Stołeczny klub nauczył się robić wewnętrzne transfery zamiast wydawać fortunę na graczy z zagranicy. W poprzednich latach działacze wydawali za dużo na piłkarzy, którzy nie prezentowali takiego poziomu jaki powinni. W ostatnich sezonach podstawowy skład drużyny Aleksandara Vukovicia został wyraźnie osłabiony. Jak można inaczej mówić, gdy klub opuszczają tacy zawodnicy jak m.in.: Michał Kucharczyk, Radosław Majecki, Sebastian Szymański, Jarosław Niezgoda czy Carlitos. Klub zarobił 20 milionów euro, które przeznaczył na nowych zawodników.
Powrót Boruca, odejście Majeckiego
Gdy przeczytałem wiadomość, że do Legii wraca Artur Boruc bardzo się ucieszyłem. To właśnie zespół ze stolicy był jego ostatnim klubem przed wyjazdem za granicę. W 2004 r. Polak był wybrany na odkrycie roku. W ojczyźnie nie osiągnął zbyt wiele. Jednak udanymi występami zapracował sobie na transfer do Celticu. Szkoci zapłacili za niego „tylko” 4,5 miliona euro. Teraz Boruc pięknie spina klamrą swoją karierę. Zaczynał w warszawskim klubie wielką przygodę i w nim wszystko zakończy.
Po sprzedaży Majeckiego do Monaco Legioniści mogą mieć problemy. Patrząc na ich golkiperów – to z jednej strony są tacy, którzy za chwilę będą kończyć karierę i ci, którzy dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w pierwszej drużynie. W tym sezonie Radosław Majecki rozegrał 33 mecze w Ekstraklasie, miał ugruntowaną pozycję, lecz zgłosił się silny klub i wyjechał. Na jego miejsce pozyskano Boruca. Natomiast nie jestem pewien czy sprowadzenie Polaka wystarczy, żeby utrzymać przewagę nad rywalami na krajowym podwórku. Uważam, że strata Majeckiego będzie bardzo odczuwalna. Mimo to młodzi zawodnicy mogą czerpać garściami, trenując z taką personą jak Boruc. Dzięki temu na pewno podniosą swoje umiejętności. Chociaż Legia powinna sprowadzić jeszcze jednego bramkarza, który będzie numerem jeden.
Mladenović zwiększy rywalizację na lewej obronie
Kiedy Serb przychodził do Lechii, można było odnieść wrażenie, że będzie dużym wzmocnieniem dla gdańszczan, patrząc w jakich klubach grał. Na początku potrzebował trochę czasu zanim zaczął się prezentować tak jak powinien. Jednak gdy Mladenović dołączył do biało-zielonych stał się z miejsca zawodnikiem pierwszego składu. W tamtym momencie drużyna trenera Stokowca nie miała w kadrze piłkarza, który mógłby z nim rywalizować o wyjściową jedenastkę. Z tego powodu, kiedy obrońca musiał pauzować – pojawiał się największy problem dla szkoleniowca, kto powinien zagrać na boku.
Uważam, że Mladenović przez swój charakter i temperament dostawał niepotrzebne kartki. Nie może powstrzymać swojej natury. Jego niewyparzona gęba czy faule, których mógł uniknąć o tym świadczą. W każdej sytuacji można było dostrzec, że jest w gorącej wodzie kąpany. Legia będzie się musiała do tego przyzwyczaić albo trener Vuković weźmie go w obroty. Legioniści kupili świetnego lewego obrońcę jak na polskie warunki, ale muszą się liczyć z konsekwencjami.
Serb nie potrzebował wielu sezonów w naszej lidze, aby poważnie zainteresowała się nim Legia. Zeszłoroczne rozgrywki w jego wykonaniu były świetne – zdobył Puchar Polski i 3. miejsce w lidze, zagrał w eliminacjach do europejskich pucharów. Przed startem sezonu 2019/2020 „stołeczni” chcieli już go mieć u siebie.
Obrońca lubi często włączać się do akcji ofensywnych. Dośrodkowania ze stałych fragmentów gry, rzuty wolne, rzuty rożne – są jego mocnymi stronami. Siłą obrońcy jest atak, ale aż tak dobrze nie broni. Pamiętam jak rozumiał się bez słów z Udoviciciem, który występował na lewej flance.
Oprócz wspomnianego Filipa do bloku defensywnego Legia sprowadziła: Mateusza Hołownię, Josipa Juranovicia i Nikodema Niskiego. Niski i Juranović to prawi obrońcy. Z kolei Mladenović i Hołownia – lewi. Teraz trener ma w kim wybierać na boki obrony.
Wzmocnienie linii ataku
Wytransferowanie Rafy Lopesa z Cracovii, czyli zdobywcy krajowego pucharu, było bardzo dobrym ruchem. Napastnik strzelił w niedawno zakończonym sezonie 11 goli. Był niezwykle ważnym graczem w talii Michała Probierza. W warszawskim klubie na pozycji Hiszpana może grać aż 5 zawodników. O pierwszy skład będzie rywalizował w szczególności z: Thomasem Pekhartem, Vamarą Sanogo i Jose Kante.
Obawialiśmy się czy piłkarze Legii będą w stanie grać w nadchodzącym sezonie ofensywną piłkę. Pokazali nam po kilku transferach letnich i zimowych, że nie mieliśmy się o co obawiać. Już na skrzydłach bardzo dobrze się pokazywali Wszołek i Novikovas notując łącznie 10 goli i 13 asyst. Lopes strzelił 11 bramek , z kolei Kante miał na swoim koncie 10 trafień. Wydaje mi się, że Hiszpan nie będzie mieć problemu z wywalczeniem sobie miejsca w pierwszym składzie.
Reasumując, cieszę się, że włodarze i działacze Legii postanowili zaufać swojemu byłemu zawodnikowi, a obecnie trenerowi. W zeszłym roku, gdy nie szło piłkarzom wszyscy ich skreślali. Mówili, że już nie wstaną z kolan. Trudnym momentem było odejście Carlitosa, który jak dostawał zaufanie ze strony trenera zawsze wywiązywał się ze swoich zadań. Leginiści musieli znowu albo kupować albo na kogoś bardziej postawić. Po transferze Hiszpana odpowiedzialnym za strzelanie goli miał być Jarosław Niezgoda. Polak strzelał tak często, że zgłosił się po niego klub z MLS. Zimą sprowadzono Thomasa Pekharta. Może nie jest Thomas lisem pola karnego bo zdobył raptem 5 goli , ale za to Jose Kante miał dobry sezon. W Legii wiedzą, że z silną, szeroką i w miarę stabilną kadrą mogą coś zdziałać w Europie. Jestem ciekaw jak im wyjdą tegoroczne spotkania na międzynarodowej arenie.
Fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com – materiały prasowe