Obserwuj nas

Liga Konferencji Europy

Zwycięski tydzień w Europie

Polskie zespoły rozpoczęły długą drogę, prowadzącą do faz grupowych europejskich pucharów. Lech zrobił krok, a w zasadzie kroczek w kierunku drugiej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów (więcej o tym meczu). Natomiast Pogoń i Lechia bardzo pewnie pokonały swoich rywali i można powiedzieć, że jedną nogą zameldowały się w kolejnej fazie rozgrywek. Patrząc na zmagania na samej murawie, pierwszy tydzień gier w Europie można uznać za udany. Niestety zamieszanie na trybunach gdańskiego stadionu sprawia, że czujemy ogromny niesmak. Jak to bywa już w naszej szarej piłkarskiej rzeczywistości, ktoś musiał dać plamę. Tym razem byli to chuligani kręcący się przy klubie z Trójmiasta. Bo chyba nikt o zdrowych zmysłach nie będzie próbował nazwać tej grupy idiotów kibicami…

Deklasacja w pierwszej połowie

Pierwsza połowa to spacerek dla piłkarzy ze Szczecina. Rywal nie stawiał praktycznie żadnych oporów, a gospodarze raz po raz wpadali w pole karne Islandczyków. Zgromadzeni na trybunach kibice momentami mogli odnieść wrażenie, że przedsezonowe przygotowania nie dobiegły jeszcze końca, a ich zespół rozgrywa wakacyjny sparing ze znacznie niżej notowanym rywalem. Wśród Portowców szczególną aktywnością wykazywał się Sebastian Kowalczyk, który po ostatnim gwizdku sędziego miał na swoim koncie aż trzy asysty.

Tym, który rozpoczął strzelanie w Szczecinie był Kamil Drygas. Pomocnik szczecinian w 56. minucie zdobył także swoją drugą bramkę, która wyprowadziła jego zespół na czterobramkowe prowadzenie. W międzyczasie swoje trafienia dołożyli Zahović oraz Bartkowski. O ile w pierwszej części gry na boisku widzieliśmy totalną dominację polskiej drużyny, tak po bramce na 4:0 do głosu dochodzili również goście. Ostatnie dwa kwadranse były już zdecydowanie bardziej wyrównane. Efektem zrywów przyjezdnych było trafienie Larussona. Pogoń próbowała jeszcze powiększyć zaliczkę, lecz ta sztuka się jej nie udała. Ostatecznie podopieczni trenera Gustafssona wygrywają 4:1.

Wysokie zwycięstwo na własnym obiekcie pozwala ze spokojną głową udać się na Islandię. Portowcy zrobili to, czego oczekiwaliśmy od nich przed pierwszym gwizdkiem.

Świetna gra i karygodne zachowanie na trybunach

Początek spotkania, piłkarze jeszcze dobrze nie zdążyli się rozgrzać, a już są zmuszeni ponownie udać się do szatni. Powód? Bijatyki i ogólne zamieszanie w sektorze, w którym zasiadają najbardziej zagorzali kibice gdańskiej Lechii. Kilkudziesięciu osobników zbyt bardzo skupiło się na tym, czym uderzyć innych kibiców. W efekcie zabrali ze sobą jedynie bilet (choć i to nie jest pewne!), natomiast mózg został gdzieś między kuchnią a salonem… Najprawdopodobniej chodziło o jakieś „chuligańskie” porachunki. Nie chcę wchodzić w szczegóły, gdyż z założenia miał to być tekst o tym, co na boisku. Poza tym to temat na osobny artykuł.

Skupmy się zatem na tym, co tego dnia wyprawiali piłkarze Lechii. Macedończycy od początku byli zdeterminowani i grali dość agresywnie. Pierwsze minuty były wyrównane – gospodarze mieli swoje okazje, ale i gracze Akademiji Pandev potrafili zaatakować. Całe szczęście już w 17. minucie wynik spotkania otworzył Paixao. Kilka minut później gola dołożył Zwoliński i mieliśmy już 2:0.

Rywale zdecydowanie spuścili z tonu, a Lechia coraz bardziej przeważała. Pod koniec pierwszej części gry bramkarza przyjezdnych znów pokonał Paixao. Po przerwie Portugalczyk skompletował hat-tricka. Warto dodać, że przez całe dziewięćdziesiąt minut Macedończycy mieli swoje okazje. Byli zdecydowanie groźniejsi niż islandzki rywal Pogoni. Bardzo dobrze w bramce gdańszczan spisywał się Dusan Kuciak. Gościom udało się jednak zdobyć gola honorowego – w 81. minucie piłkę do siatki wpakował Joković. Lechia ostatecznie pokonuje Akademiję Pandev 4:1. Należy podkreślić doskonałe podania prostopadłe, które napędzały kolejne akcje gdańszczan. Świetną asystą przy bramce Zwolińskiego popisał się Flavio Paixao. Znakomity mecz w wykonaniu 37-latka.

Po takim wyniku nie powinniśmy obawiać się tego, co wydarzy się w Macedonii. Zespół Akademiji pokazał, że momentami potrafi być groźny, lecz to nadal drużyna co najmniej o poziom niższa, niż ta prowadzona przez trenera Kaczmarka. Pamiętajmy, że nasze zespoły udadzą się na swoje rewanże nie tylko po to, by przypieczętować awanse do kolejnej rundy. Istotne będą zwycięstwa na wyjeździe, które podreperują troszkę nasz ranking krajowy. W naszej sytuacji liczy się każda wygrana.

 

⚽️

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Liga Konferencji Europy