Obserwuj nas

Wisła Płock

Nie taki Płock straszny, jak go malują!

W tych słynnych Internetach w ciągu kilku ostatnich lat narosła legenda, według której Płock odstaje od polskich piłkarskich salonów o kilka długości. A to stadion nie taki. A to brak bazy treningowej. A to bałagan organizacyjny. Ten Płock to Ekstraklasie w ogóle nie jest potrzebny. Po co oni się tu w ogóle pchają? Przyznaję, że jadąc na Mazowsze spodziewałem się naprawdę głębokiej komuny. Jak się jednak okazało na miejscu, licho nie było. Przesadzacie.

Sam Płock jest jak dla mnie wciąż nieodkrytą tajemnicą. Wjechałem chyba tylnymi drzwiami, bo droga przez Płock na stadion trwała zaledwie kilka minut. Przez kilka obskurnych ulic, typowych dla dzielnic przemysłowych. Już na samym początku Płock do złudzenia zaczął przypominać mi Olsztyn. Jak się później okazało, elementów łączących oba miasta, jak i kluby, będzie zdecydowanie więcej.

Tym, co na Łukasiewicza rzuca się w oczy najbardziej jest hala widowiskowo-sportowa. Stadion znajduje się zaraz po drugiej stronie ulicy. Kontrast między oboma obiektami sportowymi jest wyraźny. Aż nadto. Hala, na której swoje mecze rozgrywają piłkarze ręczni  Wisły Płock to obiekt naprawdę rewelacyjny.

Budowa stadionu? Coś niby jest na rzeczy. Podobno mają jakieś projekty, coś ma ruszyć w przyszłym roku. Ale mówi się jedynie o modernizacji obecnego obiektu. Wie Pan, żeby zbudować coś konkretnego, to musi iść za tym wynik sportowy, a my pewności, czy w Ekstraklasie się utrzymamy niestety nie mamy.

Stwierdził jeden z kibiców, którego zagadnąłem odnośnie stadionu. Poza tym nie od dziś wiadomo, że to szczypiorniści odgrywają główną rolę na arenie sportowej w Płocku.

Niech Pan spojrzy na halę. Są wyniki, jest obiekt. To piłkarze ręczni są oczkiem w głowie miasta.

Zakończył miły Pan Janusz.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10345″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]Boczne boisko zaraz przy jednej z kas na stadion

Na plus zdecydowanie budynek, w którym znajdują się szatnie oraz sala konferencyjna. Jest to jakiś ukłon w stronę XXI wieku.

„- Ten budynek to chyba dosyć świeży?
– Eee, nie taki świeży. Gienek, ile już tamte szatnie stoją?
– Z dziewięć lat będzie!”

No, to nieźle. Czy to prawda – nie sprawdzałem. Wierzę tubylcom.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10346″ img_size=”full” onclick=”link_image” ][/vc_column][/vc_row]

Po odbiorze akredytacji przy bramie głównej (bardziej przypominała wjazd do Zoo, niż na stadion), która była pilnie strzeżona przez grupę dzielnych funkcjonariuszy ochrony, postanowiłem nie wchodzić od razu. Wróciłem po dziesięciu minutach. Widok, który zastałem był co najmniej śmieszny. Jeszcze chwilę wcześniej każdy, kto przez tę bramę chciał się przedostać, był wnikliwie sprawdzany. Teraz na wejście napierało z pięćdziesiąt sztuk. Bez jakiejkolwiek kontroli. Wchodzili, wychodzili. Pełna swoboda. Do tego kręcący się w kółko autokar Lechii, który wjeżdżał i wyjeżdżał przez bramę chyba z pięć razy.

