Obserwuj nas

Minął weekend

Ostatnie granie w tym roku #MinąłWeekend – 14. kolejka

Legia przegrała ze Stalą, ale pozostała liderem, Lech poniósł dwie porażki w cztery dni, a Pogoń wskoczyła na podium, to wszystko wydarzyło się w 14. kolejce Ekstraklasy.

Mecz kolejki

Pół godziny dobrej gry to za mało

Śląsk Wrocław 2:1 Warta Poznań

Na konferencji przedmeczowej trener Warty Piotr Tworek deklarował, że na treningach jego zawodnicy ćwiczyli stałe fragmenty gry. Może ćwiczyli tylko ich wykonywanie, bo obrona podczas stałych fragmentów nie spisywała się najlepiej. Dość powiedzieć, że obie bramki Zieloni stracili po rzutach rożnych. Pierwszą już w 5. minucie, kiedy to Israel Puerto wykorzystał dośrodkowanie Roberta Picha. Śląsk dominował przez całą pierwszą połowę i początek drugiej. Wartę przed tym aby nie schodzić do szatni przegrywając uratował słupek.

Tak jak pisałem wcześniej, druga bramka dla Wrocławian padła również z rzutu rożnego. Jednak trzeba zaznaczyć jak doszło do tego rzutu rożnego. W 53. minucie Bartłomiej Pawłowski uderzył zza pola karnego, piłka odbiła się jeszcze od jednego z zawodników gości i nabrała takiej rotacji, że Adrian Lis ledwo co wybił ją na rzut rożny. Piłka po rzucie rożnym została wybita przed pole karne, gdzie był akurat Pawłowski który bez większego zastanowienia uderzył i umieścił piłkę w bramce.

Po dwóch gongach podopieczni Piotra Tworka zabrali się do odrabiania strat. Warta przez ostatnie pół godziny grała jak z nut, ale potrafiła zdobyć tylko jedną bramkę. W 76. minucie gola strzelił rezerwowy Robert Janicki.

Choć Warta była nie do poznania w drugiej połowie, to z Wrocławia nie wywiozła nawet punktu. Choć jeśli Zieloni na wiosnę będą grali tak jak przez pół godziny we Wrocławiu, to mogą napsuć krwi nie jednej drużynie. Tylko aby grać ciekawą piłkę przez całe spotkanie na pewno potrzebna jest też szeroka kadra której Warta nie miała jesienią. Poznaniacy muszą więc dokonać kilku wzmocnień aby nie drżeć o utrzymanie w Ekstraklasie do ostatniej kolejki.

Pogoń przezimuje na podium

Pogoń Szczecin 1:0 Zagłębie Lubin

W środę Pogoń w Poznaniu rozbiła Lecha i z Zagłębiem chciała odnieść drugie zwycięstwo w tym tygodniu. Szczecinianie u siebie jeszcze nie przegrali, a Miedziowi w delegacji nie radzą sobie najlepiej. Te wszystkie czynniki składały się na to, że to gospodarze sobotniego spotkania byli jego faworytem.

Jak na faworyta przystało Pogoń od początku przeważała. Przewaga Portowców uwidoczniła się jeszcze bardziej gdy w 19. minucie drugą żółtą kartkę dostał Jakub Żubrowski i gospodarze grali w o jednego zawodnika więcej. Podopieczni Kosty Runjaicia dopięli swego i strzelili gola na początku drugiej połowy. Lecz jak się okazało po analizie VAR asystujący przy golu Alexander Gorgon był na spalonym, a więc bramka nie została uznana. W bramce Zagłębia bardzo dobrze spisywał się Dominik Hładun, m. in. z tego powodu długo wydawało się, że Miedziowi wywiozą ze Szczecina jeden punkt. Jednak nadeszła szósta minuta doliczonego czasu gry. Piłka trafiła pod nogi Michał Kucharczyka, który fenomenalnie uderzył z prawie 30. metrów i zapewnił Pogoni trzy punkty.

Portowcy dzięki dwóm zwycięstwom w cztery dni zdołała wskoczyć na podium. Jest to jedno z zaskoczeń tej rundy Ekstraklasy. Pogoń może nie gra pięknej piłki, ale jest efektywna w przodu i skuteczna z tyłu (Pogoń straciła tylko 8 bramek). Jeśli Szczecinianie utrzymają formę z jesieni to na wiosnę powalczą o puchary.

Nic nie widać przez tę mgłę

Cracovia 0:3 Lechia Gdańsk

„Jak państwo widzą, nic nie widać przez tę mgłę” – te słowa wypowiedziane swego czasu przez Dariusza Szpakowskiego dobrze opisują warunki jakie panowały w sobotę w Krakowie. Widoczność była bardzo słaba, co nie ułatwiało na pewno gry.

