna. Tak udanego katharsis chyba nie spodziewali się najwięksi optymiści. Niech ta zabawa trwa jak najdłużej.
Marchew: Howgh!
Bartosz Marchewka, Michał Rygiel
Piszę dla mkszaglebie.pl