Obserwuj nas

Legia Warszawa

Beniaminek przyjechał do stolicy po swoje

Mistrz Polski bez zaskoczenia, nadal w Ekstraklasie gra piach. W 6. kolejce Lotto Ekstraklasy na Łazienkowską 3 przyjechał beniaminek z Gdyni. Przyjechał jak po swoje i swoje z boiska wziął. Czy w przededniu Ligi Mistrzów jest jeszcze miejsce w Legii na takie wpadki?

Czas dla zmienników w Legii

Legia po wyjazdowym zwycięstwie z Dundalk jest o krok od fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mecz z beniaminkiem, Arką Gdynia, w początkowej fazie sezonu to dobry czas na odpoczynek dla kluczowych piłkarzy mistrza Polski. Trener Hasi zgodnie z przewidywaniami zdecydował się na większą rotację składem. Zaskoczył nie tylko składem personalnym, ale także ustawieniem. Legioniści wyszli trójką w obronie. Tercet środkowych obrońców tworzyli Rzeźniczak, Dąbrowski i młody Wieteska. W pomocy najniżej ustawiony był Michał Kopczyński, który miał być łącznikiem linii obrony z atakiem. Wyżej od niego ustawieni byli Vranjes z Hamalainenem, na skrzydłach, jako wahadłowi, biegali Brzyski i Aleksandrov, a w ataku Prijović z debiutującym Niezgodą.

Arka po pierwsze zwycięstwo przy Łazienkowskiej

Gdynianie nigdy nie wywieźli kompletu punktów z Łazienkowskiej. Do tego, przed tym meczem, chluby nie przynosił im bilans ekstraklasowych meczów na wyjeździe – nie wygrali od 22 spotkań. W tym sezonie Arka nie wywiozła nawet punktu z Niecieczy i Białegostoku.

Legia „Semper Invicta, Semper Heroica” nihil novi

Format ligi ESA37, przy walce w europejskich pucharach, pozwala na margines błędu, poprzedni sezon udowodnił, że margines ten może być duży. Jednak powiedzieć, że od początku sezonu 2016/17 Legia nie zachwyca, to nie powiedzieć nic.

Dziś nie zmieniło się właśnie NIC. Zawodnicy Legii od początku mieli problemy z koncentracją i komunikacją. Przy Łazienkowskiej kibice z lóż biznesowych nie zdążyli jeszcze się porządnie rozsiąść, tym bardziej zrobić pamiątkowych selfie, a na boisku już było 0:2.

Przy dwóch straconych bramkach duży udział miał kapitan Legii, Jakub Rzeźniczak. Już w 6. minucie bardzo nieudolnie próbował wybić piłkę z pola karnego, ale zaliczył asystę przy golu da Silvy. Dwie minuty później Rzeźniczak znowu popełnił błąd, przegrał walkę bark w bark z Marcusem, ale ten nieskutecznie próbował lobować Malarza.

Legioniści, mimo straconej szybko bramki, próbowali atakować, na lewej flance aktywny był Brzyski, który co chwilę dorzucał piłkę w pole karne. Jego vis a vis, Aleksandrov, tylko snuł się po boisku. Mimo przewagi Wojskowych w posiadaniu piłki i kilku prób akcji ofensywnych, to sytuacje Arki wydawały się groźniejsze – głównie przez bardzo słabą grę warszawskich obrońców. Efektem tego była sytuacja z 19. minuty, po której padł gol. Znowu Rzeźniczak przegrał walkę z Marcusem da Silvą. Najpierw próbował wybić piłkę Brazylijczykowi wślizgiem, a potem tylko asystował mu przy dośrodkowaniu. Piłka trafiła przed pole karne, a tam płaskim strzałem popisał się Marciniak, piłka jeszcze po nodze Dąbrowskiego trafiła do bramki Malarza.

Nie trzeba było długo czekać na reakcję trybun. Z Żylety zamiast dopingu niosło się głośne „Legia grać, kurwa mać!” i „Jak tak dalej grać będziecie, to wy z ligi też spadniecie”.

W przerwie trener Wojskowych chciał wstrząsnąć zespołem, pewnie padło „kilka mocniejszych słów”. Na drugą połowę nie wybiegł kapitan Rzeźniczak, w jego miejsce na boisku zameldował się powracający po kontuzji Guilherme. Opaskę kapitańską przejął Arkadiusz Malarz.

Wejście Guilherme ożywiło grę, ale zejście Rzeźniczaka wprowadziło jeszcze większy chaos w szeregach obronnych Legii. Gdy Legia atakowała, z tyłu zostawali tylko Dąbrowski i Wieteska, a „zaocznie” wspomagali ich Brzyski, Aleksandrov lub Kopczyński.

W 59. minucie Arka dobiła słabą Legię. Po kolejnym stałym fragmencie gry swoją drugą bramkę zdobył Adam Marciniak. Fatalnie w tej akcji zachował się Vranjes, który zamiast kryć Marciniaka, tylko mu się przyglądał.

Dwie minuty później Legia odpowiedziała bramką Hamalainena, asystę przy tym trafieniu zaliczył wprowadzony po przerwie Guilherme. Jak się okazało później, było to tylko honorowe trafienie Wojskowych przy Łazienkowskiej.

