Raków Częstochowa wciąż zbiera plony po udanym poprzednim sezonie. Po zgarnięciu Superpucharu Polski przyszedł czas na debiut w europejskich pucharach. Historia pokazuje, że kluczowym elementem przygotowań do tej przygody jest posiadanie odpowiedniej kadry. Jaką więc kadrę ma Raków?
Nowe realia
22 lipca 2021 roku – ta data na zawsze zapisze się w historii Rakowa Częstochowa. W setną rocznicę utworzenia klubu, zespół prowadzony przez Marka Papszuna zadebiutuje w rozgrywkach europejskich pucharów. Pierwszy rywal, litewska Suduva Mariampol, wydaje się doskonałą opcją na przetarcie, ale dla częstochowian pokonanie jednego przeciwnika nie jest wystarczające. Celem klubu jest faza grupowa rozgrywek Ligi Konferencji i jakby to nie zabrzmiało, w Częstochowie myślą o tym całkiem poważnie. Nowe realia, w jakich znajduje się obecnie klub, spowodowały zmiany w okresie przygotowawczym. Trener Papszun uważa, że jeżeli chcesz grać w Europie, to musisz trenować jak w Europie. W wyniku tego piłkarze Rakowa przeszli niezwykle trudny i wymagający okres przygotowawczy, który ma skutkować możliwością równorzędnej rywalizacji z europejskimi zespołami.
Bez rewolucji…
Póki co. Marek Papszun przyzwyczaił, że jego Raków Częstochowa to drużyna, w której występuje częsta rotacja, nie tylko na samym boisku, ale i w szatni. Poprzednie okienka transferowe bywały dla kibiców serią zaskakujących decyzji, ale wyniki zamykały usta niedowiarkom. Papszun potrafił pożegnać się z zawodnikami powszechnie chwalonymi (chociażby przykład Felicio Brown Forbesa) i zastępować ich niespodziewanymi piłkarzami (chociażby Jakub Arak). Niewielu piłkarzy było w stanie utrzymać miejsce w drużynie na dłużej. Wynikało to po pierwsze z ciężkiego charakteru i etosu pracy trenera. Papszun, kolokwialnie mówiąc, wyciskał piłkarzy jak cytryny, wydobywając z nich to, co najlepsze. To było trudne do zniesienia na dłuższą metę i powodowało zmęczenie wspólną pracą. Po drugie, Marek Papszun uważa, że zespół potrzebuje nowych impulsów, a nic tak tego nie zapewnia jak nowi piłkarze.
Budowa trwa
Choć w połowie okienka transferowego transferów z klubu oraz do klubu nie ma wiele, może się to zmienić. Już wiemy, że z Rakowem pożegna się David Tijanić. Słoweniec był jednym z kluczowych zawodników ofensywnych w poprzednim sezonie, notując osiem goli i pięć asyst we wszystkich rozgrywkach. Marek Papszun już kilka dni temu mówił o potrzebie wzmocnienia niektórych pozycji. Wśród nich wymieniał tę, na której grał Tijanić, czyli ofensywnego pomocnika. Ponadto klub potrzebuje skrzydłowego oraz obrońcy. Z Rakowem od dłuższego czasu trenuje 18-letni Australijczyk, Jordan Courtney-Perkins. Ma on być konkurencją na lewej stronie trzyosobowego bloku defensywnego.
Kilka źródeł donosi o zainteresowaniu 27-letnim portugalskim napastnikiem, Alexandrem Guedesem. Jest to obecnie zawodnik Famalicao, którego wyniki strzeleckie nie rzucają na kolana, choć wiadomo, że trenerski gust Papszuna do napastników jest nietuzinkowy. Nie można oczywiście wykluczyć kolejnych transferów wychodzących z klubu. Kluczowe znaczenie może mieć fakt, jak długo potrwa debiutancka przygoda w europejskich pucharach. O możliwym odejściu mówi się w kontekście Marcina Cebuli, który chciałby spróbować sił w zachodniej lidze.
Raków Częstochowa – zespół nieoczywisty
Choć na pierwszy rzut oka kadra Rakowa nie wygląda imponująco, to wyniki na boisku mówią coś innego. Próżno szukać w zespole wielkich nazwisk, prędzej znajdzie się tam piłkarzy, będących wcześniej na zakręcie lub takich, po których nikt inny nie miał odwagi sięgnąć. Tijanic, Cebula, Petrasek czy Kun są tego najlepszymi przykładami. Raków lubi szukać tam, gdzie nikt inny. Tak było w przypadku Bena Ledermana, prawdopodobnie podstawowego młodzieżowca w nadchodzącym sezonie. Teraz do klubu przyszli Pedro Vieira i Courtney-Perkins. Obaj to nastolatkowie, ściągnięci z dwóch świata stron, co pokazuje, jak szeroko patrzy klub. Kadra zespołu wydaje się być zabezpieczona. Raków ma zmienników na każdą pozycję. Mimo że niektórzy, tak jak Szelągowski czy Papanikolau, nie wyglądają na papierze na piłkarzy, będących wzmocnieniami zespołu, należy pamiętać, jak dobrze Papszun potrafi budować zawodników. Przykładem może być Grek, który został w sobotę rzucony na głęboką wodę przy, nomen omen, Łazienkowskiej i nie utonął.