Myślisz Premier League – mówisz Derby Manchesteru. Myślisz La Liga – mówisz Gran Derbi. Bundesliga – derby Zagłębia Ruhry albo Bayern – Borussia. A co powiesz kibicu myśląc Ekstraklasa?
W każdym sezonie znajdzie się przynajmniej jeden mecz, który wywołuje palpitacje serca u kibica rodzimej ligi. Wystarczy sięgnąć pamięcią, by przywołać takie hity jak Łęczna – Podbeskidzie, czy Ruch Chorzów – Arka, czyli danie dla prawdziwych koneserów, wielbicieli taktycznych rozkminek na poziomie hard, przy którym przejście Wiedźmina na najwyższym poziomie to dziecinna igraszka.
Ten mecz to będzie prawdziwa wojna warta namalowania przez Kossaka, wojna, w której Terma będzie jak Rambo, a Sandecja jak Van Damme czy inny Steven Seagal. Przed nami mecz, który zmieni wszystko co do tej pory wiedzieliście o piłce, coś jak granie w CS z Rosjanami, nasze polskie, małopolskie nawet, Gran Derbi – Bruk–Bet – Sandecja.
Co czyni ten mecz wyjątkowym?
Po pierwsze – oba kluby walczą o życie, co gwarantuje emocje od pierwszej do ostatniej minuty. Ze święcą szukać klubów w Ekstraklasie, którym tak powszechnie życzyłoby się futbolowej śmierci w otchłaniach relegacji do pierwszej ligi. Jak na razie niecieczanie robią wszystko, żeby życzeniu stało się zadość i piszą własną historię z cyklu jak nie prowadzić klubu piłkarskiego, a sympatię obrócić w niechęć i zażenowanie. Zawodnicy grają przeciwko trenerowi, zachowują się – mówiąc najoględniej – nieelegancko, na twarzy bramkarza po puszczeniu kolejnej bramki gości uśmiech, właściciele traktują klub jako odmianę Football Managera Live Edition, w którym to delfin rodu państwa Witkowskich może wcielić się w lokalnego Jorge Mendesa czy raczej Mou, a brat właścicielki klubu zostaje drugim trenerem. Dwa lata temu Nieciecza była zjawiskiem, dziś jest pośmiewiskiem.
Klub z Nowego Sącza w kwestii przedziwnych ruchów też nie należy do świętoszków. Piłkarzami są dwaj zięciowie byłego prezesa, a swego czasu do dymisji podał się trener, porażony niemocą z jaką musiał się mierzyć, kiedy przy próbie wypożyczenia młodzieżowca natrafił na ścianę niezrozumienia. Dziwnym trafem owa ściana była blisko związana z osobą prezesa, a mówiąc bez ogródek – jego synem, któremu przyjście nowego zawodnika znacznie utrudniłoby walkę o miejsce w składzie. Jaka szkoda, że pan Danek nie miał pięciu synów i sześciu córek, bo przy odpowiedniej polityce dynastycznej dałoby się zapełnić pierwszą jedenastkę rodziną. Gratuluję serdecznie wizji – byli prezesi, trenerzy forsujący syna, ale na wprowadzenie dwóch zięciów i syna nie wpadł nikt. Rozmach iście jagielloński, złota era.
Będąc już przy nowosądeczanach, nie sposób nie wspomnieć o istnej epopei z zatrudnieniem słynnego Freddy’ego Adu. Koniec końców były reprezentant USA w Nowym Sączu nie zagrał, a klub już na zawsze zostanie pośmiewiskiem z racji tego, jak się w całej sprawie zachował. Wykorzystano chłopaka, którego dorosłe życie jest jedną wielką porażką, ciągłą pogonią za marzeniem o zostaniu wielkim piłkarzem.
A sam mecz – jakiego widowiska się spodziewać?
Takie hitowe spotkania wymagają od widza wczucia się w konwencję. Bruk–Bet to taki klub z przymrużeniem oka, mecz pewnie też taki będzie, więc i ty, kibicu przyjmuj widowisko w ten sam sposób. Baw się, chłoń taktyczne niuanse, wyrafinowany komentarz. Remis w tym meczu nikomu nic nie daje. Ekscentryczna trupa cyrkowa z Niecieczy i Sandecja potrzebują punktów tu i teraz, na nic się zda odkładanie walki o utrzymanie na rundę finałową, zwłaszcza kiedy punkty łapią i Piast i Pogoń. Jedno jest pewne – mecz na pewno nie będzie gorszy niż piątkowe partidazo w Lubinie. Skoro ligowcy w dwóch pierwszych ligowych kolejkach zaskoczyli nas in plus, to czemu cud nie miałby się wydarzyć wśród pól kukurydzy?
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.