Cel osiągnięty, Zagłębie utrzymane. Efektowne zwycięstwo nad Śląskiem zapewniło grę w przyszłym sezonie na poziomie Ekstraklasy. Czy Piotr Stokowiec będzie dalej trenerem Zagłębia?
W ostatnim czasie pisanie i analizowanie przyszłości obecnego trenera Zagłębia wydaje mi się o wiele bardziej interesujące, niż dogłębne opisywanie meczów „Miedziowych” w grupie spadkowej. Nie jest to wyraz ignorancji, wszystkie mecze oglądam, ale mam świadomość, że są to ostatnie momenty, kiedy widzimy ten zespół w takim zestawieniu.
Bokserska analogia
Przed rozpoczęciem zmagań w grupie umownie zwanej grupą spadkową, prezes Zagłębia Robert Sadowski na łamach Przeglądu Sportowego stwierdził: „Nie został wykonany plan A czyli awans do górnej ósemki. Teraz trzeba rozważyć, czy możemy liczyć na realizację planu B, czyli na spokojne utrzymanie w granicach 9-10 miejsca, bo to nas interesuje.” Wszystko wskazuje na to, że niżej 10. miejsca Zagłębia na koniec sezonu nie zobaczymy.
Od postawy Zagłębia w spotkaniach z zespołami uwikłanymi w walkę o utrzymanie zależał więc los trenera Stokowca. To po trosze przypomina 7-rundową walkę bokserską. Po 4 rozegranych trener walkę z losem ewidentnie wygrywa na punkty: zdobył 8 na 12 możliwych. A, chcąc bokserskie porównanie rozszerzyć, to w meczu ze Śląskiem był bliski przyprawienia rywalowi ciężkiego nokautu.
Zapytałem na twitterze po meczu, czy czasem ten mecz nie był kluczowy w kontekście przyszłości Piotra Stokowca.
Po dramatycznej końcówce rundy zasadniczej w myśli kibiców wdarła się wielka nerwowość i dużo łatwiej przychodziło „zwalnianie” Piotra Stokowca. Widzę to zresztą po sobie. Dzisiaj, po bardzo dobrym meczu ze Śląskiem i po względnie pewnej grze, perspektywa kontynuacji pracy „Stokiego” już nie jest taka odległa.
Wiatr zmian zdmuchnie Stokowca?
Przytoczę jedno z piłkarskich przysłów: „łatwiej jest zwolnić 1 trenera niż 20 piłkarzy”. To jeden z tych piłkarskich sloganów, które moim zdaniem mocno zacierają obraz piłkarskiej rzeczywistości.
Stworzyłem sobie niedawno listę piłkarzy, którzy mogą opuścić Zagłębie w przerwie letniej: Martin Polacek, Djordje Cotra, Jarosław Jach, Aleksandar Todorovski, Łukasz Piątek, Adrian Rakowski, Jan Vlasko, Martin Nespor.
Są oczywiście różne powody, dlaczego ci piłkarze mogą w przyszłym sezonie grać w innym miejscu. Na Jarka Jacha duże ryby czaiły się już zimą, a występ na „młodym” Euro (nawet po kontuzji) raczej o wiele jego wartości nie obniży, a na pewno może ją podnieść. Martin Polacek również znalazł się na liście skautów klubów zagranicznych, głównie z angielskiej Championship. Z kolei tacy zawodnicy, jak Vlasko czy Nespor, w których zainwestowano spore pieniądze, odpowiedniej jakości nie przynieśli i być może ze strony zawodników i klubu zapaść decyzja, że lepiej się rozstać.
Jednak w tej liście najbardziej poraża jej wielkość. Ośmiu zawodników, w tym podstawowy bramkarz, obrońca, środkowy pomocnik (walka o kontrakt Łukasza Piątka to osobna „mitologia” Zagłębia), a także napastnik.
*
Trochę ten wątek poruszyłem w poprzednim tekście. Przed Zagłębiem stoi perspektywa przełomu, przebudowy, rekonstrukcji, etc. Pozycja trenera w tej sytuacji wydaje się kluczowa. To on wskaże drogę, która podąży zespół. To on będzie z nowych elementów kleił nowy zespół.
Piotr Stokowiec spełnia wszelkie warunki, by z Zagłębia odejść. Trzy lata w jednym miejscu to sporo w piłkarskim życiu, zwłaszcza w życiu trenera. Dodajmy do tego wstępne zainteresowanie osobą trenera wyrażane przez Pogoń Szczecin. Przyprawmy ową teorię o kilku polskich szkoleniowców szukających pracy, jak Czesław Michniewicz czy przede wszystkim Waldemar Fornalik. A na końcu jest przecież kibic, któremu trudno przychodzi przyzwyczajenie się do jednej i tej samej osoby na ławce trenerskiej.
*
Jednak Zagłębie (jak wielokrotnie podkreślałem, znane jest ostatnio z wybitnie niepolskich zachowań) może zdecydować się na obdarzenie trenera kolejną porcją zaufania. Przebudowa Zagłębia może dla Piotra Stokowca być kolejnym wyzwaniem. Resetem. Nowym początkiem, który nie tyle przekreśla jego dotychczasową pracę, a raczej jest wynikiem zużycia się tego konkretnego składu osobowego. Nowe wyzwanie może wyzwolić w trenerze nowe inspiracje i nowe pomysły.
Chociaż oczywiście sam trener może przyjść do pokoju prezesa i oświadczyć: „Panie prezesie, już nie mam tej pasji, która będzie potrzebna latem. Czuję się wypalony, chciałbym spróbować w innym miejscu”. Wtedy sprawa będzie jasna.