Lechia przystąpiła do spotkania po czterech przegranych spotkaniach, w których nie strzeliła nawet gola. Za to Pasy też miały swoje problemy, z podstawowego składu Cracovii wypadli Matej  Rodin i Michal Siplak. Mimo to Michał Probierz zapowiadał, że jego drużyna chce zagrać dobre spotkanie.

No chyba trener Probierz lekko się pomylił, bo to przyjezdni od początku grali lepiej. Goście na prowadzenie wyszli w 13. minucie. Wtedy to Rafał Pietrzak oddał niebagatelnej urody strzał i umieścił piłkę przy słupku. Kilka minut później wynik mógł podwyższyć Flavio Paixao, ale jego uderzenie skutecznie wybronił Karol Niemczycki. Przed przerwą gospodarze grali bez pomysłu i nie potrafili stworzyć sobie żadnej klarownej okazji. W przerwie trener Probierz dokonał trzech roszad które ożywiły jego zespół. Cracovia miała optyczną przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Minuty mijały, aż nastała 80. minuta, w której Michael Gardawski obejrzał drugą żółtą kartkę i przedwcześnie zszedł z boiska. Po faulu Gardawskiego został podyktowany rzut wolny. Z wolnego piłkę w pole karne zagrał Pietrzak, a futbolówkę do bramki skierował Maciej Gajos. Cracovię w doliczonym czasie gry dobił jeszcze Jaroslav Mihalik.

Podopieczni Piotra Stokowca kończą rok zwycięstwem. Nie ma co ukrywać zasłużonym zwycięstwem. Lechia była w tym meczu lepsza i po raz pierwszy od kilku spotkań pokazała się z dobrej strony. Za to Cracovia zwłaszcza w pierwszej połowie wyglądała bardzo źle. Do mnie osobiście nie przemawiają tłumaczenia Michała Probierza, że ma problemy kadrowe. Pasy mają największą kadrę w Ekstraklasie i chyba Probierz potrafi wybrać ze zdrowych zawodników jedenastkę piłkarzy którzy pokażą piłkę na przyzwoitym poziomie.

Lis pola karnego

Lech Poznań 0:1 Wisła Kraków

Lech w środę zbłaźnił się z Pogonią, przegrywając 0:4. Z Wisłą Kolejorz chciał zmazać plamę po środowym meczu i zakończyć rok zwycięstwem. Jednakże piłkarze z Krakowa deklarowali, że nie złożą broni i będą walczyć o pierwsze zwycięstwo pod wodzą trenera Hyballi.

Lech miał więcej z gry, a najbardziej przycisnął pod koniec pierwszej połowy. W przeciągu dwóch minut Mateusz Lis wybronił trzy strzały, kolejno Jakuba Modera, Mohammada Awwada i Pedro Tiby. Po przerwie ataki Poznaniaków nie ustały, ale wciąż świetnie w bramce Wisły spisywał się Lis. Kolejorz walił głową w mur, co wykorzystali podopieczni trenera Hyballi. W 67. minucie przeprowadzili oni jedną z nielicznych akcji. Jakub Błaszczykowski dostał piłkę od Yawa Yeboaha i podał ją do Felicio Brown Forbesa. Brown Forbes odegrał futbolówkę do Błaszczykowskiego, a kapitan Białej Gwiazdy wykończył akcję skutecznym strzałem i trzecią bramką w obecnych rozgrywkach. Przez dwadzieścia minut które pozostały do zakończenia gry podopieczni Dariusza Żurawia atakowali, ale nie zdołał pokonać dobrze dysponowanego w sobotni wieczór Mateusza Lisa.

Dziewicze zwycięstwo Petera Hyballi stało się faktem. Choć trener Białej Gwiazdy po meczu sam podkreślał, że to Lech był drużyną lepszą. Może i był, ale w piłce nie zawsze wygrywa drużyna lepsza, a ta która strzeli więcej goli. Co do Lecha, to jego postawa w ostatnich tygodniach pozostawia dużo do życzenia, ale w przypadku Kolejorza największym problemem jest krótka ławka i brak dobrych zmienników. Lechici muszą wzmocnić się w przerwie zimowej, bo inaczej o europejskich pucharach nie mają nawet co marzyć.

Jaga na zimę w ósemce

Jagiellonia Białystok 1:0 Górnik Zabrze

Przed spotkaniem kibice Jagiellonii mogli być lekko zdziwieni, ponieważ trener Bogdan Zając zamiast na Pavels Steinborsa, w bramce postawił na Xaviera Dziekońskiego. Powodów takiej decyzji można doszukiwać się w tym, że Steinbors w poprzedniej kolejce nie zagrał najlepszego spotkania. Sobotni mecz nie był pierwszym młodego Dziekońskiego w Ekstraklasie, bo wystąpił w dwóch ostatnich kolejkach poprzedniego sezonu. Wtedy pokazał się z niezłej strony, w niedzielę również nie zawiódł.