Przed wyjazdem do Płocka czytałem również o akcji „Wiślacki Autobus”. Był to autobus, który woził bezpłatnie kibiców na stadion. Osobiście go nie widziałem, lecz zaczepieni przez mnie kibice stwierdzili, że faktycznie autobus kursował. Prawdopodobnie będzie to stała akcja przed meczami w Ekstraklasie. Wielki plus.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10347″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row] Jeden z prowodyrów zamieszania bramkowego

Budynek klubowy łudząco podobny do obiektu Stomilu. Klimat lat dziewięćdziesiątych. Drzwi werandowe, wąskie klaustrofobiczne schody prowadzące do loży dziennikarskiej. Wejście do „sektora VIP” przypominało trochę drzwi do szkolnej stołówki. Do środka nie zaglądałem. Stoły, krzesła. Pewnie jakiś barek. Klasyk. Korytarz prowadzący na główną trybunę standardowo oklejony zdjęciami legend klubu. Nie odbiegamy zbytnio od standardów tego typu stadionów.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10348″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]

Hitem jest stadionowy spiker. Jak zaczął swoja przedmeczową tyradę, to czułem się jak na dworcu. Był bardzo przekonujący. Szczególnie, gdy uspokajał kibiców z Gdańska. Mówił to z takim przekonaniem, że race same wypadały im z rąk.

***

W oczy od razu rzucił mi się stan murawy. Wyglądała wzorowo. Ale mogę się mylić. Jestem krótkowzroczny, a fakt, że boisko od trybun dzieli naprawdę solidny kawałek nie pomagał. To również efekt starego budownictwa, który zakładał budowę bieżni przy każdym tego typu obiekcie sportowym. W bezpośrednim sąsiedztwie trybuny głównej znajduje się sektor dla kibiców gości( został tam przeniesiony od tego sezonu), co okazało się zgubne. Nic nie zwiastowało nadchodzącej tragedii. Kibice gości spokojnie zajmowali swoje miejsca. Gdy wszyscy usadowili się już na swoich stanowiskach, rozpoczęli swój żywiołowy doping. To właśnie wtedy do akcji wkroczył mój subiektywny bohater meczu. „Pan Bęben”, bo tak pozwoliłem sobie nazwać Pana, który ten doping napędzał. Otóż Pan Bęben nakurwiał w bęben z pasją, którą pozazdrościć mógłby mu niejeden Afrykański szaman. Barabanił tak, że wszystkie wnętrzności skakały mi razem z nim. Nie mówię, że doping i bębny mi przeszkadzają, ale to było zawodowe wyrzynanie wnętrzności. Bite dziewięćdziesiąt minut. Słowa uznania. Naprawdę.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10349″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row] Solidny kawałek

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10350″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row] Sektor gości

„Całkiem niezły ma ten skład ta Lechia. Remis byłby świetnym wynikiem” jeszcze przed pierwszym gwizdkiem stwierdził mój rozmówca. Fakt, wydaje się, że kibice Wisły to ludzie raczej twardo stąpający po ziemi. Wśród moich rozmówców nie było człowieka, który pogardziłby remisem albo buńczucznie odnosił się w stosunku do rywala. „Mamy świadomość, jaką drużyną dysponujemy. Choć, transfer Furmana, czy ostatnie sprowadzenie Krivetsa to są bomby”.

Sam stadion jest po prostu… swojski. Nie jest dramatycznie. Myślę, że obiekty Pogoni, czy choćby Ruchu nie są wcale od tego płockiego lepsze. Panuje tam moda łazienkowo-kuchenna, czyli zamiłowanie do kafelek, które są wszędzie.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10351″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]

Budynek klubowy z szatniami, o który wspominałem wcześniej, wyprzedza całą resztę o epokę.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10352″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]

***

Dosyć kuriozalną sytuacją okazała się przedmeczowa wizyta psa. Burek postanowił urządzić sobie delikatne rozbieganie za ławkami rezerwowymi. Nie tyle sama obecność Burka była w tym najśmieszniejsza, co reakcja porządkowych. Dokładniej jej brak. Gdy Burek wesoło latał między kolejnymi osobami odpowiedzialnymi za porządek podczas spotkania, nikt nawet nie ruszył w jego kierunku. Istnieje ryzyko, że pies jest klubową maskotką. Stąd ten brak reakcji.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10353″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row] Burek w swoim naturalnym środowisku

***

Sam mecz okazał się ciekawym kopaniem piłki. Mecz nabiera dodatkowych rumieńców w momencie, gdy ogląda się go wraz z kibicami, a nie będąc zamkniętym w „dziupli”. Tak też postanowiłem zrobić, bo emocji i pasji można było od tych ludzi czerpać garściami. Często powtarzany w kontekście Płocka „głód piłki” był aż namacalny. Ryk trybun przyprawiał o ciarki, a radość po strzelonych bramkach niesamowita. O ile piętnaście minut przed meczem sektory po przeciwnej stronie boiska świeciły pustkami, o tyle w momencie rozpoczęcia meczu kibiców było pełno. Nie zabrakło również oprawy. Zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Z tym, że kibice Lechii postanowili też nieco nasmrodzić odpalając race („Ale po co oni tak smrodzą?” niezawodny Pan Janusz). O bębnie nie wspominając, bo ten dźwięk będzie mi się pewnie śnił po nocach.