Jednak nie mam wrażenia, by taki scenariusz się ziścił. Lubin dla Piotra Stokowca wydaje się miejscem idealnym, a obecny sezon to wielki bagaż doświadczeń i błędów. Lekcja pt. „wyciąganie wniosków” może z niego uczynić jeszcze lepszego trenera. Przyszły sezon to już normalny czas trwania przygotowań, to już normalny start rozgrywek, to w końcu normalny rytm ligowy.
*
Ten tekst jest jednym z dwóch, w których zamierzam poruszyć sprawę szkoleniowca Zagłębia. Ale będzie miał innego bohatera.
Kto czeka na szansę?
Wydawało mi się, że można zbudować tekst o Zagłębiu bez wątku akademii.
No nie da się.
Postanowiłem nieco urozmaicić tekst. Chciałbym nieco naświetlić kibicom sytuację w zespołach poniżej pierwszej drużyny. Zapytałem o zdanie Adama Michalika. Adam jest dziennikarzem lubińskiej „TVRegionalna.pl”, współautorem swojsko brzmiącego programu „Piłkarskie Niższe Ligi”, w którym jeździ po niemal wszystkich boiskach od 3. ligi do „B” klasy w rejonie Lubin-Legnica-Polkowice. O ile mnie nie myli pamięć, to był na wszystkich meczach zespołu rezerw Zagłębia, trenowanych przez byłego piłkarza „Miedziowych” Andrzeja Turkowskiego. Adam podzielił się ze mną i z wami swoją opinią na temat piłkarzy, którzy mogą w przyszłym sezonie podążyć ścieżką wydeptaną przez Kubickiego, Jacha czy Piątka.
*
Bramkarze: Wszystko wskazuje na to, że przez kolejne lata będziemy skazani na najemców w tej przestrzeni. Przynajmniej patrząc przez pryzmat drużyny występującej w Saltex IV lidze. Szałów w niej nie robi podstawowy golkiper Miedziowych – Dominik Hładun, któremu w trakcie sezonu zdarzają się bardzo słabe momenty, w których czasami sam trener Turkowski podkreśla, że od doświadczonego, jak na IV ligę, bramkarza oczekuje się stabilności, a wpadki niestety się zdarzają. Z reguły rezerwowy drugiego zespołu Grzegorz Pyzio (rocznik 1998) jest zakładnikiem tego, że Hładun to bramkarz będący w kadrze I zespołu i musi grać w rezerwach.
*
Obrońcy: W ostatnich meczach lubinianie wrócili do zestawienia środka obrony z dwójki zawodników Dominik Jończy i Damian Oko. Obydwaj prezentują bardzo wyrównany poziom i obydwaj w tym roku kończą dwadzieścia lat. Ten pierwszy zdążył już nawet zadebiutować w Lotto Ekstraklasie, jednak jego występy nie były do końca udane, choć ciężko oczekiwać od dwudziestolatka, by z dnia na dzień przeskoczył o trzy poziomy rozgrywkowe wyżej. Trudno w tym momencie wyrokować, kto z tej dwójki zrobi większą karierę bądź który dokona tego szybciej (…) Według mnie, przewagą Jończego w tym momencie jest większa pewność siebie, swoich umiejętności. Oko to natomiast typ zawodnika bardziej ułożonego, pod tym względem przypominającego Jarka Jacha za czasów gry w rezerwach. Wciąż popełnia odrobinę więcej błędów, jednak w każdym meczu mocno zaciska zęby i walczy. Trzeba przyznać, że i ta dyspozycja w rundzie wiosennej wygląda zdecydowanie lepiej. Obaj potrzebują rywalizacji na wyższym poziomie, aby permanentnie się rozwijać.
*
Pomoc: Patryk Mucha: w jednym słowie „koń”. Defensywny pomocnik, któremu zdarzało się już grywać także w środku obrony. Wraca po kontuzji, która na pewien okres wykluczyła go w tym sezonie i z miejsca wskakuje do pierwszego składu rezerw. Jeden z najbardziej ułożonych życiowo zawodników w zespole. Ojciec jest grającym trenerem A-klasowego Dragona Jaczów oraz reprezentacji Wojska Polskiego. Osoba, która wykonuje tytaniczną pracę w rezerwach i po każdym meczu chwalona jest przez trenera Turkowskiego. Wie, gdzie ma się ustawić, jak odebrać piłkę przeciwnikowi, ale wciąż musi pracować nad jej wyprowadzaniem. Wydaje się, że największym minusem jego pozycji w klubie jest to, że gra na identycznej pozycji co inny z wychowanków Akademii – Jarosław Kubicki.
Filip Dudziak: materiał na lubińskiego „Figo”, lecz wciąż nieregularny w tej kwesti. Człowiek od rozdzielania piłek w rezerwach przy stałych fragmentach gry. Nawet w trudnych gatunkowo meczach potrafi dograć futbolówkę swoim kolegom. Tak też było w najważniejszym meczu sezonu w IV lidze, gdy w Szczedrzykowicach to właśnie jego dośrodkowanie wykorzystał Gołębiowski i dał zwycięskiego gola Zagłębiu. Dudziak to, jeśli chodzi o rezerwy, zawodnik, który zrobił największy progres w minionym roku i wydaje się być pierwszym do dołączenia do I zespołu. Aktualnie kapitan rezerw w Saltex IV lidze i strzelec kilkunastu bramek w tym sezonie.
Napastnicy: „No nimi nie stoimy dobrze 🙂”
Bartosz Marchewka
Piszę dla mkszaglebie.pl