
Z opinią na temat gry Śląska miałem się wstrzymać do piątej kolejki. Stwierdziłem jednak, że skoro ekipa z Wrocławia zaliczyła już wszystko co się dało, czyli zwycięstwo, remis i porażkę to teraz nadszedł dobry moment na napisanie kilku słów. Śląsk Wrocław da się oglądać nawet pomimo spalonego meczu z Lechem.
Przed sezonem
Przed rozpoczęciem sezonu byłem optymistą z lekką nutką niepewności. Sprowadzenie ciekawych i perspektywicznych piłkarzy w błyskawicznym tempie dało możliwość przepracowania całego okresu przygotowawczego z resztą drużyny, co napawało optymizmem. Niby to normalna rzecz, ale we Wrocławiu nie zawsze było to na porządku dziennym. Lekka nutka niepewności pojawiała się na wspomnienie o poprzednim sezonie, kiedy po ciekawych transferach również wydawało się, że będzie dobrze, a było jak zawsze.
Zwycięstwo na inaugurację
Przyszedł początek sezonu i spotkanie z Cracovią, której trener zapowiadał walkę o mistrzostwo Polski. Obawiałem się więc szalenie ciężkiego meczu. Tymczasem Piotr Celeban strzelił gola jak za dawnych lat. Augusto z kolei trafił po raz pierwszy, ale za to tak, że każdy kibic tego gola zapamięta na bardzo długo. Farshad Ahmadzadeh pokazał, że nie jest przypadkowym „szrotem” ściągniętym do klubu po obejrzeniu przez skautów kilku filmików na youtube. Młody Pałaszewski podawał ze skutecznością 91% i robił to w taki sposób, jakby był już starym wyjadaczem. Na koniec trafił jeszcze Kosecki i było to trafienie pożegnalne, bo kilka dni po meczu Kosa odleciał do Turcji. Tylko stary, dobry Tarasovs pozostał… no cóż… Tarasovsem.
Trzy błędy „najlepszego” z sędziów
Na szczęście przed meczem z Lechią, trener Pawłowski wyciągnął wnioski i posadził Łotysza na ławie. Jego miejsce zajął jeden z nowych nabytków wrocławian – Wojciech Golla. Stoperowi Śląska udało się strzelić nawet gola w debiucie, ale niestety sędzia Marciniak postanowił Gollę z gola okraść. Zresztą arbiter z Płocka bardzo usilnie próbował pozbawić Śląsk punktów w tym meczu dyktując dla Lechii dwa karne, które zupełnie się gdańszczanom nie należały. Panie sędzio, może pan jak Sławek Peszko nie pozbierał się jeszcze emocjonalnie po Mundialu i czas odpocząć kilka meczów?
Spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony, spalony
Nie, nie zaciąłem się. Po prostu powtórzyłem to magiczne słowo tyle razy, ile razy wczoraj piłkarze Śląska znajdowali się na spalonym. Chociaż licznie zgromadzona na Stadionie Wrocław publiczność uważała inaczej, to trzeba przyznać, że tym razem sędziowie spisali się na medal. Śląsk strzelił cztery gole, a sędziowie asystenci bezbłędnie i bez pomocy VARu cztery razy podnosili chorągiewki. Dać się piętnaście razy złapać na spalonym?! Nie pamiętam czy widziałem kiedykolwiek coś takiego. Zastanawiam się teraz czy wynikało to z błędnego ustawienia wrocławskich napastników, czy jednak z kapitalnej organizacji w obronie poznaniaków. Na uznanie po tym spotkaniu zasługuje na pewno Kamil Dankowski, który zagrał bardzo dobry mecz.

fot. Krystyna Pączkowska
Spojrzenie w przyszłość
Śląsk Wrocław w końcu da się oglądać! Po 3 sezonach mizerii w końcu widzimy drużynę wybieganą, dobrze przygotowaną i mającą pomysł. Wczoraj wrocławianie doznali pierwszej porażki od 11 meczów. Jest to też pierwsza porażka, którą przyjąłem ze spokojem, bo oglądałem ten mecz i nie miałem ochoty oderwać sobie ręki i rzucić jej w kierunku dowolnego piłkarza Śląska.
Z Cracovią ładne zwycięstwo, z Lechią oszustwo Marciniaka i może Lech okazał się za mocny, ale nie ma się co załamywać. W mojej opinii jest to dobry początek sezonu drużyny mądrze skonstruowanej i dobrze przygotowanej fizycznie. Wierzę, że z każdym kolejnym meczem będzie lepiej.
Frekwencja
Wczoraj mecz obejrzało prawie 18 tysięcy widzów. Niestety takiej frekwencji nie udźwignął Stadion Wrocław, a konkretnie firma zajmująca się cateringiem podczas meczów. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy po 15 minutach meczu nie ma połowy asortymentu.
Przedstawiciele Stadionu oczywiście zapewniają, że się sprawą zajmą. Problem w tym, że takie obietnice składali już kilka razy i nadal jest to samo. Skoro więc rozmowy z firmą od cateringu nie działają, to może nadszedł czas na zmianę firmy? Myślę, że takie działanie spotkałoby się z aplauzem ze strony ludzi, którzy przychodzą na stadion i chcą napić się dobrego piwa przegryzając go czymś innym niż pół zimna kiełbasa z grilla w suchej bułce za 15 zł.
Zarządzających stadionem proszę więc o konkretną reakcję, a jeśli nie potraficie tego zrobić, to może po prostu zmieńcie robotę, bo wasza nieudolność uderza w wizerunek klubu.
Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.