W sektorze Lechii urządzono sobie również konkurs rzutu paragonem fiskalnym. Konkurs ten tak wpadł w oko wszystkim na stadionie, że ze względu na jego przebieg wstrzymano wykonywanie rzutu  karnego. Dominik Furman musiał cierpliwie poczekać, aż ostatni z uczestników odda swój rzut. Sama wymiana „uprzejmości” między kibicami obu klubów okazała się dosyć oryginalna. Podczas, gdy kibice Lechii zaintonowali słynną przyśpiewkę „ Gramy u siebie”, zniesmaczeni kibice z Płocka odpowiedzieli rzadko spotykanym: „Co wy śpiewacie, wy kurwa, wstydu nie macie!?”. Nieco mnie to rozbawiło, lecz nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem, że nie zbluzgali gości.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10354″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row] Obowiązkowa oprawa

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10355″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row] Konkurs rzutu paragonem fiskalnym

Furman powstał z popiołu

Sam Furman lepszego początku w Płocku nie mógł sobie wymarzyć. Bramka z karnego majstersztyk. Zdecydowanie więcej spodziewałem się po Recy. Nie zawiódł Kiełpin, którego umiejętności cenię naprawdę wysoko. Wyraźnie widać, że przy straconej bramce zabrakło mu centymetrów. Sama Wisła to drużyna, która rewelacyjnie czuje się przy wyprowadzaniu kontr. Będąc na stadionie widać to doskonale, jak szybko do kontry ruszają skrzydła, a także jak w takich sytuacjach ważne jest szybkie wznowienie gry przez bramkarza.

Dziwi jedynie Lechia, po raz kolejny nie kryjąca się z mistrzowskimi ambicjami. Gdańszczanie bardzo dobrze weszli w mecz i wyglądało na to, że będą konsekwentnie punktować beniaminka. W pewnym momencie po prostu odpuścili, bo gra gości po strzelonej bramce z minuty na minutę wyglądała coraz bladziej.  Sam skład Lechii, jak na polska ligę, to prawdziwy dream team. Piotr Nowak dokonuje zmian, a na boisku pojawiają się goście, którzy w prawie każdym innym klubie Ekstraklasy odgrywaliby pierwszoplanowe role. Jest paka, jest obiecujący trener. Jest też Sławek Peszko, który w Płocku wciąż cieszy się szacunkiem i uznaniem. Kibice Wisły przywitali go, jakby na boisko wbiegał w koszulce koloru białego, nie zielonego. Klasa.

***

Wychodząc ze stadionu postanowiłem sprawdzić stan zaplecza sportowego Wisły. Trzy pełnowymiarowe boiska, w tym jedno ze sztuczną nawierzchnią. Obok dwa boiska wielkości orlika. Nie jest źle.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10356″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10357″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]

Wisła Płock nie jest wcale taka straszna, jak twierdzą niektórzy kibice. Fakt, czas jakby się tam zatrzymał, lecz ma to swój urok i klimat. Nie odstaje znacząco od reszty. Podobne obiekty możemy uświadczyć choćby w Szczecinie, czy Chorzowie. Nieprawdą jest, że zawodnicy nie mają gdzie trenować, czy kopią się na nierównym kartoflisku. Sam obiekt, jako całość, nie jest wzorowy. Można mieć zastrzeżenia, ale postawienie nowiutkiego stadionu nie gwarantuje sukcesu. Często jest to gówno zapakowane w kolorowe pudełko. Tu mamy diamencik nieco tymi fekaliami umorusany. Z całym szacunkiem!

Sercem za Arką. Rozumem za Arsenalem. Albo odwrotnie. Sam nie wiem.

3 komentarze

3 Comments

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Wisła Płock