
Szybko i skutecznie. Tak Zagłębie Lubin komponuje kadrę na sezon 17/18. Piotr Stokowiec będzie miał (co najmniej) pięciu nowych zawodników na treningach. I tak zerkając na listę transferów do klubu rysuje mi się pewna łącząca ich cecha.
Co mam na myśli?
Adam Matuszczyk
Jeden z „farbowanych lisów” Franciszka Smudy. Swego czasu otoczony sporym „hypem”, może dlatego, że przybywał z „mitycznego” dla polskich kibiców zachodu. Robiąc mały research do tego tekstu trafiłem na cytat selekcjonera Smudy (nieprawdopodobne, że ten gość miał społeczne przyzwolenie): „Mało jest takich piłkarzy, bo to nie jest tylko defensywny pomocnik. Adam bardzo przydaje się też w ataku. Jeśli Tomek Bandrowski się trochę podszkoli technicznie, to razem z Matuszczykiem na Euro 2012 będą taką parą jak Iniesta i Xavi w Barcelonie. Zabiegają wszystkich i nikomu nie odpuszczą”[1]
(Miejsce na Twój ironiczny uśmiech)
Jak wiemy Matuszczyk nie został ani Iniestą, ani Xavim, Bandrowski na Euro nawet nie pojechał.
W sezonie 10/11 zagrał 24 spotkania w barwach FC Koeln na poziomie Bundesligi i od tamtej pory (sorry Adam) trwa ostre wyhamowywanie jego kariery. Bundesliga Matuszczyka nie chciała. 23 sierpnia 2014 roku zagrał w meczu Kolonia – Hamburg i to był pierwszy mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej od 10 grudnia 2011, gdy zagrał 11 minut w wygranym meczu Kolonii z Freiburgiem.
Teraźniejszość jest klarowna. Opowiadanie historii Matuszczyka wydaje się zbędne, możecie ją sobie prześledzić na transfermarkt.pl. Chłop z sezonu na sezonu zaliczał zjazd, ale zaczynając dość wcześnie (debiut w Bundeslidze zaliczył niemal 2 tygodnie po 21 urodzinach) czas w/w hamowania był dość spory.
Zagłębie pozyskuje doświadczonego zawodnika, który coś tam widział, gdzieś tam grał. 28 lat to nie jest jeszcze tak dużo, by całkowicie go skreślać. Jednak jeśli Matuszczyk ma coś Zagłębiu jeszcze coś dać wartościowego to musi zacząć grać jak najszybciej. Tymczasem dowiadujemy się, że osiągnięcie pełnej sprawności po urazie mięśniowym zajmie trochę czasu.
Być może to mój wrodzony optymizm, ale Matuszczyk w formie może być idealnym piłkarzem dla Zagłębia. Jeśli inteligentnie będzie pokrywał przestrzenie za Starzyńskim, jeśli organizm pozwoli nadążać za ubezpieczaniem bocznych obrońców, jeśli pokaże wyuczoną w Niemczech odpowiedzialność za piłkę to para Kubicki-Matuszczyk może być najciekawszą parą środkowych pomocników w LOTTO Ekstraklasie.
Bartłomiej Pawłowski – Jakub Świerczok
Biorę ich w duecie, bo mają mniej więcej linearną karierę. Ten sam wiek, w podobnym czasie dostali od losu szansę wyjazdu na zachód, od którego dostali mocno po dupie. No cóż. Nie oni pierwsi, nie ostatni. Lepsi od nich nie wygrali kariery za granicą. A sam fakt, że otrzymali taką szansę – należy docenić.
Obaj mają ledwie 24 lata, ale ich nazwiska na liście „ligowców” widnieją dość długo.
Ciągle myślę o Pawłowskim, który ma talent, ale od wyjazdu z Łodzi nie może trafić na dobry klub. Malaga – wiadomo. Lechia – budowa na szybko wielkiego klubu, bez ładu i składu. Zawisza – podobnie, zabawka Osucha.
Oczywiście, już słyszę głos: „Hej Marchew, ale nikt mu nie przeszkadzał po prostu dobrze grać w piłkę”. Pełna zgoda. Tylko kluby w/w (oprócz Malagi) odznaczały się efemerycznym charakterem budowy zespołu.
O Zagłębiu można powiedzieć wiele, ale raczej nie to, że jest budowane doraźnie, bez jakiejś wizji. Ten sam trener już czwarty raz przystępuje do budowy zespołu na nowy sezon. I jeśli duet Stokowiec/Sadowski uznali, że warto sięgnąć po Pawłowskiego, to warto obdarzyć ten ruch sporą nadzieją.
Liczę na ambicję Pawłowskiego. Trafia do klubu, w którym z pewnością sumienną pracą otrzyma swoją szansę. Jest w miejscu, gdzie może skupić się tylko na piłce. Mimo wszystko Lubin to nie Gdańsk czy Malaga (choć jak chcecie się dobrze zabawić w Lubinie, dawajcie cynk). Piłka. Kariera. To musi przyświecać Bartkowi.
Tym bardziej, że trafia do zespołu, w którym może w pełni rozwinąć skrzydła. Dzięki Starzyńskiemu Zagłębie może modelować swoją grę, albo prowadząc atak pozycyjny (wtedy kluczowa będzie umiejętność wygrywania pojedynków 1na1 i „wklejania” się w linię defensywną rywala), albo przyjąć przeciwnika na własnej połowie, wykorzystując wolne przestrzenie.
