Korona Kielce po raz drugi w tym tygodniu pokonała drużynę Wisły Kraków. Organizacja gry i styl podopiecznych Gino Lettieriego to prawdziwy miód na serce dla kibiców kieleckiej drużyny. Maciej Górski i Goran Cvijanović zdobywali bramki, a wynik meczu otworzył niezawodny w tym sezonie Carlitos.
Korona w porównaniu do środowego meczu w Pucharze Polski rozpoczęła spotkanie z Mateuszem Możdżeniem i Marcinem Cebulą w pierwszym składzie. Wisła przyjechała tym razem w mocniejszym składzie. Od pierwszych minut zagrał Pol Lionch Patryk Małecki i przede wszystkim Carlitos, a więc najlepszy strzelec „Białej Gwiazdy”. Wisła z pewnością przyjechała do Kielc zmotywowana i żądna rewanżu za ostatni mecz, w którym Korona wyeliminowała krakowski zespół z Pucharu Polski.
Dobry mecz od samego początku!
Pierwsze minuty napawały optymizmem, że będzie to ciekawe widowisko. Piłkarze obu zespołów, prezentowali szybkie akcje od bramki do bramki i nie odstawiali nóg. Na Kolporter Arenie pojawiło się też wielu kibiców zarówno gospodarzy jak i przyjezdnych. Z pewnością jest to zasługa fantastycznej postawy Korony w ostatnim meczu, który wygrali grając od 30 minuty w osłabieniu. Pokazali tym samym jak ważne jest dobre przygotowanie fizyczne przed sezonem. Twarda ręka Gino Lettieriego, która dała w kość piłkarzom podczas okresu przygotowawczego dowodzi, że było warto ciężko pracować. Korona nie zmieniła swojego stylu do którego przyzwyczaiła swoich kibiców.
***
Często próbowała akcji kombinacyjnych i narzucała swoje tempo gry, Zesłanie Marcina Cebuli do drużyny juniorów sporo dało samemu zawodnikowi. Po jego grze widać było, że w znacznie większym procencie wykorzystuje swój potencjał. Wiele razy próbował indywidualnych akcji i trzeba przyznać, że wyglądały one ciekawie. Mimo starań Korony, bramkę zdobyła Wisła Kraków. Podanie z głębi pola, po prostej stracie Możdżenia otrzymał Carlitos, który mimo agresywnego pressingu Kovacevicia znalazł drogę do bramki strzeżonej przez Macieja Gostomskiego. Trzeba przyznać, że Hiszpan w dużym stopniu podnosi poziom tej ligi. Błyskawicznie odpowiedziała jednak Korona Kielce. Jacek Kiełb dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, zgrał ją jeszcze piłkarz Korony do niepilnowanego Macieja Górskiego, a ten umieścił piłkę tuż przy słupku. Tym golem Maciej Górski zmazał nieco plamę z poprzednich meczów, w którym był rażąco nieskuteczny. Miejmy nadzieję, że teraz odblokuje się na dobre. Emocje w tym meczu dopisywały, a kibice byli świadkami naprawdę dobrego widowiska.
Efektowna gra Korony
Na drugą część meczu oba zespoły wyszły bez zmian w składzie. Nie był to najlepszy występ Mateusza Możdżenia, który notował sporo strat i niecelnych podań, które często kończyły się groźnymi akcjami Wisły. W drugiej połowie grała praktycznie tylko Korona i potwierdziła to drugą bramką. Fantastycznie na skrzydle zachował się Jacek Kiełb i dał mocne dośrodkowanie wprost na nogę Cvijanovicia. Słoweniec strzałem z pierwszej piłki pokonał Buchalika i tym samym zdobył swoją premierową bramkę w polskiej Ekstraklasie. Korona imponowała walecznością praktycznie w każdej formacji boiska. Na dużo pochwałę zasługiwał Michał Gardawski, który był lewym obrońcą, a bardzo często podłączał się do akcji ofensywnych, robiąc przy tym dużo szumu. Dobre przygotowanie fizyczne na pewno cechuje Koronę. Śmiem twierdzić, że Kielczanie w tym elemencie przodują w lidze. Pech chciał, że świetnie dysponowany Gardawski przy jednej ze swoich interwencji został sfaulowany i nabawił się kontuzji. Korona zasługiwała na znacznie większe prowadzenie w tym meczu. Gospodarze po efektownych akcjach potrafili znaleźć się w dogodnej sytuacji do zdobycia. Momentami brakowało naprawdę niewiele.