Dziekońskiego już w 10. minucie sprawdził Bartosz Nowak, ale młody bramkarz nie miął większych problemów z obroną jego strzału. W pierwszej połowie przeważał Górnik, ale brakowało mu skuteczności. Po przerwie zaczęła atakować Jagiellonia. W 48. minucie strzał Macieja Makuszewskiego został zablokowany przez obrońców. Lecz już cztery minuty później Jaga prowadziła. Jesus Imaz dostał piękne podanie za linię obrony, minął spóźnionego Martina Chudego i umieścił piłkę w siatce. Strata bramki rozochociła przyjezdnych, którzy rzucili się do ataku. Mało z tych ataków wynikało, powiem więcej lepsze sytuacje po kontrach mieli gospodarze. Jednak więcej bramek w tym spotkaniu nie padło.

Jaga wskakuje do pierwszej ósemki. Choć gra Jagiellonii pod wodzą Bogdana Zająca nie powalała w tej rundzie, to Białostoczanie zdobyli w niej 20 punktów. Co do Górnika, to gra on cały czas w kratkę. Jednakże do Marcina Brosza nie powinno się mieć wielkich pretensji, w końcu po rundzie jesiennej Górnik zajmuje 5. miejsce.

Górale zapadają w sen zimowym na dnie

Wisła Płock 4:1 Podbeskidzie Bielsko-Biała

Do piątkowego meczu Wisła przystępowała po wygranej na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Natomiast Podbeskidzie jest po trzech przegranych z rzędu, bez trenera (tymczasowo drużynę prowadzi Hubert Kościuszkiewicz). Górale walczyli o to, aby zachować szansę na wydostanie się z 16. miejsca w tabeli, co pozwoliłoby na spędzanie świąt w nieco lepszej atmosferze. Za to Wisła chciała powiększyć przewagę nad przyjezdnymi.

Górale przystąpili do meczu z piątką obrońców. Jednak szybko okazało się, że taki wariant gry nie zda egzaminu. Wisła Płock dość łatwo stwarzała sytuacje bramkowe. Szybko udało się przekuć przewagę w bramki. Na listę strzelców w pierwszej połowie wpisali się kolejno: Patryk Tuszyński (13’), Alan Uryga (21’) oraz Dusan Lagator (38’). Co łączy te gole? Wszystkie bramki zostały zdobyte po dobrych dośrodkowaniach Mateusza Szwocha. Tak naprawdę już w przerwie Górale mogli wracać do domu i rozpocząć przygotowania do świąt.

Piłkarze Radosława byli bardzo dokładni podczas rozgrywania piłki. Starali się szanować futbolówkę, mając bardzo korzystny wynik.  Dodatkowo w 61. minucie drugą żółtą kartką został ukarany Bartosz Jaroch. Aby zawodnik Podbeskidzia nie czuł się samotnie w szatni, dołączył do niego kolega z drużyny Michał Rzukowski w 85. minucie. W drugiej połowie bielszczan było stać na bramkę jedynie po samobójczym strzale Dusana Lagatora. Wisła odpowiedziała strzałem, który na bramkę zamienił Mateusz Lewandowski.

Solidna gra płocczan w obronie, o której zapewniał Radosław Sobolewski, przynosi efekty. Dlatego, że ofensywa zaczęła wywiązywać się ze swych obowiązków. Natomiast Górale muszą wykorzystać przerwę zimową na znalezienie trenera, który poukłada ich grę. Ale to może być za mało. W Bielsku-Białej konieczne są wzmocnienia.

Trzy punkty za trzy rzuty karne

Legia Warszawa 2:3 Stal Mielec

Mecz przy Łazienkowskiej w teorii miał wyraźnego faworyta. Legia zwycięstwem mogła zagwarantować sobie pierwsze miejsce przed przerwą zimową, nie oglądając się na nikogo. Za to stal przybyła do stolicy z myślą: NIE MUSZĘ, ALE MOGĘ.

Gospodarze rozpoczęli mecz tak, jakby byli już przy wigilijnym stole. Przede wszystkim Artur Jędrzejczyk, który bezmyślnie faulował w swoim polu karnym. Jedenastkę pewnie wykorzystał Maciej Domański. Potem do głosu doszli warszawianie. Po ich stronie było widać wyższą kulturę gry, co poskutkowało golami w wykonaniu Bartosza Slisza i Tomasa Pekharta. Ale ponownie nie popisała się defensywa gospodarzy, która faulowała zawodnika  Stali w polu karnym. Ponownie skutecznie nadarzającą się szansę na zdobycie bramki wykorzystał Maciej Domański i do przerwy był remis 2:2.