Niemal podobną opis mogę zastosować przy Kubie. On też odbił się od zachodu i stara się wrócić do niezłej formy, którą prezentował jeszcze w śp. Polonii Bytom. 12 bramek w połowie sezonu 11/12, wyjazd do Kaiserslautern i zjazd do polskiej bazy. Trzeba jednak przyznać, że szło mu lepiej niż koledze z pary. W sezonie 15/16 strzelił 7 bramek dla Łęcznej (Najlepszy napastnik Zagłębia 16/17 – 4 bramki). No i oczywiście ostatni sezon w NICE I lidze, gdzie ustrzelił aż 16 bramek dla GKS Tychy (w tym 9 w ostatnich 6 meczach!).
Ale nie tylko zsynchronizowane kariery sprawiają, że umieszczam Bartka i Kubę w jednym miejscu. Powód jest jak najbardziej piłkarski: jeden wiele może zyskać przy drugim. Jeśli przebiją się do pierwszego składu, to duet Pawłowski – Świerczok może przełożyć się na znaczącą liczbę bramek i asyst.
Ale żeby nie było tak słodko. To już nie są piłkarze, na których będziemy, jako kibice czekać. Aż ich talent rozkwitnie. Dla Kuby i Bartka kończy się (tak myślę) czas pewnej prowizorki transferowej i teraz, w Lubinie, muszą udowodnić sobie i piłkarskiej Polsce, że ich nazwisko ciągle jest „hot”.
Bartosz Kopacz – Alan Czerwiński
I znowu para. Ale już o innym charakterze.
Bo o ile dla Matuszczyka i w mniejszym stopniu dla Świerczoka i Pawłowskiego Zagłębie może być tytułową kliniką, to dla wyróżniającej się pary pierwszoligowych obrońców przejście do Zagłębia jest jak przekroczenie tego kolejnego szczebla w karierze.
Bartosz Kopacz ma za sobą występy w ekstraklasie. Dokładnie 34, w tym 28 w spadkowym sezonie Górnika Zabrze. Ale w Zabrzu został i Zabrze do ekstraklasy przywrócił. Mówiąc obrazowo czas jednak zerwać długoletni związek, który specjalnie nie rokował i wykorzystać szansę, którą daje ciekawsze perspektywy. Bartek przychodzi jednak na trudną, silnie obsadzoną pozycję. Parę Guldan – Jach może przerwać chyba tylko transfer tego drugiego, lub (odpukać w niemalowane) kontuzja.
Odejście Jarka wydaje się nieuniknione. Dlatego przyjście Bartka to swoista „ucieczka do przodu”. Nie zostaniemy z dziurą w środku pola. Przychodzi do nas zawodnik a) już doświadczony, b) z pewnym marginesem rozwoju. Trudno nie doceniać i nie propsować tego ruchu Zagłębia. Kopacz na niwie pierwszoligowej dał się poznać jako silny, mocny obrońca.
Z kolei Alan Czerwiński to jedno z najgorętszych nazwisk, które krążyło nad ekstraklasą już długo. Nie wylądował w Białymstoku, nie wylądował w Krakowie, ale udało się go przechwycić prezesowi Sadowskiemu (pełniącego w klubie rolę dyrektora sportowego).
Czerwiński jest chyba jedynym zawodnikiem, który ma pewny plac. Ani Tosik, używany częściej w rotacji środka pola, ani będący na schodzącym kontrakcie Todorovski raczej nie będą w stanie zagrozić naturalnemu prawem obrońcy.
Nie mogę nie ukryć, że jaram się tym transferem. Alan od nastu lat prezentował się bardzo dobrze w Katowicach i tylko wiara w awans z ukochanym klubem stopowała jego angaż do ekstraklasy. Nie można jednak odwlec nieuchronnego i czas sprawdzić się w ciągle interesującym zespole, jakim jest Zagłębie Lubin.
4 asysty w ubiegłym sezonie, 5 w poprzednim. Jak na bocznego obrońcę w przeciętnym zespole z Katowic to niezłe liczby. W Lubinie omawiany już przeze mnie system gry może wpłynąć na ich poprawę. I choć głównym zadaniem obrońcy jest bronić, to wartości ofensywne w zespole Piotra Stokowca są niezwykle ważne, co pokazał Djordje Cotra w sezonie 15/16.
Dla Kopacza, a zwłaszcza dla Czerwińskiego wstąpienie do Zagłębia jest wejściem na trampolinę. Używam tego motywu dość często w kontekście swojego klubu, ale odkąd pół roku wystarczyło Filipowi Starzyńskiemu na załapanie się do kadry na Euro2016 (okej, kontuzje Rybusa i Wszołka zwolniły mu miejsce), to wierzę i wiem, że Lubin jest doskonałym miejscem do rozwoju i wypłynięcia na wody prawdziwego futbolu.
*
Co łączy te wszystkie transfery Zagłębia? A to, że każdy ma coś do ogrania w Lubinie. I chyba wymówię przewidywania wszystkich ekspertów i kibiców Zagłębia: jeśli każdy z wyżej wymienionych piłkarzy przedstawi swój potencjał w pełni, to „Miedziowi” zajdą wysoko. Bardzo wysoko. Choć rywale nie śpią.
Warto też dodać, a piszę te słowa w nocy z wtorku na środę, że to nie koniec transferów do klubu. Ostatnie wydarzenia w Cracovii (odejście Jacka Zielińskiego) otwiera sprawę do ściągnięcia chłopaka o fenomenalnych liczbach (14 goli i 15 asyst), czyli Damiana Kądziora. A jest (chyba) ciągle grany temat Piotra Leciejewskiego, który chce odejść, a którego trzyma macierzysty klub Brann Bergen.
Pewnie tak jak ja czekacie na początek sezonu.
Bartosz Marchewka
[1] https://archiwum.rp.pl/artykul/947407-Chce–grac-dla-Polski.html
Piszę dla mkszaglebie.pl

Musisz zobaczyć