***
Gra Korony tak frustrowała piłkarzy Wisły, że Małecki wdał się z sprzeczkę z Carlitosem. Sytuację opanowywał kapitan Wisły Maciej Sadlok. Kto by pomyślał, że Korona z której standardowo przed sezonem się wyśmiewano i szydzono będzie potrafiła w tak widowiskowy sposób prezentować się na boisku. Korona po raz drugi w tym tygodniu pokonał drużynę Wisły Kraków. Kibice gospodarzy mogą odczuwać wielką dumę i satysfakcję, z tego jak prezentują się podopieczni Gino Lettieriego. Kielczanie zasłużenie dopisują sobie kolejne 3 punkty do ligowej tabeli i z pewnością następne ich mecze to będzie kolejny pokaz piłkarskich umiejętności. Wisła natomiast po raz kolejny musi pogodzić się z porażką i z pewnością fani „Białej Gwiazdy” mogą odczuwać żal, gdyż przyjeżdżali tu z nadzieją udanego rewanżu. Korona pokazała natomiast klasę i nie pozwoliła Wiśle na zbyt wiele.
Po meczu powiedzieli:
Kiko Ramirez: To było bardzo intensywne spotkanie. Korona pokazała się z lepszej strony i był to mecz walki z obu stron. Z przebiegu meczu zasłużyliśmy na porażkę. Nie chciałbym komentować sytuacji związanej z przepychanką Małeckiego i Carlitosa. Muszę obejrzeć tę sytuację jeszcze raz na spokojnie. Trener Lettieri świetnie wykonał swoją pracę i nie chcę tego umniejszać ale dużą robotę wykonali też kibice, którzy wspierali Koronę przez cały mecz. Chcieliśmy długo utrzymać się przy piłce i dlatego na boisku był Wojtkowski oraz Perez. Było za mało spokoju w naszej grze, a Korona często na nas naciskała i brakowało stabilizacji w naszych szeregach ale duże znaczenie miał też doping i wsparcie kibiców. Głowackiemu podczas rozgrzewki odnowiła się kontuzja i ciężko powiedzieć jak długo potrwa jego przerwa. Więcej będziemy wiedzieć po szczegółowych badaniach.
***
Gino Lettieri: Pokazaliśmy dzisiaj bardzo dobry mecz. Byliśmy w przewadze. Niestety Wisła objęła prowadzenie po naszym błędzie. Wiedzieliśmy, że drużyna się nie podda i do końca walczyła o lepszy wynik. Mamy w nogach i głowie mecz z środy, w którym dużo biegaliśmy i dzisiaj również. Kontrolowaliśmy przebieg tego meczu, a naszym problem jest to, że nie strzelamy dużo bramek. Duża pochwała dla naszej drużyny i uważam, że zasłużyliśmy na nią. Taktycznie i piłkarsko to był jeden z lepszych meczów pod moją wodzą. Marcin Cebula dobrze zagrał ale musi grać tak dalej, bo jeden mecz to za mało. Musi mniej imprezować i więcej skupić się na grze w piłkę i trenowaniu. Byliśmy z Górskiego zawsze zadowoleni i dzisiaj w końcu udało mu się strzelić bramkę. Potwierdzam, że Marcin Cebula jest bardzo dobrym piłkarzem ale musi się skupić na treningu. Dzisiaj walczył ale w ostatnich latach tego nie pokazywał. Mam nadzieję, że będzie grał na tym poziomie dalej. Pod koniec zabrakło mu sił ale wybaczam to, bo nie było go ostatnio z pierwszą drużyną. Możdżeń w takiej sytuacji nie powinien stracić piłki ale też nasi obrońcy nie byli zbyt dobrze ustawieni. Cieszymy się z tego, że kibice są zadowoleni ale trzeba pamiętać, że czeka nas jeszcze dużo pracy. Soriano nadal ma problemy zdrowotne. Mam nadzieję, ze od następnego treningu będzie w stu procentach zaangażowany.