Jakub filar obrony Rzeźniczak

Najwięcej po meczu krytyki zebrał kapitan Legionistów. Krytyka zdecydowanie zasłużona, bo obecna forma Rzeźniczaka to na pewno nie poziom Ekstraklasy, a co dopiero mówić o Europie. W Lublinie popełniał błędy juniorskie, aż niewyobrażalne wydaje się, że piłkarz, który na najwyższym ligowym poziomie gra tyle lat, robił takie babole. Swoją dyspozycję potwierdził w meczu z Arką. Jednak teraz trener Besnik Hasi nie wytrzymał oglądania Jakuba przez cały mecz.

Obok HEHEjterów znajdą się również ci, którzy starają się zrozumieć formę i postawę Rzeźniczaka. To niewątpliwie przeambitny zawodnik, ale ta zaleta, to chyba również jego największa wada. Kuba po prostu się spala. Gdy trener nie obdarzy go 100-procentowym zaufaniem, gdy nie uczyni go liderem defensywy Wojskowych, ten po prostu gra fatalnie.

„Zrobiliśmy wiele, żeby grać w Lidze Mistrzów. Smutne, że nie wszyscy piłkarze na to zasłużyli.”

Belgijski trener na konferencji prasowej stwierdził, że nie wszyscy jego piłkarze chcieli zwycięstwa Legii w tym meczu. Podkreślił jednak, że niewystarczająca liczba obrońców zdeterminowała go do wystawienia od początku 3 defensorów.

Hasi zganił swoich piłkarzy, ale nie wymienił konkretnych nazwisk – „Kogo konkretnie mam na myśli? Nie powiem nazwisk. Ale myślę, że moi zawodnicy są na tyle inteligentni, że sami domyślą się, o kogo chodzi”. Jedynym pozytywem, który dostrzegł trener, to to, że podstawowi piłkarze będą wypoczęci na wtorkowy rewanż z irlandzkim Dundalk.

Na pytanie o zapowiadaną na połowę sierpnia formę, odpowiedział „W środę w Dublinie chyba wszyscy ją [formę] widzieli. Mam nadzieję, że też zobaczą we wtorek.”

Trochę bezradnie dopytywał dziennikarzy o to, czy właśnie Liga Mistrzów nie jest tym, na co wszyscy czekają 20 lat.

Skład na to spotkanie i gra zawodników przypomniały mi majowy mecz Legii w Gdańsku, gdzie po zwycięstwie nad Lechią można było zapewnić sobie mistrzowski tytuł. Ówczesny trener Legii, Stanisław Czerczesow zrobił wiele zmian w składzie, chciał pokazać, że już osławionych „dwóch równych jedenastek” po prostu nie ma. Wtedy to była zagrywka, pewnego wygranej w ostatni meczu, Czerczesowa. Tym razem Hasi wydawał się bezradny, nie miał wyjścia. Ponad wszystko nie chciał ryzykować urazów swoich podstawowych graczy, którzy mają wywalczyć wytęskniony awans do Ligi Mistrzów. Mit o dwóch równych jedenastkach bezsprzecznie upadł.

W Legii jeńców nie biorą

Burzę i ogromne poruszenie wywołał wpis prezesa Legii na Twitterze, w którym stwierdził, że „Kilku piłkarzy nie może grać już w tej drużynie”.

Związek Rzeźniczak – Legia właśnie chyba dobiega końca. Jak poinformował na Twitterze Krzysztof Stanowski, Rzeźniczak został odsunięty od kadry meczowej na rewanż z Dundalk. O ile uważam, że w innych klubach Ekstraklasy byłby podstawowym graczem, tak w Legii chyba formuła się wyczerpała. Tu jest Legia, tu oprócz umiejętności trzeba umieć radzić sobie z presją, umieć radzić sobie będąc na świeczniku.

Stanowski poinformował również, że poza kadrą znaleźli się także Vranjes i Brzyski.

W Warszawie czas na zmiany, z zapowiadanych ewolucji i stabilizacji może wyjść rewolucja, ale to chyba ostatni moment na uderzenie pięścią w stół.

W serca kibiców Legii nadzieję może wlewać jedynie forma Arkadiusza Malarza i Guilherme, który dopiero wraca po kontuzji barku. Malarz nie zawodzi, nie ucieka od odpowiedzialności, co udowodnił w Lublinie. Guilherme wydaje się być na drugim biegunie od przepłacanych gwiazdeczek, które trzeba zachęcać i tylko chwalić za grę. Brazylijczyk nie ogląda się na nic, gra po prostu swoje. Moją uwagę wczoraj przykuł także Prijović, który może nie miał w tym meczu stuprocentowych sytuacji, to potrafił się znaleźć w polu karnym i zagrażać bramce gdynian.

Legia, nawet jeśli nie awansuje do upragnionej Champions League, to i tak rozegra 6 spotkań w fazie grupowej Ligi Europy. Nikt za Legię nie będzie grał i punktował na krajowym podwórku, a jeśli Legioniści przejdą na tryb środa-środa, to może być bardzo ciężko. Należy pamiętać, że 6 meczów w Europie to 12 weekendowych „śródmeczów” w Polsce. Kibice, którzy dali głośny wyraz niezadowolenia podczas meczu z Arką, na pewno nie zaakceptują odpuszczania ligi na rzecz europejskich pucharów. Można wrócić do początku tego tekstu i fragmentu o dużym marginesie błędu, na który pozwala obecny system rozgrywek. Mam jednak wrażenie, że w Legii nikt nie kontroluje popełnianych błędów.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Legia Warszawa