Wyraźna przewaga stołecznych wynikająca z posiadania piłki na korzyść stołecznych nie przełożyła się na rezultat. W drugiej połowie ponownie „wyróżnił się” Artur Jędrzejczyk, który po raz kolejny faulował w polu karnym. Tym razem jedenastkę na bramkę zamieniła Grzegorz Tomasiewicz. Legia napierała w dalszej fazie meczu, ale nie wpłynęło to na końcowy wynik.

Trzeba przyznać, że Legia mimo optycznej przewagi, zagrała słaby mecz. Grę w obronie pozostawię bez komentarza. Trzy rzuty karne wszystko wyjaśniają. Natomiast Mielczanie mogą cieszyć się z drugiego zwycięstwa (a trzeciego w sezonie) pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego.

Zmarnowana szansa na zostanie liderem

Piast Gliwice 0:0 Raków Częstochowa

Raków przed spotkaniem z Piastem stanął przed szansą zakończenia roku kalendarzowego na pozycji lidera ekstraklasy. Wszystko za sprawą przegranej Legii w piątkowym meczu ze Stalą. Zadanie było trudne, ponieważ gospodarze nie przegrali od siedmiu spotkań (w tym jeden mecz w Pucharze Polski).

W spotkanie lepiej weszli przyjezdni. Doprowadzili do kilku groźnych sytuacji. Szczególnie w 10. minucie zabiło szybciej serce zawodnikom Piasta, kiedy prawdopodobne było zagranie piłki ręką w polu karnym przez Dominika Steczyka. Sędzia podyktował rzut karny, ale po analizie VAR słusznie zmienił zdanie. W kolejnej fazie meczu to Piast próbował wykreować sytuacje, ale także bez skutku. Spotkanie toczyło się w niemrawym tempie. Oba zespoły wyglądały tak, jakby bały się zaryzykować. Dlatego spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

Obie ekipy na przerwę powinny wyruszyć w dobrym nastroju. Częstochowianie z pewnością braliby drugie miejsce w ciemno przed rozpoczęciem rozgrywek. Natomiast gliwiczanie po słabym początku zaliczyli przyzwoite ostatnie dwa miesiące, dzięki czemu plasują się na 13. pozycji, a nie na dnie tabeli.

Jedenastka kolejki

Mateusz Lis (Wisła Kraków) – Piłkarz kolejki

Z Lechem bronił jak natchniony, to jego interwencje dały Wiśle trzy punkty.

Israel Puerto (Śląsk Wrocław)

Otworzył wynik spotkania Śląska z Wartą.

Alan Uryga (Wisła Płock)

Strzelił gola z Podbeskidziem.

Adi Mehremić (Wisła Kraków)

Dobrze spisał się przeciwko Lechowi.

Jakub Błaszczykowski (Wisła Kraków)

Joker, wszedł i zdobył bramkę na wagę, zwycięstwa.

Bartłomiej Pawłowski (Śląsk Wrocław)

Strzelił ładnego gola z dystansu.

Kacper Kozłowski (Pogoń Szczecin)

W przyszłości może być gwiazdą ligi. Z Zagłębiem zaliczył kolejny solidny mecz.

Mateusz Szwoch (Wisła Płock)

Trzy asysty, do zaliczenia których potrzebował tylko jednej połowy.

Rafał Pietrzak (Lechia Gdańsk)

Asysta i gol.

Łukasz Zjawiński (Stal Mielec)

Po trzech faulach na nim podyktowano trzy rzuty karne, co nie zdarza się zbyt często.

Jesus Imaz (Jagiellonia Białystok)

Zapewnił Jadze zwycięstwo.

 

Następna kolejka

GospodarzeGoście
Lech PoznańZagłębie Lubin
Piast GliwiceRadomiak Radom
Legia WarszawaCracovia
Górnik ŁęcznaJagiellonia Białystok
Śląsk WrocławGórnik Zabrze
Wisła Płock Stal Mielec
Wisła Kraków Warta Poznań
Pogoń SzczecinBruk-Bet Termalica Nieciecza
Raków CzęstochowaLechia Gdańsk

Mecz kolejki: Raków Częstochowa – Pogoń Szczecin

Obie drużyny są na podium, zwycięzca tego spotkania będzie wiceliderem, a może nawet liderem. Jednak ten zobaczymy dopiero po zimowej przerwie.

 

Wesołych Świąt

Autorzy

Mateusz Bartoszek

Mateusz Adamczyk

Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Minął weekend